Rozdział 5

704 44 11
                                    

Pov Peter

Nie miałem już siły żeby dłużej pisać z nieznajomym. Szczerze nie lubiłem rozmawiać o sobie. Nie wiem czemu ale czuję się dziwne opowiadając komuś na mój temat. Przecież nie jestem nikim ciekawym i wartym uwagi. Więc dlaczego interesował się tym czy lubię chodzić do szkoły? Pewnie chciał mnie lepiej poznać. Bo tak się chyba robi jak się z kimś poznaje. Zadaje się pytania żeby dowiedzieć się czegoś o sobie. Chyba na tym to polega. Chodź nie lubię takich rzeczy muszę przyznać że było to całkiem fajne. Nigdy nikt mnie nie pytał co lubię. Zazwyczaj nie mam nic do powiedzenia jeśli Pan Evans chce cos odemnie. Nigdy nie usłyszałem pytania o to co ja chce lub co lubię. Rozmowa z nieznajomym była dla mnie taka inna. Inna niż wszystkie przeprowadzone przezemnie rozmowy przez prawie 4 lata. W sumie opowiadanie o tym co się lubi nie jest takie najgorsze. Jest to nawet fajne uczucie tak jakby ktoś się mną zainteresował. Jakby kogoś obchodził taki zwykły czternastolatek z Queens. Nie byłem kimś wyróżniającym się. Nie byłem zauważalny przez ludzi przynajmniej jako Peter Parker. Jako Spider-Man ludzie mnie uwielbiali i podziwiali za to co robię. Byłem wtedy zauważalny. Ale po ostatniej akcji postanowiłem zrobić sobie krótką przerwę od ratowania ludzi. Krótko mówiąc po prostu nie miałem już na to wszystko siły. Byłem już tak cholernie zmęczony tym wszystkim.Chciałem tylko troche odpocząć. Może  to wydawać się trochę samolubne ale chciałbym być tylko zwykłym nastolatkiem który nie ma problemów i nue musi nikogo ratować. Chciałbym wracać do domu po szkole z uśmiechem. Wchodząc do domu chciałbym słyszeć głos swojej mamy która pyta się jak było u mnie w szkole. Chciałbym jeść codziennie obiad z rodziną i opowiadać im o wszystkim co mnie danego dnia spotkało. Chciałbym kłaść się spać bez strachu i obawy przed następnym dniem.

Chciałbym po prostu być szczęśliwy...

Zastanawiam się czasem co by było gdym zamiast do domu Pana Evansa trafił do domu dziecka. Czy ktoś by mnie zachciał? Czy miałbym teraz kochającą rodzinę? Tak bardzo chciałbym móc odpowiedzieć sobie na te pytania. Ale nie umiem wyobrazić sobie siebie w roli syna. To jest dla mnie takie nierealne. No bo jak to jest być synem?
Eh... kolejne pytanie no które nie znam odpowiedzi. No trudno chyba nigdy się nie dowiem jak to jest.

Ale wsumie nigdy nie mów nigdy.

Chociaż to nie ma sensu wieżyłem że kiedyś bedzie lepiej. Że gdzieś tam na świecie czekają na mnie odpowiedni ludzie. Którzy staną się kiedyś moją rodziną. Którzy będą mnie kochać nie zważając na moje wady. Którym będę mógł zaufać i zwieżyc się z moich problemów. Tak bardzo chciałbym  mieć taką właśnie osobę. Jedyny człowiek któremu na ten moment  chodź troche ufałem to nieznajomy. Chociaż nadal nie wiem dlaczego właśnie go obdarzyłem zaufaniem to z jednej strony cieszyłem się z tego. Ale i tak nie zamierzałem powieżac mu moich sekretów to i tak sam fakt mieć taką jedną osobę która może chodz w najmniejszym stopniu się mną interesuje sprawiał że robiło mi się jakoś lepiej. Nie umiem określić dokładnie tego uczucia. Był to strach ale z drugiej strony radość pomieszana z niepewnością i tak jakby lękiem. To wszystko było strasznie skąplikowane. Czemu życie nie mogło być proste?

Postanowiłem dzisiaj odpuści sobie patrolowanie miasta. I wybrać się na krótki spacer bo wsumie nie miałem nic ciekawego do roboty a nie chciałem cały dzień przeleżeć w łóżku to po prostu nie w moim stylu. Zebrałem się wiec i pomimo towarzyszącego mi jeszcze bólu ruszyłem w kierunku pobliskiego sklepu. Od rana jeszcze nic nie jadłem więc postanowiłem kupić coś co zaspokoji mój głód. Nie miałem za dużo pieniędzy ale na jedną bułkę powinno wystarczyć. Nie było mowy żebym dostał od mojego opiekuna jakieś kieszonkowe. Jedyne pieniądze jakie miałem to zarobione przezemnie albo przypadkiem znalezione na ulicy. Więc nie stać mnie było chodzby na pożądny obiad w taniej restauracji. Ale cóż zawsze dawałem radę to i tym razem też dam.

Weszłem do małego sklepu na końcu ulicy. Obdarzyłem sprzedawcę małym uśmiechem i ruszyłem do alejek z jedzeniem. Zdecydowałem się na butelkę wody oraz jedno jabłko. Zapłaciłem i poszłem szukać jakieś wolnej ławki. Szłem wolnym krokiem uważnie przyglądając sie ludzią którzy w przeciwieństwie do mnie nie zwracali na mnie uwagi. A może to i lepiej. Chociaż za każdym razem jak podążałem ulicami Nowego Jorku szukałem w ludziach nadzieji. Nadzieji na to że ktoś mnie zauważy i mi pomoże. Jednak była to złudna nadzieja bo jak chodziłem codziennie tymi ulicami to jeszcze nie zdążyło się żeby ktoś się do mnie odezwał. Albo przynajmniej zwrócił na mnie swoją uwagę. Ale w sumie nie wiem na co liczyłem. Każdy ma przecież swoje problemy.

W końcu dostrzegłem wolnął ławkę przy której postanowiłem się zatrzymać. Usiadłem na samym rogu i wyjełem z torby moje jedzenie. Co prawda wiedziałem że wogóle się tym nie najem. Szczególnie przy moim pajęczym organizmie który potrzebuje dwa razy więcej jedzenia niż przeciętny nastolatek. Ale no nie mogłem narzekać bo nie wiedziałem za ile będę miał następną okazję coś zjeść. A poza tym nie zasłużyłem dziś na jedzenie, nie zrobiłem przecież nic dobrego. Pan Evans napewno by się zezłościł gdyby dowiedział się że zjadłem coś bez żadnej pracy. Ale pomimo tego że go tu nie było jedząc czułem wyrzuty sumienie. Bo ja dzisiaj nie zasługiwałem na to. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Tak bardzo zazdrościłem tym wszystkim dziecią które beztrosko grały razem w piłke. Albo siedziały ze swoimi rodzicami na ławkach jedząc przy tym słodycze. Nie wiem kiedy ostatnio jadłem coś słodkiego musiało to być już kilka lat temu. Od razu przypomniałem sobie moją ciocie która chociaż nie miała za dużo pieniędzy zawsze w weekend kupowała ciasta. Jedliśmy je zawsze wspólnie po obiedzie a ja zawsze później podkradałem sobie więcej jak ciocia nie patrzyła. Na to wspomnienie uśmiechnełem się lekko do siebie a do moich oczu napłynęły łzy. - Tęsknie ciociu - powiedziałem po cichu po czym spuściłem głowę w dół pozwalając przy tym uwolnić się moim łzą. Siedziałem tak szlochając bezgłośnie gdy nagle z transu wyrwał mnie głos należący do jakiegoś mężczyzny.

- Coś się stało?

_____________________________________________

1038 słów

Hejka

Jak myślicie kto spotkał Petera?

Zapraszam was na moją tablice bo mam do was jedno pytanie i liczę na waszą pomoc.

Z góry dziękuję♥️

Miłego dnia/ nocy

Nigdy nie mów nigdy || irondadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz