Pomiędzy nimi zapadła cisza, obydwoje przeżywali huragan emocji, kojarząc siebie tylko jako najgorszą osobę w życiu
Claire patrzyła na niego i usilnie starała się nie widzieć obrazu pożaru, obrazu stracenia wszystkich w jego wyrazie twarzy. Ale on wciąż miał ten błysk w oku. Pamiętała, żeby się nie zachwiać, żeby mocno stać na nogach, żeby nie dać po sobie poznać, że się boi. Jej głowa świrowała, pędziła karuzelą zagłady w każdym możliwym kierunku.
Powoli przeszywała go lodowatym spojrzeniem. Jego czarne włosy były delikatnie dłuższe i poturbowane przez kask, ale odbijały światło księżyca, które wpadało przez okno i wydawało jej się, że lśniły.
Miał ciemne brązowe oczy, które zdobiły idealne brwi. Jego mama też takie miała. Idealnej grubości i długości. Nabrał zdecydowanie męskich rys, żuchwa i kości policzkowe były jakby bardziej widoczne, ale nie sprawiało to złego wrażenia. Zdała sobie sprawę, że jego obraz co noc delikatnie jej się zamazywał, a teraz stał przed nią i była pewna, że dzisiejszej nocy będzie go widziała dokładnie. Mogła stwierdzić, że jest parę centymetrów wyższy, niż gdy ostatnio go widziała. Miał wyniosłą i dumną poze, chociaż teraz też zdawał się być zagubiony.Damon natomiast mierzył ją wzrokiem od stóp do głów. Jej twarz miała zimny wyraz. Włosy zdecydowanie były dłuższe, niż zapamiętał. Księżyć nadał blasku jej jasnych oczom, a policzki były delikatnie zarumienione. Wydawało mu się, że stoi pewna siebie. Poczuł, że jest od niej wyższy, niż ostatnio. Była szczupła, ale miała umięśnione nogi, zapewne przez bycie cheerladerką. Ale na pewno miała dużo bardziej zdeterminowane spojrzenie, niż kiedyś. Poczuł od niej tą determinację. I nawet jeśli się bała, czuł, że się nie podda. Jej widok przypomniał mu senne koszmary i wiedział, że dzisiaj będą bardziej nasilone.
- Wyglądasz na przerażoną - zaatakował pierwszy, choć wcale tak nie wyglądała. Chciał tylko wprowadzić ją w zakłopotanie.
Ku jego zaskoczeniu, przyjęła jeszcze bardziej bojową pozycję. Po czym ruszyła do drzwi krokiem tak szybkim, jakby sam szatan ją popchnął. Nacisnęła klamkę kilka razy, ale dobitnie przekonała się o tym, że drzwi są zamkniętę. Za drzwiami grała głośna muzyka, która uprzyjemniała sprzątanie, ale przez to nikt nie słyszał uderzania dziewczyny dłonią o drzwi.
- Oddawaj klucz - warknęła, odwracając się w jego stronę. Bała się do niego zbliżyć. Chociaż nie obleciał jej taki strach, jakiego się spodziewała. Ale wiedziała, że fizycznie i psychicznie wyciągnęła najcięższe działa, tylko po to, żeby nie pokazać mu, że się boi.
- Boisz się być ze mną w jednej klasie?- spytał, dalej ją prowokując. Usiadł na ławce i patrzył na nią bezczelnie.
- Nie boję się ani ciebie, ani być z tobą gdziekolwiek. Po prostu nie mam ochoty na twoje towarzystwo.
- Gdybyś mogła, uciekłabyś stąd w każdej sekundzie.
- Naprawdę myślisz, że boję się ciebie?- spytała, w końcu się do niego odwracając.
- Myśle, że tak.
Punkt dla tego przygłupa. Oczywiście, że się bała.
- Jesteś psychopatą, ale traktuje cię jak powietrze - machnęła dłońmi, jakby chciała to powietrze oddalić od siebie.
- To wyrzuć klucz przed okno, albo otwórz drzwi i uciekaj - wyciągnął klucz i trzymał go w dłoni.- Bo ja sądzę, że uciekniesz.
Tego było za wiele. Dręczył ją od zawsze i wyglądało na to, że teraz też nie zamierzał przestać. Ale czy mogła pokazać mu, że się boi? Wpadła na inny dobry pomysł. Podeszła do niego pewnym krokiem i chwyciła klucz, ale wiedziała, że nie może mu się dać sprowokować. Podeszła do okna, blisko tam, gdzie wyrzucił jej karabin i je otworzyła. Pomachała mu kluczem, parsknął śmiechem.
CZYTASZ
Dancing on the glass
RomansaNiewypowiedzianie źle nam było z tą całą dorosłością, więc za wszelką cenę postanowiliśmy nie dorastać. Niestety wszechświat stanął do walki z naszym buntem i krótko mówiąc, rozerwał nas na strzępy, nie dając szansy wziąć nawet oddechu.