9. Upadek

63 16 5
                                    

Czekałam przez długą chwilę, aż Gaspar wyda polecenie zabrania mnie do swojego gabinetu. Potrzebowałam się tam dostać, żeby wyciągnąć moją kluczową kartę – zwolnienie z pracy. Ale chyba mogłabym tak czekać wieczność, bo wcale nie zapowiadało się, bym miała się tam udać. Gaspar jedynie wpatrywał się we mnie, tak jak ja w niego. I staliśmy mierząc się spojrzeniami.

Pomimo jego sugestii udania się do gabinetu, chyba chciał mnie jedynie przestraszyć lub moja odpowiedź była zbyt dobra, ale co mogłam na to poradzić? Byłam zła, że tak nagle się zmienił. Przecież wtedy, gdy dałam mu sok, wydawał się milszy. Prócz tego zaniósł mnie do pokoju i był raczej zaniepokojony, więc ta nagła zmiana bolała.

Jasne, mogłam winić jedynie siebie za tę nadzieję. Nadzieję, że może jednak da się poprawić naszą relację przed moim zniknięciem. Wyglądało na to, że jedyne co mogłam zrobić to pozostawić ją w spokoju i odejść.

Na mojej twarzy pojawił się zarozumiały uśmiech, przez który brew Gaspara uniosła się ku górze. Przez jego błękitne oczy coś przemknęło, jakieś uczucie, ale nie skupiłam się na tym, starając się go zdenerwować.

Udało mi się to z pomocą Walentego, który widząc moją minę, ponownie wybuchł śmiechem. Byłam aż ciekawa w jaki sposób będzie za to przepraszać po całkowitym wytrzeźwieniu.

- Walenty – warknął na niego Gaspar, skutecznie go uciszając. Następnie ponownie skupił się na mnie i już wiedziałam, że otrzymam dokładnie to, co chciałam. – Joy, ile to już przewinień? W tym półroczu? – twarz Gaspara stała się obojętną, zimną maską. Taką mrożącą krew w żyłach i aż alarmującą do ucieczki.

- Ja wiem? Dwa... naście?

Zdenerwuj się, zdenerwuj się!

- Tak nisko siebie cenisz? – zapytał uprzejmie, mrużąc oczy.

Uśmiechnęłam się szerzej. To było pytanie, na które czekałam i znałam idealną odpowiedź, aby wszystko poszło z powrotem na dobre tory. W końcu lata doświadczeń z Gasparem i jego temperamentem, przydawały się do osiągnięcia sukcesu.

- No wiem, ty cały czas mnie obserwujesz i dokładnie wiesz, jak wspaniała jestem – parsknęłam, opierając się o goryli całym ciężarem ciała. Opór w tym wypadku nie miał najmniejszego sensu, szczególnie że musiałam stąd uciec. – Podejrzewam, że z chęcią opowiesz mi o moich fenomenalnych wyczynach. Śmiało, nie krępuj się! Przecież to sama radość, usłyszeć...

- Zaprowadźcie ją do mojego gabinetu – przerwał mi mężczyzna, dostrzegając moją waleczną, acz głupią postawę, czyli dokładnie to, co robiłam zawsze, kiedy się przy mnie pojawiał.

Całkiem możliwe, że chorowałam na jakiś zespół narażania się dla własnej dumy. Co teraz bardzo się przydawało. Mogłam nie wiedzieć dlaczego musiałam stąd uciekać i co takiego zrobiła, babcia, ale jej ufałam. Nigdy by mnie nie okłamała, że ktoś może mnie zabić. W końcu ci jej znajomi, wtedy gdy byłam dzieckiem, mieli ze sobą broń. Co znaczyło, że rzeczywiście mogło zrobić się niebezpiecznie.

Dla rodziny mogłam poświęcić swoje marzenia. Szczególnie, że już się sparzyłam.

Drgnęłam niekontrolowanie, czując oddech Gaspara blisko mojego ucha. Z jakichś powodów moje serce zabiło szybciej.

Najpewniej z przestrachu.

- Teraz się policzymy.

Tak, teraz to musiało być z przerażenia, bo jednak Gaspar bywał nieprzewidywalny. Jednak dla siebie, swojej przyszłości i matki, raczej zrobi to, co trzeba.

- Wprost nie mogę się doczekać! – zawołałam radośnie, dając się ciągnąć w stronę gabinetu Gaspara. – Całe życie o tym marzyłam!

Gdyby rodzice mnie teraz widzieli...

Tęczowy SokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz