20. Dawne życie

53 16 2
                                    

Był ranek, akurat wschodziło słońce, gdy tak stałam w swoim pokoju przed oknem, przyglądając się, jak mgła powoli znika. W Tęczowej Dolinie, nad ranem, było zawsze przepięknie, szczególnie że tu nie było tak, żeby nie pojawiła się przynajmniej jedna tęcza. Dlatego tak bardzo mieszkańcy i przejezdni, podziwiali nasz mały skrawek nieba.

Jeśli miałabym być ze sobą szczera to bardzo tęskniłam za tym widokiem. Był taki magiczny, zresztą kojarzył mi się z domem, tą bezpieczną ostoją, do której tyle razy chciałam wrócić. Tu nikt nie mógł mnie skrzywdzić, ani wytknąć mi, że miałam czerwone oczy, bo były one całkiem normalne w Dolinie.

Mój wzrok przesunął się w kierunku Podniebnego Ministerstwa, które gdzieś tam było. A w nim Gaspar. Gaspar szczęśliwie witający nowy dzień, taki beze mnie, a za to z jego ukochaną.

Zabolało mnie serce. Wiedziałam, że będę musiała się do tego przyzwyczaić i zapomnieć o całej tej sprawie. Ale...

- Nie będzie łatwo – rzuciłam dotykając okna. – Drań mnie w sobie rozkochał.

Szybko ruszyłam do łazienki, postanawiając znaleźć sobie jakąś pracę, by zapomnieć. Jeśli będę to robić wystarczająco długo, powinnam sobie poradzić z tą sytuacją i ponownie się zakochać. Tym razem w kimś normalnym, kto może odwzajemnić moje uczucia. Może nie będzie to ktoś tak przystojny, dobrze zbudowany i wkurzający jak Gaspar, ale... Gdyby trafił się ktoś z poczuciem humoru i przyjacielskim zachowaniem, to istniała szansa, że to się jakoś ułoży. Liczyłam na to.

Musi się udać, jeśli chciałam żyć dalej, nie stojąc w miejscu. Lecz najpierw należało przyzwyczaić się do tęsknoty, bólu i z lekkim sercem wspominać to, co przeżyliśmy razem. A ja przecież byłam wstanie to zrobić. Nie było możliwości, że pozostanę w miejscu, dalej wspominając tego... faceta.

Pośpiesznie ubrałam się, postanawiając, że najpierw się rozpakuję. To był właśnie mój pierwszy krok zapowiadający, że zostanę tu. Taki zajmujący myśli, gdy zastanawiałam się co, gdzie należy sobie ułożyć. Przy okazji mamrotałam do siebie co powinno trafić do pralni.

Dopiero po skończeniu, zeszłam na dół, uznając że mogłam równie dobrze zrobić coś na śniadanie. Istniało małe prawdopodobieństwo, żeby moja rodzina wstała o szóstej nad ranem. Wobec czego kuchnia była wolna i aż prosiła się żeby z niej skorzystać. Zajmując się czymś pożytecznym, czego dawno się nie robiło.

Najpierw przygotowałam stół w jadalni, wyciągając sztuczce, talerze i szklanki. Dopiero wtedy zajęłam się przyszykowaniem chleba, półmisków z serami, szynkami i sałatką, którą szybko zrobiłam. Następnie ugotowałam jajka, po czym zrobiłam jajecznicę, nie potrafiąc zdecydować się na jedno z nich. A na koniec przyszykowałam kanapki dla Bruno, który z pewnością będzie iść do szkoły i dla rodziców do pracy. Przy tym przypomniałam sobie o starszym bracie. Dyzma pracował z rodzicami, więc wypadałoby i dla niego coś przyszykować.

Będzie również trzeba zadecydować co zrobić z naszym nowym członkiem rodziny. Derek także zasłużył by udać się do szkoły. Mógł jeszcze pouczyć się ze dwa lata. W Dolinie edukacja kończyła się w wieku siedemnastu lat, ale też czasami, w szczególnych wypadkach można było postarać się o przeciągnięcie jej do osiemnastego roku życia.

Ale do tego należy uzyskać zgodę Dereka. W końcu to o niego chodziło.

Z tą myślą ruszyłam ku schodom. Tam była najlepsza akustyka. Wręcz idealna do tego, co zawsze się działo.

- Śniadanie! – krzyknęłam budząc domowników.

To była taka tradycja, żeby budzić wszystkich w ten sposób. W końcu obiecywaliśmy sobie, żeby przynajmniej jeden posiłek dziennie jeść razem. To miało nas zapewnić, że nie byliśmy sami. W dodatku było to kolejne miejsce, w którym mieliśmy szansę się pokłócić. Nie żeby było to moje ulubione zajęcie, ale to właśnie przy śniadaniu wykłócałam się ze starszym rodzeństwem. Bruno z kolei wolał w tym nie uczestniczyć, zgarniając najlepsze przysmaki ze stołu.

Tęczowy SokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz