6. Pomoc wrogowi

1.2K 43 11
                                    

*2 tygodnie później*

Oglądałam telewizor z Vincem, który dzisiaj nie pracował, co bardzo mnie cieszyło. Nawet jadł więcej niż zazwyczaj i nie pił kawy, tylko herbatę. Oby tak dalej. Dzisiaj rano zjadł całą owsiankę, którą zrobiłam.Tak bardzo się cieszę, że się już nie przemęcza, i że z nim wszystko w porządku.

Oliver dał mi na razie spokój. Nie wypisuje do mnie, nie wydzwania, ale nie cieszę się na zapas, bo wiem, że to nie koniec. Pewnie za niedługo znowu będzie mnie męczył.

Siedząc tak i rozmyślając, postanowiłam wstać z kanapy, i pójść na spacer, aby dotlenić trochę mózg. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Poszłam do pokoju i przebrałam się w czarne jeansy, białą koszulkę na ramiączkach, a do tego kurtkę koszulową z wełny. Wzięłam także torebkę, w której zawsze trzymałam pomadkę ochronną o zapachu wiśni, książkę "Pamiętnik zagubionej", notes, w którym zapisuję swoje myśli, żel antybakteryjny, krem o zapachu kwiatowym, portfel, klucze, gumy do żucia i telefon.

Kiedy byłam już gotowa, wyszłam z domu uprzednio informując Vinca o tym, że idę na spacer. Szłam spokojnie w stronę parku ze słuchawkami w uszach, w towarzystwie delikatnego deszczu, wiatru i burzowych chmur. Kocham taką pogodę. Właśnie najczęściej w taki czas wychodzę z domu, nie martwiąc się, że zmoknę. Nie jestem z cukru i się nie roztopię, a tusz do rzęs mi się nie rozmaże, bo go dzisiaj nie użyłam (bez sensu się malować, gdy się siedzi w domu). Lubię deszczową pogodę bardziej niż słońce. Dla mnie całe życie może padać.

Krocząc w stronę parku miałam jakieś dziwne przeczucie, że coś się stanie, ale nie za bardzo się tym przejmowałam i wsłuchałam się w muzykę. Jednak mój wzrok poleciał na jakiegoś chłopaka, który leżał na ziemi, a jakaś postać w kapturze ewidentnie pochylała się nad nim, kopiąc go. Przestraszyłam się i jak najszybciej skręciłam z powrotem w stronę domu. W międzyczasie jedna słuchawka wyleciała mi z ucha i gdy usłyszałam krzyk osoby, która była bita, zamarłam, rozpoznając go. Otrząsnęłam się jednak szybko i ruszyłam w stronę leżącego chłopaka, który był już sam.

- Boże Martin - powiedziałam wystraszona, klękając przed nim. Ten leżał stękając z bólu.

- Vivien? - zapytał, próbując się podnieść, ale mu na to nie pozwoliłam.

- Tak to ja. Martin co to było?! - cicho wrzasnęłam do niego.

- To nic takiego - mruknął, a widząc mój wzrok, dodał: - Kolega z dawnych lat

- Wstawaj, idziemy do mnie, muszę cię opatrzyć - rzekłam, pomagając mu wstać. Dostałam wcześniej smsa od Vinca, że gdzieś jedzie i nie będzie go chwilę, więc mogłam go zabrać do siebie. Nie mogłam go tak zostawić. Obiecałam mamie, że będziemy sobie pomagać, mimo wszystko.

Kiedy już byliśmy w domu, ściągnęłam szybko torbę z ramienia i pokierowałam nas do łazienki, gdzie posadziłam chłopaka na muszli klozetowej. Otworzyłam szafkę, aby wyciągnąć apteczkę i opatrzyć mu wargę, która była przecięta, tak samo jak łuk brwiowy. Patrząc na zaczerwienienie koło oka, wiedziałam, że pojawi się tam siniak.

- Jak tak na ciebie patrze, to jesteś w sumie ładna, Vivien - powiedział, kiedy przyłożyłam mu wacik nasączony wodą utlenioną do wargi.

- Ja wiem, że jestem ładna - powiedziałam.

- Skromna jak zawsze - mruknął, uśmiechając się cwanie.

- No, a jak inaczej? - odparłam, oczyszczając mu ranę na łuku brwiowym.

- Wiesz co? Lubię cię denerwować - wyznał, tak nagle. No popatrz, nie wiedziałam o tym.

- Och, naprawdę? Zauważyłam - mruknęłam, naklejając mu plaster na wargę i łuk brwiowy. Wcześniej posmarowałam mu maścią brzuch, który był ubity.

Empire Of Power Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz