VIII. Skoro tak chcieli w to grać, niech grają.

22 4 14
                                    

───────────────────────────────────────────────────────

Skylor Chen wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze, czesząc włosy.

Jej lekko ciemniejszą twarz okalały rude pasma. Od zawsze układały się idealnie, tak jak chciała. Chciałaby, aby choć w połowie jej życie było tak łatwe. Perfekcyjne. Dlatego starała się usuwać nieidealne elementy z niego, zanim zniszczą jej piękny obrazek.

Ujrzała w lustrzanym odbiciu sylwetkę swojej przyjaciółki. Nya siedziała na łóżku i czytała książkę. Skylor doszła do wniosku, że dziewczynie znacznie ładniej było w dłuższej fryzurze, ale postanowiła nie być niemiła. Włosy do końca brody też miały swój urok, kiedy były jeszcze tak niechlujnie obcięte.

Dostrzegała w niej wiele podobieństw do jej starszego brata. Choć ona miała jaśniejszą skórę, oczy mieli identyczne, spojrzenia obojga błyskały jakimś dziwnym żarem. Ich wzrok zawsze ją fascynował. Ich wyraz twarzy, pełen determinacji był zawsze ten sam. Mimo, że na pierwszy rzut oka wydawali się od siebie bardzo różni, Skylor nawet w nocy rozpoznałaby członka rodziny Smith.

Od dobrych dwóch lat, z wieloma przerwami na przelotne zauroczenia, Skylor była zakochana w Kaiu. Zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że jej serce jest złamane, a więc przynajmniej kochała po przyjacielsku ze wzajemnością Nyę.

— Widziałaś gdzieś Seliel? — spytała nagle Nya, kiedy uniosła ku niej wzrok. — Miała mi oddać naszyjnik, ale gdzieś ją chyba wcięło od końca lekcji.

— Podejrzewam, że albo poszła na jakąś nielegalną imprezę albo coś robi z Pixal — wzruszyła ramionami. Seliel chodziła swoimi ścieżkami i właściwie Chen to nie przeszkadzało. Przynajmniej nie musiała się z nią kłócić.

— Mam wrażenie, że się izolujemy od Pix — westchnęła cicho Nya, która wyjęła telefon i zaczęła z kimś pisać. Skylor odłożyła szczotkę na półkę i przysiadła się obok niej, po czym się uśmiechnęła.

— Lloyd? — spytała, nie będąc pewna, czy kontakt na Messengerze "leloyd" to na pewno on.

— Tak — zaśmiała się cicho Nya, po czym jęknęła, kiedy Sky ją szturchnęła.

— Nieźle, Nya, masz jakiś kontakt z płcią męską — oznajmiła dramatycznym tonem.

— Przestań. Przecież to mój przyjaciel od zawsze — mruknęła cicho oskarżycielsko.

— Wiem, wiem. Ciężko go nie lubić, jest uroczy — stwierdziła, kładąc się na łóżku.

— Sky — zaczęła Nya, po chwili ciszy. — Słyszałaś co powiedziałam?

Chen westchnęła cicho.

— Nie wiem, Nya. Nie chcę o tym rozmawiać — powiedziała, czując się źle z myślą, że to najczęstsza wymówka jej rodziców, kiedy poruszała inne tematy niż szkoła lub rodzinny biznes. Nic dziwnego, bowiem jej matka miała znacznie ważniejsze sprawy na głowie, choćby próba rozwodu z jej ojcem.

— Ja też nie, ale wydaję mi się, że powinnyśmy. Znasz ją najdłużej i na pewno wiesz, że łatwo ją zranić. Teraz jest jej najciężej, kiedy wszystko jest takie nowe — zaczęła Nya, czekając na jej reakcję.

Kolejna wspólna cecha z Kaiem. Nadmierna opiekuńczość.

— Po prostu... nie jestem pewna, czy Pixal do nas pasuje — odpowiedziała rudowłosa, czując lekkie ukłucie w sercu.

— Przecież każda z nas jest inna — zaprotestowała Smith. — Inaczej byśmy się tak często nie kłóciły, ale też byśmy się tak dobrze nie uzupełniały.

Cień nad NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz