T r z y

59 6 8
                                    


- Czy ty naprawdę napisałaś „mózg" przez „u" i „k"? „Muzk"? Masz ty godność i rozum mojego ucznia? – wzdycha pan Phelps.

- Ja... ja myślałam wtedy o rzeczach ważniejszych niż ortografia – mówi płaczliwym głosem Katherine Canzie.

- Ach tak? Pewnie myślałaś o panie Tomie, który jak widać nie wie, że w klasie się nie śpi – nauczyciel uderza dłonią w ławkę Toma Pierre.

Obserwuję całą scenę siedząc w kącie. Spoglądam na Ann, która siedzi dokładnie dwa pulpity dalej ode mnie. Pożyczyła mi koszulkę, żebym „wyglądała jak człowiek". Jest to czarny t-shirt z nadrukiem głoszącym „PO CURZ MI ORTOGRAFJA, KJEDY MAM METAL?". Czuję się zażenowana. Czy celowo wzięła tę bluzkę, ponieważ przeczuwała, że pan odda nam dyktanda?

Sięgam do torby i wyciągam telefon. Bawię się nim przez chwilę, gdy nagle pan Phelps uderza w moją ławkę. Podskakuję na krześle i upuszczam telefon. Spada na ziemię, co widzę jakby w zwolnionym tempie – upada ekranem na drewniane panele, a szkło rozpryskuje się na miliony malutkich kawałeczków. Z rozpaczą podnoszę aparat i widzę pęknięcie, które przypomina siatkę pająka.

- Panno Sullivan, czemu używa pani telefonu na lekcji? – pyta nauczyciel.

Jednak ja go nie słucham. Patrzę na urządzenie, na które zbierałam tak długo. Błagam, niech to będzie tylko snem. Wyciągam rękę przed siebie i skupiam się na telekinezie. Niech kawałki szkła powrócą do szybki i zmienią się w całość. Proszę...

Moja głowa uderza o ławkę. Przez chwilę nic nie widzę, jednak zaraz podnoszę wzrok. Nauczyciel stoi przed blatem Katherine Canzie.

- Czy ty naprawdę napisałaś „mózg" przez „u" i „k"? „Muzk"? Masz ty godność i rozum mojego ucznia? – wzdycha pan Phelps.

- Ja... ja myślałam wtedy o rzeczach ważniejszych niż ortografia – mówi płaczliwym głosem Katherine Canzie.

- Ach tak? Pewnie myślałaś o panie Tomie, który jak widać nie wie, że w klasie się nie śpi – nauczyciel uderza dłonią w ławkę Toma Pierre.

Zaraz. Mam uczucie potwornego deja vu. Przed chwilą chyba mówił to samo. Wtedy wyciągnęłam telefon i zaczęłam się nim bawić. Pan podszedł do mnie, a ja upuściłam moje urządzenie. Nachylam się ku torbie i wertuję kieszonki. W jednej z nich jest telefon.

Jego ekran jest cały.

Nagle słyszę klapnięcie w mój pulpit. To musi być pan Phelps.

Tym razem jednak nie zbiję telefonu.

- Panno Sullivan, czego panna szuka w swojej torbie? Na lekcji powinnaś słuchać nauczyciela – mówi srogim głosem.

- Szukałam tylko zeszytu. To nic takiego. – Mój głos drży.

Nauczyciel odchodzi.

Co to do cholery było? Czy to był tylko sen? To nie był wytwór mojej wyobraźni, jeśli mam na sobie koszulkę Anne.

Delikatnie odsuwam krzesło. Metal zgrzyta jadąc po drewnie, lecz ja potrzebuję tylko małego dowodu. Spoglądam na swój brzuch i zauważam słowo „CURZ". Dokładnie tak, jak przed chwilą.

To nie mógł być sen.

A więc co to miało być?

Ostry, przenikliwy dźwięk dzwonka rozbrzmiewa w całej sali. Podrywam się z siedzenia i ochoczo pakuję swoje książki. Ann mnie mija i szepcze „łazienka". Kiwam głową i wybiegam z sali. Kieruję moje kroki ku damskiej toalecie. Muszę komuś o tym powiedzieć.


TimelinesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz