Rozdział 21 (2/7)

1.2K 34 0
                                    

OLIVIA

- Majka to był jednak głupi pomysł. Przepraszam ze cię z sobą zabrałam.
Zwróciłam się do przyjaciółki. Miałam teraz wyrzuty sumienia, że poszła ze mną. Gdyby nie to teraz marzłabym sama a ona była by bezpieczna w rezydencji. Uciekliśmy przez okno w tym, co miałyśmy na sobie, czyli niewiele. Krótkie szorty, topy na ramiączkach a na stopach skarpetki i trampki nie były najlepszymi strojami na ucieczkę. Do tego nie wiedziałyśmy, w która stronę mamy iść, robiło się zimno i z każdą minuta jeszcze ciemnej. Najchętniej podkuliłabym ogon i wróciła do tego domu, ale nawet nie wiem, w która stronę musiałybyśmy się cofnąć.Nie miałyśmy zegarka, ale wydaje mi się, że błąkaliśmy się po lesie już bardzo długo.
- Nie był głupi, tylko my nieprzygotowane. Poza tym ty mnie do niczego nie zmusiłaś
- Przepraszam cię Majka, zadziałałam pod wpływem impulsu, a teraz umrzemy w tym lesie z zimna …przez moją głupotę.
-Oli bynajmniej razem.
Przytuliłam przyjaciółkę i szłyśmy dalej. Moja nadzieja już umierała, bo nie widziałam szansy na wydostanie się z stad. Szłyśmy jeszcze kawałek, ale obydwie już opadałyśmy z sił, co chwilę potykając się i przewracając się na zmianę. Niedaleko zobaczyłyśmy duże drzewo i postanowiłyśmy ostatkami sił do niego dojść, aby odpocząć, chociaż chwilkę. Nie przeszkadzało mi już to, że robimy hałas, bo kto nas tu usłyszy, wiewiórki? Usiadłyśmy wyczerpane pod nim. Byłam głodna, zamęczona i trzęsłam się z zimna do tego strasznie chciało mi się spać. Moim jedynym marzeniem w tym momencie było położyć się i zasnąć. Majka też ledwo się trzymała. Położyła się pod drzewem i zaczęła odpływać ledwo mówiąc do mnie.
- Oli nie możemy zasnąć…musimy być przytomne.
Wzięłam z niej przykład i ułożyłam się obok przytulając ją do siebie.
- Wiem Majka, wiem…
Moje powieki robiły się coraz cięższe i nie umiałam utrzymać ich otwartych. Ostatni raz zerknęłam na przyjaciółkę, która już odpłynęła. Szepnęłam do niej przepraszam i moje oczy zaczęły się zamykać a ja odpływać i wtedy poczułam na sobie coś ciepłego. Miałam uczucie, że się unoszę. Czy tak wygląda śmierć i ja umarłam a teraz idę do lepszego świata? Nie wiem, ale to przyjemne ciepło, które mnie otacza powoduje, że całkowicie zatracam się w ciemności i gdzieś jak za mgły słyszę tylko
-Nie zasypiaj…nie możesz mnie zostawić…kochanie…
Z mojej ciemności wyciąga mnie odgłos pikania koło ucha, ale nie mogę otworzyć oczu. Mam wrażenie, że ktoś przykleił mi powieki i nie mogę ich podnieść. Próbuję raz, drugi…czwarty…dziesiąty i nic. Odpuszczam sobie tą próbę, bo wykończyła mnie tak jakbym ćwiczyła wiele godzin na siłowni i ponownie daje się objąć ciemności. Może to jeszcze nie mój czas, aby opuścić jej ciepłe ramiona…
Nie wiem ile czasu spędziłam z nią, ale teraz ponownie wyswabadzam się z jej objęć i próbuję otworzyć oczy. Pierwsza próba...nic, druga próba …lekko je podnoszę i mrużąc widzę nad sobą biały sufit i jakąś lampę.Otwieram je szerzej i rozglądam się na boki nie wiedząc gdzie się znajduje a moje serce gwałtownie przyspiesza. Koło mojego ucha rozlega się głośny pisk jakieś maszyny, co przyprawia mnie o ból głowy a do pomieszczenia, w którym się znajduję wbiega kobieta ubrana na biało a zaraz za nią jakiś mężczyzna. Nie znam ich i się boję a moje serce jeszcze szybciej bije i mam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Czuję jak kobieta coś robi przy mojej ręce a kątem oka dostrzegam strzykawkę. To nie pozwala mi się uspokoić a wręcz powoduje jeszcze większą panikę. Facet, który przyszedł za nią przytrzymuje mnie na łóżku i stara się uspokoić mówiąc coś do mnie, ale poprzez to, że nie wiem, co się dzieje nic do mnie nie dociera. Po chwili kobieta się wycofuje a ja jakbym się uspokajała. Nie słyszę aby maszyna głośno pikała, a moje ramiona zostają uwolnione z jego uścisku. Nagle drzwi otwierają się z hukiem i wpada przez nie brunet krzycząc:
- OBUDZIŁAŚ SIĘ? Doktorze, co z nią? Co tu się stało? Czemu te maszyny tak głośno pikały? Nic jej nie jest?
Czyli jestem w szpitalu podłączona do jakiejś maszyny, która monitoruje moje serce tylko, po co? Obserwuję, co się dzieje i nic się nie odzywam.Jak się okazuje mężczyzna, który przed chwilką mnie uspokajał jest lekarzem i właśnie cos tłumaczy Cadenowi a do mnie wróciły ostatnie wydarzenia.
Krzyczenie Cadena na mnie, ucieczka, las i Majka! Podnoszę się gwałtownie a ta maszyna znowu się odzywa.
Lekarz z brunetem obracają się w moja stronę a pielęgniarka próbuje mnie uspokoić.
-Kochana spokojnie.Podałam ci wcześniej środki uspokajające, które widocznie jeszcze nie zadziałały, ale jesteś bezpieczna.Połóż się dziecko …
Chciałam jej przerwać otwierając buzię, bo w tym momencie było dla mnie najważniejsze gdzie jest Majka i czy żyje, ale...
-……
Próbowałam coś powiedzieć, jednak miałam tak suche gardło, że nie umiałam z siebie wydać żadnego głosu.
- Byłaś długo nieprzytomna, więc masz wysuszone gardło, dlatego pij małymi łyczkami Olivio.
Przytaknęłam na zgodę a w międzyczasie Canden podszedł do mnie z szklanką wody, w której była rurka i przybliżył mi ją do ust. Zaczęłam powoli pić, gdy on poprosił lekarza o zostawieni nas samych. Gdy już miałam dość odsunęłam usta od rurki i odezwałam się bardzo cichym głosem.
-Co z Majką… gdzie jest?
- Jest w pokoju obok i żyje. Tony jest z nią od momentu, kiedy was znaleźliśmy. Obudziła się dwa dni temu, a ty byłaś nieprzytomna dłużej.
-Ile?

Odzyskana (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz