Rozdział 22 (3/7)

1.2K 33 0
                                    

DON FRANK

Gdy niecałe dwa tygodnie temu chłopaki moi synowie i przyszły zięć przywieźli Olivię do mojego domu byłem szczęśliwy. Moja córka, nasza córka wróciła tam gdzie jej miejsce, do swojego domu, do swojej rodziny. W rzeczywistości wyglądała jeszcze piękniej niż na zajęciach. Jest bardzo podobna do swojej matki i równie piękna jak ona. Jedyna różnicą są oczy. Sophia ma brązowe niczym gorzka czekolada, a natomiast Olivia niebieskie jak błękit oceanu. W momencie, kiedy Caden przeniósł sapiąca przez próg drzwi wiedziałem, że czeka mnie trudna rozmowa z nią i nie myliłem się. Było naprawdę ciężko a jej reakcja była taka jak się spodziewałem. Jednak jej zachowanie po wybuchu Cadena zaskoczyło nas wszystkich i gdy powiedział nam, że uciekły przez okno – tego nikt się nie spodziewał. Nie ucieczki, bo i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będą chciały to zrobić, ale tego jak to zrobią już nie. Wyjście przez okno, zejście po drzewie i przekroczenie nie niskiego ogrodzenia- musiały być naprawdę zdesperowane skoro posunęły się do tego. Zebrałem szybko wszystkich moich ludzi będących w rezydencji i ruszyliśmy na poszukiwania podzieleni na grupy.Caden z Tonym i kilkoma chłopakami poszli szukać dziewczyn z przodu domu, Michael i Liam wraz z innymi chłopakami na tyły, Greyson i ja z resztą grupy postanowiliśmy przeszukać dom, natomiast nasze partnerki zostały w salonie. Sophia była zapłakana, że znowu może stracić córkę, ale Izabella i Ava starały się ja pocieszyć. Szukaliśmy ich naprawdę długo zaglądając w każdy zakamarek sprawdzając czy nie zostały jakiegoś śladu gdzie mogły uciec. Była to złudna nadzieja, bo dom znajdował ssie daleko od miasta na samym środku lasu abyśmy mieli prywatność i niepotrzebnych świadków, gdy musieliśmy kogoś „ugościć” w piwnicach rezydencji. Moja komórka się rozdzwoniła.Czekałem na wiadomość i po raz drugi w życiu się bałem tego, co usłyszę na temat mojej córki, Popatrzyłem na telefon...Dzwonił jeden z moich ludzi.
- Słucham Chris?
- Don znaleźli je.Są nieprzytomne i ledwo żyją.Caden kazał podstawić auta pod bramę.             
- Zrób jak kazał.
Rozłączyłem się i przekazując Liamowi wiadomości ruszyłem do salonu do żony. Nie minęło wiele czasu a siedzieliśmy już z Greysonem i jego żoną w autach jadących do szpitala za resztą. Odkąd dziewczyny wylądowały w nim i udało się im pomoc bywaliśmy, u Olivii codziennie, czasami zastępowaliśmy Cadena, który gdy tylko mógł siedział przy niej cały czas nawet w nocy. Ale on też musiał wypocząć i zajmować się swoją „pracą”, wtedy wyganialiśmy go do domu z jego ojcem. Majka wybudziła się wcześniej.Przy niej czuwał mój młodszy syn, któremu zależało na niej, co było widać gołym okiem. Kto wie może znalazł swoją druga połówkę, ale to czas pokaże.
Siedziałem w swoim gabinecie i ogarniałem papierkowa robotę, która przez ostatnie wydarzenia trochę zaniedbałem i musiałem ja teraz ogarnąć, gdy zdzwonił mój telefon. Zerknąłem na wyświetlacz… dzwonił Caden.
- Don Frank…Olivia się obudziła.
- Co z nią?
- Szedłem właśnie do niej, kiedy zobaczyłem jak wbiega do niej pielęgniarka i lekarz. Musieli jej podać leki uspakajające, bo wpadła w panikę a serce jej gwałtownie przyspieszyło. Gdy już myśleliśmy, że się uspokoiła sytuacja ponownie się powtórzyła, bo bała się o Majkę. Powiedziałem jej gdzie jest i międzyczasie leki zaczęły działać a ona zasnęła.Wykorzystałem moment i poszedłem do lekarza. Jutro Olivie zabieram z szpitala i chcę zabrać ją do siebie. Zapewnię jej ochronę i…
- Wiem, dlatego zgadzam się i nie musisz nic więcej mówić. Postaraj się tylko ją do siebie przekonać w inny sposób niż ostatnio, bo takim wybuchem złości tylko ją do siebie zrazisz.
- Przepraszam za tamto, ale gdy usłyszałem, że tu nie zostanie porostu nie wytrzymałem, bo bałem się, że znowu ja stracę.
-Rozumiem cię synu, ale musisz się opanować. Widzisz jak się to skończyło...Jest taka podobna do mojej żony a twoje ciotki nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Ale masz jeszcze jeden problem.
- Jaki?
- Majka…

CADEN

- …Majka…
Cholera mój przyszły teść miał rację. Przez kilka dni obserwacji jej zauważyłem, że dziewczyny praktycznie się nie rozstaja, a teraz ona miała zamieszkać ze mną a jej przyjaciółkę Tony dzisiaj ma zabrać do swojego domu, do domu rodzinnego Olivii. Muszę przemyśleć jak jej to powiem żeby nie było z tego żadnej afery, bo teraz jej jest potrzebny spokój a nie dodatkowe nerwy. Tony rozmawiał o tym z Majką i ona niechętnie, ale się zgodziła stawiając mu jedne warunek - że będą się z sobą codziennie widywać. To akurat jest możliwe. Co prawda mój dom znajduje się godzinę jazdy od ich rezydencji, ale często mamy wspólne sprawy, więc gdy my będziemy się nimi zajmować dziewczyny mogą spędzać razem czas i nie tylko. Muszę pogadać o tym z przyjacielem, aby czasem też zorganizować jakieś spotkanie w czwórkę lub nawet w większym gronie, aby pokazać jej, że mi zależy na niej i nie tylko mi. Oczywiście jak zostaną same to tylko pod czujnym okiem ochrony, a jeśli stanie się jej coś podczas mojej nieobecności bez wahania odstrzelę tych, którzy mieli przy niej dyżur i nie ważne czy będzie o tylko jeden czy 10 ludzi.
-Przekonam ją jakoś Don Frank.
-Powodzenia Caden i do zobaczenia.
Po tych słowach rozłączył się a ja zacząłem zastanawiać się jak najłagodniej przekazać jej tą informację, a następnie czy moja kruszyna ma spać od razu w moim łóżku czy może nie. Po przemyśleniu szybko za i przeciw stwierdziłem, że lepiej, aby miała swoją sypialnię… na razie. Oczywiście cudownie było by mieć ją od razu w swoim łóżku, chociaż mielibyśmy tylko koło siebie leżeć, ale przede wszystkim musiałem zdobyć najpierw jej zaufanie, a lokując ją w swojej sypialni na pewno bym go nie zdobył. Postanowiłem, że jej sypialnią będzie pokój gościny, który przylega do mojego. Z tą myślą poszedłem do kuchni gdzie gosposia krzątała się przy blacie przygotowując obiad dla mnie i moich ludzi.
-Anno przygotuj jutro rano pokój gościnny obok mnie dla mojej przyszłej narzeczonej. Zawsze mają tam być świeże kwiaty – róże i frezje.
Z tym drugim wiem, że może być problem, bo frezje nie są dostępne przez cały rok ale chociaż miałbym wybudować pieprzoną szklarnię żeby hodować dla niej te kwiaty zrobię to, byle byłaby szczęśliwa.Z mojego zamyślenia wyrwała mnie Anna.
-Dobrze szefie, czy jeszcze jakieś zalecenia?
-Nie na chwilę obecną to wszystko.
Dziś zjadłem obiad wyjątkowo w kuchni, po czym ruszyłem do garażu z zamiarem pojechania po rzeczy mojej kruszyny. Przekraczając próg jej rodzinnego domu powitali mnie jej rodzice. Zauważyłem, że niedaleko drzewo stały już jej torby.
-Witaj synu.
-Dzień dobry Don Frank, Sophio.
- Byliśmy odwiedzić nasza córkę w szpitalu.Spała, gdy tam przyjechaliśmy, więc jej nie budziliśmy, ale jutro cię czeka ciężki dzień. Czy chcesz abyśmy ci towarzyszyli jutro?
-Dziękuję, ale muszę sam to zrobić i powiedzieć jej gdzie będzie teraz mieszkać. W razie, czego będzie ze mną ochrona jakby chciała urwać mi jaja.
Zażartowałem i ruszyłem w stronę jej walizek, które zagarnąłem i wrzuciłem do auta żegnając się z teściami. Pakując torby do bagażnika stwierdziłem, że ma strasznie mało rzeczy i będę to musiał wkrótce zmienić.
Następny dzień
Dzisiaj mam jechać odebrać moją kruszynę z szpitala. Dzisiaj rano miała mieć jeszcze zrobione badania kontrolne, a lekarz nie miał jej zdradzać, że dzisiaj ją zabieram. Sam chciałem przekazać jej tą radosną wiadomość i chyba a raczej radosną dla mnie, bo zabieram ja do siebie. Sięgam po komórkę i sprawdzam godzinę. Niedługo będę musiał po nią jechać i żeby nie marnować czasu wstaje z łóżka i idę pod prysznic po drodze zgarniając świeże bokserki, niebieskie żinsy i czarny t-shirt oraz skórzaną kurtkę.Gdy jestem gotowy zgarniam leżącą na moim fotelu przygotowaną dla niej wczoraj torbę z ciuchami na wyjście. Wracając od jej rodziców do domu zajechałem do sklepu i konsultując się z Majką dowiedziałem się, jaki rozmiar nosi Olivia, co znacznie ułatwiło mi zakup bielizny i stroju na wyjście wraz z butami. Po śniadaniu, wydaję ostatnie polecenia gosposi i chłopaka a następnie ruszam do auta, aby pojechać do szpitala. Tam ruszam do gabinetu po wypis i zalecenia dla niej a następnie do jej sali. Zanim wejdą obserwują ja przez szybę w drzwiach. Mała już nie śpi tylko siedzi na łóżku i wpatruje się zamyślona nad czymś w okno. Odsyłam chłopaków do auta a sam wchodzę do niej. Na dźwięk otwieranych drzwi obraca głowę w moim kierunku, a ja nie mogę oderwać od niej wzroku…jest taka piękną.
- Kochanie przyniosłem ci ubrania i kosmetyki. Dzisiaj wychodzisz a ja mam już twój wypis i zalecenia.
-Gdzie…gdzie mnie zabierasz?


Odzyskana (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz