ROZDZIAŁ III

104 5 0
                                    

Budynek, przed którym się znajduję jest ogromny. Jego monumentalność i surowość wyglądu mnie przytłacza. Wzbudza niepokój i obawę przed tym, jak wielki błąd popełniam decydując się na przekroczenie bramy tego odwzorowanego więzienia.
Ale czy miałam jakiś wybór? Czy mam jakiś w tym momencie?
Rozglądam się wokoło starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Trawnik jest bardzo zadbany, drzewa starannie przycięte. Po mojej prawej znajduje się niewielki park - parę metalowych ławek, kolejne dróżki dla spacerujących, ale ani jednej żywej duszy.
Wszystko budzi się do życia. No może poza lampionami zawieszonymi po bokach drzwi wejściowych, które tracąc swój blask powoli zaczynają zamierać.

Stajemy przed wejściem mojej wyroczni. Moja przewodniczka, której imienia wciąż nie poznałam kieruje mnie do środka, gdy drzwi się otwierają. Staram się nie pokazywać strachu, jednak gdy jestem już w środku czuję się jak zwierzę w potrzasku. Pragnę stąd uciec.

-Nie znam twojego imienia - stwierdzam.

-Lisa. - Odwraca się w moją stronę i wskazuje dłonią kolosalną tablicę zajmującą połowę ściany. - Tam znajdziesz rozpis całego dnia, grafik obowiązków, regulamin oraz najważniejsze wydarzenia. Pokój zaraz zostanie ci przydzielony.

***

Pokój jak pokój. Nie ma w nim nic interesującego ani ujmującego. Łóżko, ... a właściwie dwa.

-Lisa? Kto będzie spał na drugim łóżku? - pytam z lekką irytacją. Nie ukrywam, że mi się to nie podoba. Wystarczy jedna sierota w tym pokoju.

-Amy. W twoim wieku. Jej rodzice zgineli w wypadku samochodowym. Powinnyście się polubić.

Ta, jasne. Niby dlaczego? Dlatego, że obie jesteśmy same? Dlatego, że dzielimy ten sam pokój, czy może dlatego, że wypisali to w pieprzonym regulaminie. Cała perspektywa tego miejsca zaczyna działać mi na nerwy. Gdzieś głęboko w sobie czuję jak cześć mnie ulatuje w przestrzeń - ta dobra i niewinna część. Zostaje tylko ta, która uśpiona nagle budzi się we mnie i wypełnia uczuciami beznadziei, wyczerpania i przede wszystkim buntu. Mój umysł, moje ciało zwraca się przeciwko całemu światu, a przede wszystkim przeciw temu całemu ośrodkowi dla wyrzutków. Mimo bogatych refleksji na temat współdzielenia tego pokoju z Amy, jakimi chcę się podzielić z Lisą, mówię tylko : Jasne. Lisa spogląda na mnie po raz ostatni i wychodzi bez słowa. Może to dobrze. Nie chce już nic słyszeć na temat tego miejsca.

Siadam na skraju starannie pościelonego łóżka, unoszę torbę i kładę ją tuż przed sobą. Właściwie nie mam nawet ochoty się wypakowywać. Coś wciąż podpowiada mi, że nie powinnam się rozgaszczać na dobre. Wyjmuje jedynie zdjęcie znalezione w mamy portfelu, który znajduje się pod warstwą ubrań. Nie mogłam go wyrzucić.

Biorę fotografię w ręce, wpatruję się w nią a oczy przysłania przeklęta smuga łez. Nie płacz nie płacz nie płacz nie płacz! Nakazuję sobie w myślach. Jednak na marne. Łzy, jedna po drugiej spływają rysując na moich policzkach drogi rozpaczy -drugi raz, gdy od śmierci mamy moja słabość nade mną góruje. Nagle ktoś pociąga za klamkę a do środka wchodzi jakiś chłopak. Szybko ocieram dłonią mokre ślady i jak na wznak staję na równe nogi.

-Heeej - powiedział wysoki i postawny blondyn. - Szukam Amy. Myślałem, że ją tutaj znajdę.

-Jak widać, nie ma jej tutaj - odpowiedziałam, może zbyt opryskliwie.

Chłopak rozgląda się nerwowo po pokoju byle, by tylko nie spoglądać na mnie. Źle się z tym czuję i zaczynam żałować, że w ogóle się odezwałam.

-Jestem jej nową współlokatorką. Nie miałam okazji nawet jej poznać, a więc ... - urywam w pól zdania.

Do środka wchodzi wysoka, uśmiechnięta dziewczyna. Jej włosy są różowe na końcach i sięgają zaledwie do ramion. Jej ubiór za pewne nie należy do tych czysto przewidywalnych. Czerwony top na ramiączkach, skórzane i obcisłe spodnie, toporne glany na nogach. Nie wspominając o tatuażach, które pokrywają dosłownie całe jej ręce i kolczykach: w nosie, na obu brwiach(nie jeden oczywiście), w dolnej wardze, w górnej również. Cały dzień zajęłoby mi wymienienie ich wszystkich.

-Josh, co to za jedna? -Jej głos brzmi równie pretensjonalnie jak mój, gdy tylko zobaczyłam dwa łóżka.

-Mnie nie pytaj. Nie znam jej, ale mam przeczucie, że nie bez powodu wnieśli tutaj drugie łóżko.

-Halo? Jestem tutaj, gdyby ktoś nie widział. Nie potraficie zadać mi jednego pieprzonego pytania? - Jestem wściekła. Nie lubię, gdy ktoś traktuje mnie jak powietrze. Zwłaszcza teraz, kiedy cała poprawność uleciała ze mnie już dawno temu.

Wszyscy milczą. Amy i Josh wpatrują się we mnie, jak gdyby zobaczyli ducha. Zapewne nie tego się spodziewali. Czy ja sama się tego spodziewałam. Chyba nie.

-Przepraszam. Masz rację. - To Amy. - Jak masz na imię? - Po jej niemiłym tonie głosu ślad zaginął. Wbrew mojemu pierwszemu wrażeniu jakaś część mnie widzi w niej dobrą i miłą osobę.

-Molly. Molly Johnson. Ja też przepraszam. Zareagowałam nieco przesadnie. - Z serii : niedopowiedzenie roku. Może i poprawność uleciała, ale trochę pokory jeszcze mi zostało.

-Może ja lepiej was zostawię? - zapytał Josh cofając się w stronę wyjścia. - Przyjadę po ciebie po kolacji. - To do Amy oczywiście. - I tak miałem jeszcze wpaść do Jamesa.

-Okey. Pozdrów go i proszę powiedz mu, żeby nie pakował się już w żadne kłopoty.

-Sama mu to powiedz. Wpadnie dzisiaj. Ma te całe zajęcia z dzieciakami. - Josh się uśmiecha. - Nigdy nie zrozumiem tego gościa. Ktoś musiał chyba przedzielić jego osobowość na pół.

Josh wychodzi i zostawia nas same. Amy siada na swoim łóżku. Wciąż wydaje się skrępowana moją obecnością. Nawet mnie samą krępuje moja obecność. Ja leżę na miękkim materacu i spoglądam na nią chwilę po czym kieruję swoje spojrzenie na sufit. Ku mojemu (nie) zaskoczeniu jest biały. Ten budynek zdecydowanie przedawkował tym kolorem.

Po chwili dziewczyna o zwariowanym wyglądzie wstaje i rusza, by usiąść na krawędzi mojego łóżka. Ku mojemu zdziwieniu przeciska się na jego drugą stronę, kładzie się tuż obok mnie i obraca spoglądając w moją twarz swoimi błyszczącymi i żywymi zielonymi oczami.

- Wiesz co? Ja chyba już zaczynam cię lubić Molly.







Przypadek Molly JohnsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz