*Bohaterką tego rozdziału jest dziewiecioletnia Karolina*
Wracałam autem z rodzicami z nad morza. W rękach trzymałam maskotkę Huggiego Wuggiego, którą kupiła mi mama. Wytłumaczyłam jej że to postać z bajki. Gdybym powiedziała prawdę o tej zabawce mama napewno by mi jej nie kupiła. Nie grałam nigdy w tą grę, ale widziałam dużo filmików na TikToku o tym potworze. Uznałam że jest zabawny.
- I jak córciu, podobały ci się wakacje? - zapytała mnie moja mama.
- Tak, było Huggyłastycznie. - odpowiedziałam śmiejąc się.
Usłyszałam jak moja mama mówi do mojego ojca ,,Co ona ma z tym Huggym Wuugym to ja nie wiem".
Moja mama nic nie rozumiała. Co jest w tym złego że podoba mi się ten potworek? No właśnie nic.
W połowie drogi zatrzymaliśmy się na lody. Wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się do lodziarni. Rodzice zamówili mi mojego ulubionego, mieszanego świderka. Gdy podeszliśmy do ławki zobaczyłam obok niej różowe futro. Jakby komuś wypadło lub zostało wyrwane. Wiem że żadne zwierzęta nie mają różowej sierści, więc to musiało być od jakiejś zabawki.
Gdy zjedliśmy lody wróciliśmy do samochodu. Wchodząc do auta coś różowego mignęłi mi przed oczami. Spojrzałam w kierunku lodziarni jeszcze raz lecz nic tam nie zobaczyłam, uznałam że musiało to mi się przywidziec.
Do domu wróciliśmy około 12 w nocy. Byłam strasznie zmęczona więc poszłam spać. Wzięłam ze sobą przytulankę Huggyego Wuggyego. Zasnęłam w ciągu parenastu sekund.
Obudziła mnie głośna przerywająca się melodia. Gdy się rozbudziła nie odkryłam że leci ona z mojej nowej zabawki, której dodatkowo świeciły się oczy. Było to przerażające, gdyż nic nie wiedziałam że ma ona takie funkcje. Przecież odkryłabym to wcześniej. Nagle usłyszałam dźwięk rozbicia szkła. A potem delikatnie stawiane lecz, duże i ciężkie kroki. Po chwili usłyszałam kolejny trzask i lżejsze jednak równie przerażające dźwięki kroków.
Sparaliżowało mnie. Nie wiedziałam co robić. Miałam wielką nadzieję że zaraz obudzą się moi rodzice i coś z tym zrobią.
Nieruchomo wpatrywałam się w wejście do mojego pokoju. Miałam otwarte drzwi co sprawiało że bałam się jeszcze bardziej. Marzyłam by znaleźć się teraz w pokoju rodziców i przytulić się do mamy. Pierwszy raz w życiu się tak bałam. Nasłuchiwałam jak tajemnicze kroki rozchodzą się po calym domu. Gdy nagle zaczęły stawać się coraz głośniejsze. Te dwie osoby się zbliżały. Stały tuż przed moim pokojem.
Po paru sekundach, które trwały barfziej jak parę minut. Coś różowego zaczęło się wyłaniać zza framugi. Ujrzałam że to około 2,5 metrowa Kissy Missy. Strach nade mną całkowicie zawładną i nie mogłam ruszyć nawet małym palcem.
Nie wierzyłam w to że ona naprawdę istnieje myślałam że to fikcja. Stwór wymyślony na potrzebe gry.
- Tak, zostałam wymyślona na potrzebę gry. Ale dzięki takim naiwnym dzieciom jak ty zaistniałam naprawdę, skarbie. - Powiedziała Kissy Missy robotycznym a jednocześnie psychopatycznym głosem.
W tym momencie do pokoju wszedł jeszcze większy Huggy Wuggy. Musiał chodzić pochylony by nie uderzyć o sufit.
- Spokojnie, Karolino, to nie potrwa długo. - powiedział Huggy Wuggy tak samo przerażającym głosem co Kissy Missy, po czym się uśmiechnął przechylając głowę na bok.
Podszedł do mnie, a ja ze strachu zamknęłam oczy. Poczułam że się nade mną pochylił i mnie przytulił. Zaczął mnie ściskać coraz mocniej. Aż w końcu nie mogłam oddychać.
CZYTASZ
Killed by Huggy Wuggy
HorrorOpowiadanie o morderstwie Huggy'ego Wuggy'ego mojego autorstwa.