1

90 7 2
                                    

Zwykle ruchliwy Nowy Jork, dzisiaj jednak prawie pusty wskutek paskudnej pogody. Możliwe, że tylko kilka aut osobowych czy żółtych taksówek przejeżdżało na zewnątrz. Wiatr huczał niemiłosiernie i zanosił szalejące krople w różne strony, by później cisnąć nimi o ziemię. Kałuże przyozdabiały jezdnię i chodniki. Złote liście, rozmokłe na deszczu, leżały, niczym dywan, na brukowej posadzce. Z poziomu apartamentu na dwunastym piętrze miała nawet dobry widok na to co działo się na dole.

Apartament nie był za duży, ale był to trafny wybór jak na studentkę z zablokowaną kartą kredytową i wyszkoloną zabójczynię zarabiającą w niezbyt legalny sposób. Salon w jasnych, białych barwach połączony był z nowoczesną kuchnią idealnie spełniającą warunki pod różne (zazwyczaj dziwne) kulinarne eksperymenty Ukrainki, jedna nieduża łazienka i jedna sypialnia z wielkim łożem. I chociaż większą część sypialni i salonu zapełniały medale i puchary z łuczniczych czy szermierczych turniejów, które zdobyła Kate, Belova nie narzekała na brak miejsca i musiała przyznać, że polubiła ten, wprawiający ją w dumę, widok.

Krople stukały w okna i parapet, ale blondynce zdawało się to nie przeszkadzać. Na wpół leżąc na kanapie przykryta puchatym kocem i ubrana w fioletową bluzę (wcześniej należącą do młodej Hawkeye, a którą pożyczyła sobie na początku ich związku), co jakiś czas odwracała głowę od laptopa i wpatrywała się z zaciekawieniem w okno obserwując, która kropla jako pierwsza dotrze na sam dół aż po ościeżnicę. Przynajmniej to wydawało jej się o wiele ciekawsze niż praca. Z niechęcią wracała do czytania posiadanych informacji na temat kolejnej czarnej wdowy, którą musiała wyswobodzić spod chemicznej kontroli umysłu. Zazwyczaj przychodziło jej to z łatwością, bo albo nie znała ich osobiście, albo znała, ale nie były dla niej tak ważne jak Morozova. A teraz przerażała ją myśl o ich ponownym spotkaniu po latach. Co jej powie? Na pewno coś wymyśli, a jak nie to odejdzie bez słowa. Jak to w ogóle było możliwe, że ona, Yelena Belova, siostra Czarnej Wdowy, i jej następczyni, bała się zwykłej rozmowy?

— Boo! — usłyszała za sobą na co podskoczyła i przyłożyła dłoń do serca.

— Kate Bishop!? — zawołała zszokowana, jak gdyby ktoś inny, niż własna współlokatorka, mógł ją przestraszyć.

Powinna była się tego spodziewać, jednak była tak zamyślona, że ani nie poczuła ciepłego oddechu dziewczyny na swoim policzku, ani nie usłyszała jej kroków, które, prawdę mówiąc, nigdy nie były zbyt subtelne i ciche, by mogła profesjonalnie się skradać.

Ale też nie mogła powstrzymać uśmiechu cisnącego się jej na twarz, widząc zadowolenie w oczach łuczniczki.

— A to kto? — zapytała Kate kładąc głowę na ramieniu Yeleny i wtulając się w nią od tyłu.

— Kolejna wdowa, którą muszę ocalić, najwidoczniej — odparła spoglądając na młodszą dziewczynę.

— Super... świetnie. Idę z tobą.

Skąd wiedziała, że Katherine będzie chciała iść razem z nią? Z jednej strony byłaby wdzięczna, że nie będzie musiała sama podróżować przez pół świata, a z drugiej nie chciała narażać swojej dziewczyny na niebezpieczeństwo związane z polowaniem na bardzo dobrze, wręcz wybitnie, wyszkoloną i bardzo niebezpieczną Czarną Wdowę, w szczególności, gdy nie wiedziała czego będzie mogła się spodziewać po Anastasiyi.

— O nie, nie, nie, Kate Bishop. Ty zostajesz — i gdy zauważyła, że Kate otwiera usta, by zapewne zacząć się wykłócać, że nie ma takiej opcji i że idzie razem z nią, Yelena dodała — Nie mogę pozwolić, by coś ci się stało.

— Nic mi się nie stanie, 'Lena. Masz do czynienia z zawodowcem — uśmiechnęła się mając nadzieję, że Belova ulegnie i pozwoli jej iść razem z nią.

— Z zawodowcem? — zaśmiała się. — Kate Bishop, zabawna jesteś!

Kate tylko na nią popatrzyła, jakby z urazą, ale nie zamierzała tak szybko ustępować.

— Okej, wygrałaś — stwierdziła po chwili namysłu — Masz rację. To może być bardzo niebezpieczne i może mi się coś stać, ale to nie zmienia faktu, że tobie też się może coś stać. Wiem, że jesteś świetnie wyszkoloną zabójczynią i tak dalej, ale za każdym razem, kiedy gdzieś wychodzisz to się o ciebie martwię. Więc proszę, pozwól mi z tobą iść — powiedziała błagalnym tonem — Obiecuję, że nie będę przeszkadzać i że będę na siebie uważać.

Yelena skinęła głową na znak, że się zgadza. Musiała przyznać, że Kate miała rację. Nigdy nie myślała nad tym, że młodsza dziewczyna aż tak będzie przejmowała się o jej bezpieczeństwo. Było to dla niej zupełnie nowe, ale nawet przyjemne uczucie: mieć kogoś komu na tobie zależy i troszczy się o ciebie.

Łuczniczka widząc znak aprobaty pocałowała dziewczynę w kącik ust i rzuciła jej się w ramiona.

Wiedziała, że prędzej czy później uda jej się przekonać Czarną Wdowę. I była z tego faktu naprawdę dumna.

— Dziękuję, dziękuję, dziękuję... — powtarzała.

— Okej, okej, Kate Bishop — Yelena poklepała ją delikatnie po plecach starając się odsunąć podopieczną Bartona od siebie — Starczy już tej miłości.

Katherine uśmiechnęła się doskonale wiedząc, że gdy nadejdzie noc to właśnie 'Lena będzie leżeć wtulona w nią nie zostawiając między nimi ani milimetra wolnej przestrzeni. Oczywiście wiedziała, że nie należy mówić tego na głos, bo wyląduje sama na kanapie.

𝐡𝐚𝐰𝐤𝐞𝐲𝐞 𝐢 𝐜𝐳𝐚𝐫𝐧𝐚 𝐰𝐝𝐨𝐰𝐚 - projekt: voyant, marvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz