To był zimny grudniowy dzień, dzień jak każdy inny.
Jednak nie dla swory z Wirginii zachodniej i pewnej zagubionej dziewczyny, która oddaliła się zbyt od grupy.
Spanikowana zaczęła nawoływać i pogwizdywać z nadzieją, że ktoś ją usłyszy.
Przecież nie mogli ot, tak zniknąć, pomyślała.
Miała nadzieję, że tylko się z niej zgrywają i pewnie zaraz ktoś po nią wróci.
- Ethan! Koniec żartów! Słyszycie! - szatynka zmarszczyła brwi, rozglądając się na boki. Była coraz bardziej przerażona zaistniałą sytuacją.
I faktycznie ktoś ją usłyszał, ale nie był to Ethan, ani nikt kogo z pewnością spodziewała się zobaczyć...
W leśnej gęstwinie, przykrytej częściowo śniegiem skrywał się ciemnobrunatny basior.
Zazwyczaj nie był zainteresowany ludźmi i omijał ich szerokim łukiem, ale ta dziewczyna była na ich terenie, który jak dobrze pamiętał, był ogrodzony i posiadał tabliczkę z nazwą ,,Teren prywatny" i ,,zakaz wstępu".
Więc co tu robiła ludzka dziewczyna? I co najważniejsze, jak dostała się na teren watahy???
Z pewnością nie była tu bezpieczna. Teren swory to nie plac zabaw dla ludzi i on doskonale to wiedział.
Dotarł do niego mocny zapach lilii, który na parę sekund zawrócił mu w głowie, tak że musiał nią potrząsnąć. Oczy zaczęły go szczypać, jakby ktoś sypnął mu w nie solą, a szatynka w oddali stała się wyraźniejsza. Miał wrażenie, że cały świat w jednej chwili się zatrzymał...
Gdy odwróciła się w jego stronę i ujrzał jej szaro zielone oczy, które nieraz nawiedzały go w snach, teraz były szeroko otwarte. Przypominała teraz bardziej przestraszoną łanie. Przepadł.
~ Moja~ Pomyślał...
Atena czuła, że coś jest nie tak, jak wtedy kiedy idziesz ciemną uliczką, a w głowie słyszysz cichy szept ,,Uciekaj''.
Zazwyczaj słuchanie instynktu, potrafiło uratować skórę. Atena dobrze o tym wiedziała, była dwudziestoczteroletnią kobietą z nie małym bagażem doświadczeń.
W lesie było cicho, za cicho. Jedynym dźwiękiem, jaki można było usłyszeć, był lekki i złowieszczy szum wiatru.
Atmosfera zrobiła się napięta, niczym dobrze nastrojona struna gitary akustycznej. Ptaki ucichły, wiewiórki pochowały się do swych kryjówek.
Atena poczuła dreszcz przechadzający się po jej kręgosłupie, który sprawił, że zesztywniała.
Uważnie ją obserwował, będąc jednocześnie nią oczarowanym, a zarazem nie mógł się pogodzić, że jego bratnią duszą została ludzka dziewczyna.
Słaba materia, delikatna niczym porcelana- pomyślał.
W dodatku nie mógł do niej podejść i oznajmić, że należy całkowicie do niego, bo tak postanowił księżyc w dzień jej narodzin.
Miał dwadzieścia siedem lat i był w pełni sił mężczyzną. Oczywiście jego Alfie nie przeszkadzałaby ludzka mate, wielu z jego braci je miało.
On sam miał swoje obowiązki i już dawno stracił nadzieje, że kiedykolwiek odnajdzie swoją bratnią dusze, którą znajdywało się po osiągnięciu pełnoletności, czyli dwudziestego raku życia. Po tym czasie szanse malały, z roku na rok...
Oprócz dziewczyny wyczuł jeszcze cztery inne osoby, które wycofywały się z ich terenów. Ewidentnie porzucili dziewczynę na pastwę losu.
Wiedział, że nikt po nią nie wróci. Została tu całkiem sama. Było mu jej żal.
Gdy Atena usłyszawszy szelest za nią, zerwała się do biegu. Instynkt wygrał ze świadomością, że napastnik ruszy za nią w pogoń. I tak właśnie się stało.
Jej puls przyspieszył, a gorąca krew zaczęła szybko krążyć w żyłach. Tak naprawdę sama nie wiedziała przed kim i czym ucieka.
Usłyszała za sobą głośne warczenie, oraz ciężki tupot łap, które z każdym krokiem były coraz bliżej.
To była przegrana walka, została przesądzona w chwili, gdy tylko ją zobaczył.
Wszystko działo się bardzo szybko.
Atena poślizgnęła się na śliskiej powierzchni i runęła twarzą w śnieżnym puchu.
O ironio zaraz tu zginę, pożarta przez jakieś dzikie zwierzęta, pomyślała.
Nie tak wyobrażała sobie swoją śmierć, zawsze miała nadzieję, że umrze ze starości otoczona przez swoich bliskich, w ciepłym łóżku. Widocznie los chciał inaczej.
Basior zatrzymał się tuż przed nią i czekał, aż dziewczyna wstanie. Nie chciał jej bardziej przerazić niż do tej pory.
Próbowała szybko się podnieść, lecz ugięły się pod nią kolana, gdy tylko zobaczyła przed sobą ogromną bestię.
Piękny, pomyślała w tym samym czasie, gdy zrobił krok w jej stronę.
Instynktownie zaczęła się cofać, aż uderzyła plecami o pień drzewa. Zesztywniała, to było silniejsze od niej samej.
Czuła się jak sarna stojąca przed rozpędzonym samochodem, z tą różnicą, że przed nią stał nierealnie wielki brunatny wilk.
Oczami, które nawiedzały ją co noc, przez parę ostatnich tygodni...
~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°
Witam kochani, po naprawdę długiej przerwie wracam do was z nową książką, mam nadzieję że wam się spodoba.
Wiem dobrze jak niektórzy z was kochali moje poprzednie pracę, które niestety straciłam bezpowrotnie razem ze starym kontem.
A więc miłego czytania i do zobaczenia wasza KB☺️
Jeśli ci się podobało zostaw mi gwiazdkę do dalszej motywacyjny ✨😍😘
CZYTASZ
Others
WerewolfCzym jest miłość, która została nam narzucona? Po co jest nam wolność, która i tak zostanie nam odebrana? Jego chabrowe oczy okazały się moją zgubą, prześladując mnie w snach, wyczekiwał tylko okazji do ataku. Był niczym grom z jasnego nieba, któr...