—Porozmawiajmy, Chan-Było ostatnim czego spodziewał się Bang po tym, kiedy Minho pojawił się w warsztacie-Na spokojnie-Patrzył na młodszego nie wiedząc, czy powinien się ma to zgodzić. Przyjaźnili się, traktował go jak brata, ale czy naprawdę powinni?
—O czym chciałbyś porozmawiać?
—O tym, co ostatnio między nami się dzieje-Westchnął zamykając za sobą drzwi biura Chan'a-Nie jest między nami dobrze. Musimy sobie to wszystko wreszcie wyjaśnić.
—Minho...-Lee usiadł na krześle naprzeciw biurka starszego.
—Nie czuje się temu winny, Bang. Nie możesz ukryć tego, że to ty zacząłeś. Wiesz, jak cholernie zależy mi na tym pieprzonym planie. Chce go wyciągnąć z pierdla, a nagle wyskakujesz mi, że powinienem przestać. Że narażam nas wszystkich, że to, że mi nie idzie to moja wina. To zabolało. Byłeś jedyną osobą, której przy tej zasranej akcji ufałem. Mówiłem ci wszystko, nie ważne co to było...-Przerwał. Jego głos łamał się i nie wiedział, czy będzie w stanie w ogóle wytrzymać tą rozmowę bez płaczu-To nadal boli, Chan...
—Przepraszam cię. Nie o to mi chodziło. Po prostu...wszystko zaczęło iść niezgodnie z planem. Wpakowaliśmy się w kłopoty z których nie potrafię nas wyciągnąć, boje się, że to nie skończy się dobrze. A obiecałem wam wszystkim, że wyjdziecie z tego żywo, wolni. Ufałem ci z tym planem, ale sam wiesz, jak wszystko szybko się posypało. Narażaliśmy zdrowie Jisung'a, prawie zostaliśmy na wszystkim przyłapani-Minho musiał przyznać mu racje. Wiedział, że tak było. Ale nie chciał dopuścić tego do siebie. Chciał miko wszystko dokończyć to co zaczął-Minho...
—Wiesz, że nawet jeżeli ty przestaniesz ze mną współpracować to sam to dokończę-Starł pojedynczą łzę płynącą po jego policzku-Nie mogę tego zostawić, Chan. Na tym planie opiera się całe moje gówniane życie! Nie mogę tego zostawić, nie ważne jak bardzo bym kurwa chciał!-Wstał gwałtownie z krzesła. Denerwował się...-Przepraszam cię za to wszystko, Chan. Jest mi po prostu trudno, a czuje się, jakbym stracił oparcie w was wszystkich...
—Nie mów tak. Nie straciłeś w nas poparcia. Nie pozwolę ci na to, żebyś robił to na własną rękę-Widział zdenerwowanie Minho-Nie chce, żebyś teraz o wszystko się obwinił, denerwował i w ogóle rzucił w cholerę. Nie o to chodzi. Powinieneś na chwile przystopować, Minnie. Gubisz się w tym wszystkim-I jak bardzo nie chciał przyznać racji, Chanowi. Ale musiał, bo wiedział, że ten ma racje. Jednak nie mógł porzucić planu, który realizował od tych kilku lat. Bo był on jedynym co powstrzymywało go od strzelenia sobie w łeb i to dosłownie. Bo był moment, kiedy wszystko straciło sens...
—Minho...odłóż to, błagam cię-Słyszał słowa Chan'a. Siedział skulony na kanapie w swoim salonie zalewając się łzami. Przykładał do swojej skroni pistolet i jak bardzo chciał strzelić! Tak bardzo chciał zakończyć wszystko co się działo. Nie mógł znieść tego wszystkiego. Nie potrafił-Minnie...
—Nie-Nie widział już nawet Chan'a, który podchodził do niego coraz bliżej-Nie mogę, Chan-Zaszlochał. Nie mógł wytrzymać obrazu, który ciagle pojawiał się przed jego oczyma. Listu swojej matki, jego ojca zakutego w kajdanki. To wszystko było zdecydowanie za dużo-Nie chce tego widzieć! Nie mogę tego znieść!-Chan nie wiedział co miał robić. Wiedział, że pistolet przy głowie Minho był przeładowany, a palec młodszego na spuście w każdym momencie mógł się poruszyć. Minho cały drżał płacząc. Był roztrzęsiony!
—Minho, nie możesz tego zrobić. Nie zostawisz tak swojego ojca. Nie możesz tego skończyć-Lee płakał dalej starając się w jakikolwiek sposób opanować. Poszukać w swojej głowie zwątpienia w to, że smierć była dobrym pomysłem!-Odloz to, Minnie, proszę cię-Czuł jak Bang wyciąga z jego dłoni broń. Patrzył na niego przekrwionymi od płaczu oczyma. Ale nie widział go, nie mógł przypomnieć sobie tego, jak w tamtym momencie wyglądał Chan...
🌬🌬🌬
—Słuchajcie, chłopaki. Musimy się jak najszybciej przenieść z tego miejsca. Policja będzie mieć nas teraz tutaj na oku, więc musimy znaleźć coś nowego. Mam na oku jedno miejsce i jego szemrany właściciel z którym miałem kiedyś spinę mówi, że jest na sprzedaż-Jisung przysypiał ledwo słuchając tego, co Chan miał do powiedzenia-Jest to idealne miejsce na warsztat, bo taki się tam kiedyś znajdował. Poinformujemy po prostu stałych klientów, że się przenosimy, bo...nie wiem, mamy tam lepsze warunki.
—Czyli rozumiem, że mamy zacząć pakować manatki w trakcie kiedy ty idziesz kupować nowe lokum?-Chan przytaknął na słowa Changbin'a.
—Podzielimy się. Oleje i tym podobne rzeczy mie mogą wylądować w tekturowych pudełkach. Gdzieś mam te plastikowe. Dam je wam, podzielimy się i zaczniemy się pakować-Jisung westchnął.
Został przydzielony z Minho do podbierania olejów silnikowych i płynie do spryskiwaczy z półek niedaleko stanowiska, przy którym zazwyczaj pracował Jisung. Ale Han nie miał ochoty na prace z Minho. Chamsko olewał go od wczoraj mimo tego, że raz mu odpisał. Pisał do niego rano, ale ten sprawdził jego wiadomości i nie odpowiedział, co doprowadzało Jisung'a do szału. Poza tym był zmęczony i nic mu się nie chciało. Nie chciał nawet słyszeć głowy Minho, a wiedział, że ten będzie musiał się od niego odezwać chociaż raz. Czuł się jakby jego głowa miała zaraz eksplodować.
Żałował wszystkiego, co robił z Minho. Czuł się wykorzystany i olany. Miał ochotę bić w worek treningowy cały dzień, dopóki nie odleci z przemęczenia do czego wiedział, że nie było daleko. A jednak wylądował przy ogromnych półkach, które niedawno sprzątał razem z Minho. Powodem jego chujowego samopoczucia. Bo inaczej nie mógł tego nazwać. Nie wiedział już, kim był dla starszego. Zabawką za którą z początku się uważał? Za każdym razem, kiedy ten scenariusz pojawiał się w jego głowie w jego oczach zbierały się łzy. Miał zdecydowanie dość dzisiejszego dnia. Nie chciał tu być, wolał, żeby Chan zwolnił go z pracy w tym momencie!
—Wszystko w porządku, Jisung?-Ledwo powstrzymał się od parsknięcia śmiechem.
—Nie udawaj, że cię to obchodzi-Wziął jeden z plastikowych pojemników i otwarł go zaczynajac wkładać do niego poszczególne pojemniki i butelki.
—O co ci chodzi? O te wiadomości z rana? Przepraszam, że nie odpisałem, ale chciałem przyjść przed pracą porozmawiać z Chan'em. Nie bądź na mnie zły-Jisung westchnął zarzucając na głowę kaptur swojej czerwonej bluzy.
—Nawet nie o to mi chodzi. Może...po prostu jestem nie w humorze?-Ale Minho słyszał zmianę w głosie Han'a. I widział te łzy zbierające się w kącikach jego oczu-Zostawmy to w spokoju. Mamy dużo pracy...
—Sung, co się dzieje?-Usiadł przed młodszym przerywając mu tym samym prace. Patrzył wprost na jego twarz w czasie gdy wzrok Jisung'a skierowany był na dolną półkę przy której siedzieli.
—Olewałeś mnie wczoraj, tak jakbym nie istniał. Po czym olałeś wszystkie moje wiadomości i odpisałeś na te, które były dla ciebie najwygodniejsze. Pokłóciłem się z Chan'em. Fizycznie czułem się okropnie przez nasz szybki numerek w aucie. Moja mama znowu płakała mi w ramie, przepraszała mnie za to, że nie zarabia wystarczająco dużo, a ja? Ja na nią nawrzeszczałem zamiast na spokojnie z nią porozmawiać. Czuje się jak gówno, Minho. Wyrzuty, wykorzystany i zostawiony. A teraz wracaj do pracy, nie chce spędzić nad tym całego dnia!-I zabrał się do pracy. A Minho ciagle patrzył na niego w szoku. Widział spływające powoli po policzkach chłopaka łzy. Ale nie miał odwagi ich zetrzeć...
________________________________
31.07.2022
Nie bo za miesiąc do szkoły trzeba iść
Co jestMrsMoonK🌙
CZYTASZ
JUST BREATHE||MINSUNG||
Fanfiction„I'm still on my way Without oxygen I'ma still wonder" Jisung był bardziej niebezpieczny niż się wydawało, a Minho...Minho go po prostu nie lubił. Nie lubił go z jednego cholernie denerwującego powodu „-Coś ty taki zdenerwowany?-Zdecydował się zapy...