8. Czy to ona?

23 0 0
                                    


niedziela, 4 grudnia

Śniło mi się, że latałem. Frunąłem niczym Superman ponad Krakowem, nad Wisłą, między obwarowaniami Wawelu, a następnie nad parkiem Ojcowskim, gdzie obniżyłem pułap, by powąchać lasu, przebić poranną mgiełkę otulającą korony drzew. Penetrowałem wilgotną powłoczkę, której chłód wzniecał przyjemne ciarki na mojej skórze. I otworzyłem oczy, wyspany i świeży, jak nie pamiętam kiedy. Leżałem w pozycji embrionalnej, na lewym boku, z głową ułożoną na wyprostowanej ręce. Owinięty kołderką, w stanie termicznego błogostanu wpatrywałem się za okno, w tegoroczny debiut zimy pod postacią dziewiczego deszczu białych płatków. Tak spokojnie opadających w kojącym duszę tańcu. Beztroskich i wolnych jak ja.

Przyjemny i zarazem realistyczny sen, angażujący pełnię moich zmysłów jak nigdy wcześniej, musiał pochodzić od wnętrza, od umysłu, który wysłał mi godną interpretacji wiadomość o wciąż niewygasłych zasobach uśmiechu w swoim wnętrzu, jedynie czekających na okazję, by się uwolnić. Nie traktowałbym tego jako prośbę, a bardziej sugestię. Żebym się nie przejmował aż tak bardzo. Że może nie warto się tak martwić kwestiami, na które nie mam wpływu, które mogę jedynie bacznie obserwować, próbując doszukać się w nich pozytywów, tudzież wierzyć, ze takowe się prędzej, czy później same ukażą.

Wzrok miałem ustawiony idealnie na wprost dłoni. Jeszcze nie dawno obitej kostkami przypominającymi tryby koła zębatego. Teraz to koło było drobniejsze, o mniejszej średnicy, przeistoczyło się z potężnego mechanizmu zegara dworcowego na przekładnię, co najwyżej rowerka dziecięcego. Żyły schowały się w głąb napiętej skóry, uwidaczniając jedynie ścieżki. Obruszyłem palcami, gwoli upewniania się, czy to aby wciąż moja własna dłoń, kreując tym samym pierwszy tego pięknego dnia uśmiech. Nie obraziłbym się, gdyby ta dłoń była tak jeszcze troszkę mniejsza i najlepiej zrzuciła to ohydne włosie z wierzchu.

Nie przekonany, czy tak mogę, czy to właściwe, czy zaboli, czy zostanie jakiś ślad, chwyciłem palcami drugiej ręki za kilka strzępków i przymknąwszy powieki, szarpnąłem zdecydowanym ruchem. To było tylko uszczypnięcie, w wyniku którego, ten jeden centymetr kwadratowy nabrał estetyki do kwadratu. Wypstrykałem za krawędź łóżka wyrwane kudły, jakbym oczyszczał palce z brudnego piachu, nie chcąc mieć z nimi niczego więcej wspólnego. I tak, nie minęło pięć minut, a moje dłonie znów prezentowały się jak na przełomie gimnazjum i liceum: nastoletnio, tak, jakimi chciałem je odtąd oglądać. Sierść dała się z nich wyrywać tak posłusznie i bezboleśnie, że pozwoliłem sobie nawet pójść krok dalej, na przedramienia, gdzie zafundowałem sobie kilka pojedynczych wysepek, świecących jak piaskowe bunkry na polu golfowym. Należało chyba przystopować, jeszcze parę takich ruchów i zacząłbym się naprawdę dziwnie prezentować w pracy w podkoszulku. Jako, że mój wygląd już budził pytania i wątpliwości, to czy łyse ręce mogłyby coś w tym aspekcie zmienić? Doszedłem do wniosku, że w jakimś stopniu na pewno i może lepiej nie prowokować dodatkowo znajomych i tak już nabierających obaw względem mnie.

Kiedy zalałem mlekiem płatki i zasiadłem przy kuchnio-salonowym stole, onieśmieliła mnie otwarta w tym pomieszczeniu przestrzeń. Bez komody z telewizorem i całego kina domowego, ta część mieszkania wyglądała niemal jak świeżo oddana do użytku, czekająca na nowego lokatora z jego gustem meblowym. Zestaw kinowy swoją drogą, ale nie pogardziłbym tutaj jeszcze kilkoma roślinkami dla tlenu i aromatu, ale też i dla ożywienia mojego lokum. Mojego, które traktowałem jak nowe. Czy przydałoby mi się jakieś zwierzątko dla towarzystwa? Jakaś świnka morska, albo rybki? Jest to jakiś pomysł, jednak na razie ostanę może przy tych roślinkach.

Telefon się odezwał.

- Hej :) Kiedy do krk to jeszcze nie wiem. Ale zamierzam się wybrać. Wciąż pamiętam o grze i Twoim sejwie :) Czy tak się to pisze ? XD

I staję się dziewczynąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz