Rozbijanie filiżanek? Początkowo zastanawiał się, dlaczego Ichimaru zadał uczniowi takie błahe i bezsensowne zadanie. Już w akademii uczono kadetów efektywniejszych metod kontroli energii duchowej, ale ten zdawał się przekonany o skuteczności ćwiczenia. Yuushirou wybuchł perlistym śmiechem, gdy relacjonował mu przebieg pierwszego treningu, przekonany, że kapitan 3. oddziału najzwyczajniej w świecie postanowił zrobić sobie z niego żarty. Dopiero kiedy Urahara-Kuchiki zapytał wszechkapitana o zdanie, poszukując uzasadnienia dla mało konwencjonalnego wyboru, zrozumiał, że ta metoda niewiele miała wspólnego z autorskością. Przynajmniej, jeżeli chodziło o Gina.
Opracowała ją Kuchiki Yuudai. Tego faktu Hyouka nie potrafił ot tak zignorować, dlatego następnego dnia wybrał się do rodzinnej rezydencji i poprosił służących o przyniesienie zapasu naczyń z magazynu. Wykonali polecenie dziedzica bez mrugnięcia okiem, po czym zostawili go z drewnianą skrzynią wypełnioną starą porcelaną w ogrodowej altanie.
Kilkukrotnie obrócił ręcznie malowaną filiżankę w dłoniach. Gdyby nie został wychowany na dworze Kuchikich, pewnie skrzywiłby się na samą myśl o takim marnotrawstwie, jakim było niszczenie tego małego dzieła sztuki. Byakuya jednak nigdy nie zwracał uwagi na szkody wyrządzone przez siostrzeńca czy to na terenie rezydencji, czy poza nią, bez pretensji pokrywając wydatki na naprawę zniszczeń. Trening to integralna część życia boga śmierci, nieważne, jakie wygenerujesz straty, zdarzało mu się mawiać, kiedy w Uraharze-Kuchikim pojawiała się wątpliwość, czy tym razem nie przesadził. Oficer westchnął ciężko. Pewnie dlatego matka nie zwracała uwagi na kosztowność wymyślonej metody.
Skupił energię duchową w dłoniach jak podczas próby aktywowania bankai. Palce paliły na styku z porcelaną, ale tworzywo ani drgnęło w odpowiedzi na wysiłki blondyna. Ten zmarszczył brwi, zastanawiając się, co pominął lub też zrobił źle. Od czasu, kiedy nauczono go względnie manipulować reiatsu, przestał nosić naszyjnik podarowany niegdyś przez Yuudai, a stworzony, jak się okazało, na jej prośbę przez Kisuke. Trzymał go jednak jak drogocenną pamiątkę — niewiele mu zostało po rodzicach — chociaż nie widział sensu w korzystaniu z magicznych właściwości medalionu.
Właściwie zaniedbał ostatnio odwiedzanie ołtarza ku pamięci rodziców. Postanowił naprawić ten karygodny błąd po zakończonych ćwiczeniach, korzystając z okazji.
Odgonił rozpraszające go myśli. Jeszcze raz podjął próbę zamienienia filiżanki w proch, ale w efekcie ścisnął zbyt mocno wiekowe szło i pękło pod naciskiem, nie pod presją energii duchowej. Hyouka cudem nie poranił sobie bladych długich palców. Pod nosem wydukał kilka niecenzuralnych słów, stwierdziwszy, że w promieniu kilkuset metrów nie znajdowała się dusza, która potencjalnie mogłaby zostać świadkiem skandalicznego zachowania następnej głowy rodu.
Kilka kolejnych prób skończyło się identycznie. Zadanie, pozornie nieskomplikowane, okazało się trudniejsze i bardziej frustrujące niż przypuszczał. Nie potrafił oddzielić siły mięśni od gromadzenia energii duchowej w jednym punkcie, wreszcie poza zasięgiem pozostawało wpłynięcie na tak mały przedmiot jak filiżanka, którą mógł zamknąć w dłoniach. Trudno powiedzieć, czy to przez jego wrodzoną ułomność, czy rzeczywiście autorka wyśrubowała poziom ćwiczenia, by osiągnąć jak najlepsze rezultaty. Ale faktycznie, Hyouka został zmuszony do przywiązania większej uwagi do tego, jak energia duchowa przepływa przez jego ciało. Gdy zamykał oczy, to palące, ale przyjemne uczucie ciepła, stawało się jeszcze wyraźniejsze. Jak dotyk ukochanej osoby. Jak pocałunek na dobranoc złożonych przez kochającą matkę. Obezwładniało go poczucie trudnego do opisania bezpieczeństwa związane z tym, że czuł się sobą, nie dziedzicem rodu, nie oficerem 2. oddziału, po prostu Hyouką.
Mimowolnie popadał w stan osobliwej medytacji, jednak nie zanurzał się w wewnętrznym świecie, a prowadził dialog sam ze sobą. Uczucia, dotychczas stanowiące trudną do rozszyfrowania osobliwą mieszankę, stawały się bardziej zrozumiałe. Oczywiście, nie rozwiązywało to wszystkich problemów, ale to wchodzenie na kolejne poziomy podświadomości, ta eksploracja bezbrzeżnego oceanu tego, co składało się na jego istnienie, ułatwiało zrozumienie niektórych. Jak, przykładowo, kwestii niestabilnej energii duchowej. To, że się takim urodził, nie oznaczało, że jednocześnie był skazany na bycie ograniczanym przez ułomność do końca życia. Poza niestabilnością energii duchowej miał w sobie tę siłę, by nad nią zapanować. Może to zasługa wyjątkowej mieszanki genów, może jego uporu i silnej woli. Bo przecież znalazł się w tym miejscu nie ze względu na Yuudai i Kisuke, chociaż determinacja związana z dziedzictwem niewątpliwie pomagała, ale dokonał wszystkiego własnymi rękami. Mimo młodego wieku, wspiął się na stanowisko oficerskie. Wreszcie poskromił Suikyou no Hyoukę. Jak niewiele wiary w siebie miał, że sprowadzał wszystko do kwestii tego, do czego predestynowało go pochodzenie?
CZYTASZ
Ambiwalencja dusz: Bez żalu [Bleach]
Fanfiction"Syn wygnańców". "Geniusz nowego pokolenia". Jak jego ojciec. "Osierocony dziedzic najważniejszego rodu szlacheckiego w Społeczności Dusz". Jak jego matka. Od dzieciństwa prześladowały go w koszmary, w których rozpaczliwie próbował dogonić nieuchro...