Pov: Juliusz
Od czasu przyjęcia minęło z dwa tygodnie. Jak tylko widzę Adama, on od razu gdzieś ucieka. Czy to jest normalne? Wszędzie słyszę plotki o tym, że teraz jego życiem stało się pisanie poezji. Ponoć niedopuszcza do siebie innych ludzi. Wcześniej taki nie był. Pomyślałem, że muszę mu pomóc wrócić na właściwe tory.
Poszedłem do jego mieszkania i zapukałem. Czekałem trochę czasu, jednak nikt mi nie otwierał. W końcu po intensywnym pukaniu rozległ się ze środka zirytowany pomruk. Adam mi otworzył, ale kiedy tylko mnie zobaczył od razu zamknął mi drzwi przed nosem. Ja nic nie rozumiejąc spróbowałem zachęcić go do wypuszczenia mnie.
-Hej, Adamie. Proszę cię, otwórz mi. Wcześniej się tak nie zachowywałeś. Adamie, proszę! Jak mi nie otworzysz to będę tak stał całą dobę. Nie ruszę się stąd. I nawet nie próbuj mnie przegonić!- odpowiedziała mi cisza więc stanem tam dalej i zawzięcie pukałem. W końcu wkurzony Adam otworzył mi drzwi. Wyglądał bardzo kiepsko. Pod oczami miał worki. Jego włosy były całe potargane. Wyglądał jakby nie spał parę nocy. Jego oczy starciły poprzedni blask. Ubranie miał całe pomięte, jakby od paru dni go nie zmieniał.
-Juliuszu, czemu ty musisz być taki wkurzające uparty?- pomimo uszczypliwego pytania wpuścił mnie do środka swojego mieszkania. Jego dom wyglądał nie lepiej niż jego właściciel. Wszędzie były porozrzucane papiery. Parę piór leżało złamanych na podłodze, a atrament ściekał delikatnym strumieniem po rogu biurka.
-Adamie, co tu się stało?- zapytałem zatrwożony widokiem jaki zastałem.
-Przeklęty "Pan Tadeusz"! Nic nie mogę napisać. Wszystko mi się miesza. Przestaję cokolwiek rozumieć. Nie śpię już parę nocy, jestem zmęczony, a napisałem tylko jedną księgę! Agghhhhh...!- wykrzyknął sfrustrowany. Złapał się za głowę jakby chciał odgonić koszmarne myśli.- Mam dosyć. Wiem, że muszę "Pana Tadeusza" skończyć. Chcę pomóc ludziom. Podnieść ich na duchu. Ale nie potrafię. Coś cały czas mnie powstrzymuje. Ja mam już to po dziurki a nosie. Nie wiem, nie wiem już nic, nic- usiadł na łóżku i przykrył ramionami swoje nogi i trwał w takiej pozycji długi czas.
Zrobiło mi się żal Adama. Usiadłem koło niego na łóżku i go przytuliłem. Mickiewicz syknął, ale się nie odsunął. Pomyślałem, że to dobry znak więc po prostu go przytulałem. Rozumiałem jego frustrację. Mnie też ciężko było czasami pisać "Balladynę". Cóż, chyba już taki los wszystkich pisarzy. W końcu po jakimś czasie uspokoił się i odsunął się ode mnie.
-I jak? Lepiej?- spytałem się go delikatnie.
-Tak, tak, dziękuję Juliuszu.Pov: Adam
Juliusz działa na mnie kojąco. Nawet trochę żałuję, że go omijałem. On dawał mi wenę i ukojenie. Może i teraz mi pomoże?
-Słuchaj, przepraszam, że cię omijałem. Potrzebowałem wytchnienia. Jak widać prawie nic nie ruszyłem. Mam taką prośbę. Czy mógłbyś mi pomóc ruszyć "Pana Tadeusza"?- Juliusz wyglądał na zaskoczonego tą propozycją.
-Ja? Serio mi to proponujesz? Oczywiście, że tobie pomogę. Już i tak ratowałeś mnie mnóstwo razy, więc czas się odwdzięczyć.
Odetchnąłem z ulgą i zacząłem Juliuszowi opowiadać o tym co napisałem. Złapał za niezniszczone jeszcze pióro i zaczął coś gryzmolić. Kiedy skończył, pokazał mi to co napisał. Wziąłem czystą kartkę i zacząłem pisać kolejną księgę. Razem z Juliuszem udało mi się zrobić księgę III. Kiedy skończyliśmy byliśmy w doskonałej humorach więc rozmawialiśmy przez długi czas o wszystkim i o niczym. W końcu pierwszy raz od dwóch tygodni poczułem się rozluźniony i z optymizmem zacząłem patrzeć w przyszłość. Kiedy zrobiło się ciemno, pożegnaliśmy się i Juliusz wrócił do domu, a ja z ulgą zasnąłem.------------------------------------------------------------------
"Pan Tadeusz" kształtuje się razem z ich relacją.
Miłego dnia wszystkim
Papatki
CZYTASZ
Słowackiewicz historia prawdziwa
RomanceTo jest po prostu słowackiewicz. Nic dodać, nic ująć.