7.

151 7 4
                                    

Pov: Adam
  Juliusz od wczoraj siedzi u mnie w domu, bo uparł się, że potrzebuję opieki. Phi! Ja i opieka! On chyba mnie nie zna. Przecież jam jest Adam Mickiewicz! Ja nie potrzebuję opieki. Przeżyłem dużo i jakoś sobie samemu poradziłem. Jednak Juliusz nawet nie chciał słuchać moich sprzeciwów i tylko walnął mnie drewnianą łyżką w głowę.
  Na razie piszę księgę IV, ale coś mi nie idzie. Z kuchni dobiegał bardzo apetyczny zapach kojarzący mi się zawsze z Polską, moim rodzinnym domem. Dokładnie nie wiem co to jest, zapach jest znajomy, ale mam tak zamglony umysł, że nie mogę stwierdzić dokładnie jakie to danie. Juliusz nie pozwala mi wchodzić do kuchni. Mojej kuchni! Ech...
  Nareszcie, po długich godzinach wyczekiwania Juliusz wyszedł z kuchni z parującym garnkiem i dwojgiem talerzy. Postawił przede mną garnek i talerz razem z widelcem i nożem. Kiedy uniósł pokrywkę zerkąłem do środka i zrozumiałem czemu zapach był znajomy. To był mój ulubiony bigos! Od razu nałożyłem sobie podwójną porcję, a Juliusz spojrzał rozbawiony na mój apetyt.
  -Ty aż tak uwielbiasz jeść bigos?- zaśmiał się.
  -J..a. uwebam.. igos..- powiedziałem z pełnymi ustami. Juliusz po raz kolejny zdzielił mnie po głowie drewnianą łyżką.
  -Nie mówi się z pełnymi ustami- odpowiedział z udawaną wyższością i też nałożył sobie bigosu na talerz.- I jak ci smakuje Adamie bigos z rodzinnego przepisu?
  -Kurde.. Juliuszu, to jest doskonałe! Świetnie gotujesz- po tej krótkiej chwili odcięcia się od jedzenia wznowiłem pałaszowanie bigosu.
  Po jakiś pięciu minutach zjadłem moją podwójną porcję, którą sobie nałożyłem. Odniosłem talerz do kuchni i jak wkładałem go do zlewu to nagle w głowie zaświtał mi cudowny pomysł. Zostawiłem talerz i pognałem do pokoju gdzie przerwałem pisanie "Pana Tadeusza". Szybko wziąłem niezniszczone pióro i zacząłem gryzmolić. Juliusz patrzył na mnie w milczeniu nie chcąc mi przeszkodzić i dalej w spokoju jadł bigos zrobiony przez siebie. Ja natomiast nie zwracałem na nic innego uwagi oprócz pisania w "Panu Tadeuszu" o bigosie. Tak bigosie. Tak uwielbiam bigos, że zapisałem go w moim trzynastozgłoskowcu. Kiedy skończyłem odłożyłem pióro i z całej siły przytuliłem Juliusza.
  -Dzięki, Ci. Dzięki! Przypomniałeś mi o rodzinie i tradycjach. Dzięki tobie napisałem o bigosie. Dzięki Ci dozgonne Juliuszu! Dzięki Ci!- po tym uniesieniu zacząłem wirować po środku pokoju jak jakiś pijany wariat. Juliusz podszedł do mnie i mnie zatrzymał.
  -Adam spokojnie. Chyba nie możesz jeść bigosu, bo zobacz jak na ciebie działa- zaśmiał się. Ten piękny dźwięk dotarł do najgłębszych zakamarków mojej duszy. Przez chwilę oddychałem tym dźwiękiem. Był to najpięknejszy dźwięk jaki usłyszałem i to jeszcze z tak bliskiej odległości. Szybko stłumiłem uczucie ciepła rozprzestrzeniającego się po całym moim ciele.
  Juliusz zabrał mi przed chwilą zapisaną kartkę i przez chwilę milczał. Potem ryknął śmiechem.
  -Nie no, naprawdę nie wierzę Adamie, że napisałeś o bigosie- ledwo wypowiedział te słowa przez śmiech. Zaraz jednak dalej się śmiejąc zaczął parodiować "Pana Tadeusza".- Bigosie! Ukochane danie moje! Ty jesteś cudem świata! Litwa nie może się z tobą równać! Bigosie, przenoś moją duszę utęsknioną do domu w święta, gdzie ciebie jadłem! Bigosie! Chwała niebiosą za taki dar jakim jesteś ty!
  Wybuchłem śmiechem i aż zacząłem tarzać się po podłodze. Ludzie! Co ten Słowacki ma w głowie?
  Juliusz nie mógł już dłużej parodiować mojej książki, tak się śmiał, że słowa nie mógł wypowiedzieć. I w ten sposób razem tarzaliśmy się po podłodze płacząc że śmiechu. Nie zwracaliśmy uwagi na nic. W tamtej chwili nie widziałem świata poza tym małym pokojem, w którym śmiałem się w najlepsze z Juliuszem. Po bardzo długiej chwili udało nam się jako tako opanować. Wstaliśmy obaj z podłogi. Kiedy spojrzałem na Juliusza zobaczyłem twarz anioła z wielkim, promiennym uśmiechem, włosami w nieładzie, wpadającymi do ciemnych gęsto mleczno-czekoladowych oczach, w których widziałem niesamowite jakby magiczne iskierki, które dodawały Juliuszowi dużo uroku.

Pov: Juliusz
  Kiedy się podnosiłem spojrzałem na Adama. Wyglądał uroczo z włosami w nieładzie i z tym szerokim uśmiechem, tak żądło go widzę jak się uśmiecha. Uśmiech dodaje mu atrakcyjności. Kurde, Juliusz, o czym ty myślisz?! Ty tylko Adam, ale bardzo przystojny Adam. Niech to! Czy ja się zakochałem? Czy to może czar bigosu? Tak to na pewno wszystko wina bigosu.
  Jeszcze się całkowicie nie podniosłem, a po raz kolejny upadłem, przeklęte ciało, co jest z nim nie tak?! Adam pomógł mi wstać, kurde, silny jest. Julek! Weź się w garść człowieku! Lepiej wyłączyć myślenie.
  Adam po pociągnięciu mnie dalej trzymał mnie za ręce. Jego dotyk wywołał falę ciepła w moim wnętrzu. Zadrżałem. Adam chyba to błędnie odebrał i poszedł przynieść mi koc, bo uznał, że mi zimno.
  Po bigosie jeszcze trochę pogadaliśmy, a potem musiałem wracać. Ech, sprawy poetów. Po powrocie do domu położyłem się na łóżku, ale moje emocje szalały w moim wnętrzu jak szalone. "Skoro jestem poetą to mogę w sumie emocje przelać na papier".
  Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Przelałem moje emocje na papier i poczułem coś ala ulgę. Chyba tak będę robić, jest to świetny sposób na ulżenie sobie. Jednak pomimo, iż emocje przelałem w słowa, to moje myśli dalej krążyły wokół Adama. Ech, czemu on musi być taki słodki?!

—————————————————————
Bigos jest najlepszym sposobem na zdobycie serca Adama. Sposób sprawdzony, podpisano Juliusz Słowacki.😂😂

Papatki, niech moc bigosu słowackiwiewicza będzie z wami

Słowackiewicz historia prawdziwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz