Jestem debilem. Sam niewiem dlaczego, ale zacząłem unikać George'a. Trudno było mi spojrzeć w jego oczy po naszym pocałunku, boje się, że ten już nie będzie chciał ze mną gadać. Chociaż w tym momencie to ja nie chce z nim gadać.Znów mam zamówienie od Brytyjczyka, oznacza to koniec mojego unikania go.
Już czekał przy śmietnikach z tym swoim głupim uśmieszkiem, podszedłem do niego odrazu wykładając rękę z towarem.
— Czemu mnie unikasz? — odrazu spytał.
— Nie unikam — wymieniliśmy się tym co mieliśmy w rękach.
— Nie patrzysz się, nie chcesz już ze mną palić, nie odpisujesz na wiadomości gdy do ciebie pisze! Specjalnie napisałem na twój numer do dealowania! I tylko wtedy odpisałeś — nie widziałem co konkretnie miałem odpowiedzieć na to wszystko, najgorsze jest to, że ten pocałunek dał mi tylko nadzieje. Sprawił, że moje uczucia stały się mocniejsze. — Chyba nie chodzi ci o ten pocałunek co? — kontynuował. — Clay? — przekręcił głowę w bok.
— Nie, po prostu chce trochę odstawić. Tobie też bym radził — w tym zdaniu było trochę prawdy, chce odstawić. Za dużo biorę, a to wszystko przez chłopaka który stoi przede mną.
— To dobrze, myślałem już że coś do mnie poczułeś. A ja nie jestem żadnym jebanym gejem — zaśmiał się. — Widzimy się dzisiaj wieczorem? — uśmiechnął się zadziornie.
— George lepiej odstaw, i nie, nie widzimy się— odpowiedziałem stanowczo tym samym kończąc naszą rozmowę.
Niższy tylko zajęczał niezadowolony i poszedł. „A ja nie jestem żadnym jebanym gejem" zrobiło mi się przykro, wiedziałem, że nim nie jest ale to wciąż boli. Nigdy nie będę mógł z nim być, a przebywanie z nim tylko pogarsza całą tą sytuacje.
***
Siedzę na balkonie, dobrze wiecie co robie. Gdy znów się zaciągnąłem myślałem, byłem zamyślony. Towar mi się już nie sprzedaje tak dobrze jak na początku, oczyścicie jest dobrze ale było lepiej. Są niektóre narkotyki których już nikt nie chce kupić. Wciąż niewiem co sądzić o sytuacji związanej z brunetem, chciałbym się z nim spotkać ale nie chce. Z jednej strony go nienawidzę, a z drugiej wracam do naszego pocałunku mając nadzieje, że się jeszcze kiedyś powtórzy.
Z moich myśli wyrwał mnie dzwonek, a bardziej to powiadomienie. Znowu od bruneta. Na początku nie chciałem nawet sprawdzać co napisał ale ciekawość mnie podkusiła, nie wszedłem konkretnie w konwersacje tylko przeczytałem w powiadomieniach. Serce zaczęło mi trochę szybciej bić, treść tej wiadomości mnie przeraziła.
„Hej Clay, wiem że nie miałem pisać do ciebie na tym koncie w takich sprawach ale mógłbyś mi coś teraz przynieść do wciągnięcia?" To mnie nie zdziwiło, lecz druga wiadomość już tak. „Samolot mojej mamy się rozbił, błagam potrzebuje czegoś mocnego" Odpisałem mu, że zaraz u niego będę.
Mam nadzieje, że nie robi sobie żartów tylko po to bym do niego przyszedł. Wiem, że jego rodzice często wyjeżdżają w delegacje przez ich prace, wiadomość o jego mamie która się rozbiła wydaje mi się realistyczna. Lecz czy by napisał do mnie odrazu po towar? Czemu nie jedzie do niej do szpitala czy coś? Nie myśląc wziąłem towar który się nie sprzedał i ruszyłem w stronę domu bruneta, jest dosyć zimno zważając na to, że mamy już zimę a ja mieszkam na Florydzie.
***
Byłem już przed jego domem, teraz w sumie się zastanawiam czemu ja dla niego tyle robie? Debilizm? Młodzieńcze zauroczenie? Niewiem, w sumie ostatnio to już mało co wiem. Zadzwoniłem dzwonkiem z nadzieją, że szybko wejdę do ciepłego domu. Nie myliłem się, po zaledwie paru sekundach otworzył mi niski brunet. Był.. w rozsypce? Nie, nazwanie tego „Bycia w rozsypce" to błąd. Można zauważyć na jego policzkach zaschnięte łzy, ma opuchnięte i zaczerwienione oczy ale wydaje się szczęśliwy. Odrazu się do mnie przytulił, podejrzewam że to przez emocje. Także go objąłem pokazując mu tym samym, że go wspieram. Brunet miał schowaną twarz w moim zagłębieniu pomiędzy szyją a ramieniem, dłonie delikatnie zaciskał na materiale mojej bluzy ale to mi nie przeszkadzało.
Staliśmy już tak dosyć długo więc postanowiłem poklepać go w plecy, dając znak by się odsunął. Gdy to zrobił podszedłem do stolika w jadalni i rzuciłem opakowaniem z białym proszkiem na stół, chłopak podszedł i lekko się uśmiechnął. Wciąż jestem zły za jego zachowanie wobec mnie, chociaż sam trochę na nie zasługiwałem. Nie odezwaliśmy się do siebie przez cały czas, w końcu George zaczął mówić.
— Przepraszam, że napisałem do ciebie o takiej godzinie — westchnął, podszedł do stolika i zabrał opakowanie.
— Spoko, a.. co z mamą? — zapytałem jak najdelikatniej.
— Nie przeżyła — nagle zaczął szukać czegoś w szafce, wyjął z niej strzykawkę. — W sumie, nie robi mi to różnicy, rzadko ją widziałem — westchnął, zaczął szykować strzykawkę.
— George, niewiem czy to najlepszy czas na ćpanie — podszedłem do niego i złapałem go za ramie, ten jednak szybko odtrącił moją dłoń.
— Nie mów mi kurwa co mam robić! — patrzył mi się prosto w oczy, był wściekły. No dobra, był wkurwiony. Coś w nim.. pękło? Nigdy nie widziałem go w takim stanie, oczy mu się zaszkliły ale żadna łza nie poleciała. — Nie wiesz co ja czuje, nie wiesz kurwa nic! Jesteś tylko jebanym przegrywem który sprzedaje dragi, a ja mam w ciebie wyjebane! Rozumiesz? Nie obchodzisz mnie, jestem dla ciebie miły tylko dlatego, że przynosisz mi dragi za darmo - ostatnie słowa mówił bardzo wyraźnie bym zrozumiał, czułem się jak gówno. Postanowiłem wyjść z jego domu, łzy same mi się pchały mimo mojego wstrzymywania.
Miałem już dość tego pomiatania mną. Zawsze musi się coś zjebać, mam tego już kurwa dość.
- - - - - - -
888 słówWitam! Bardzo was przepraszam za moją nie obecność oraz krótki rozdział, aczkolwiek korzystałam z wakacji i teraz wracam i pisze dla was rozdziały by wam to wynagrodzić. Dlatego jutro także dostaniecie rozdział, który raczej się wam spodoba. 😏⭐️⭐️
Pijcie dużo wody/soku <3
~Laura
CZYTASZ
More Than Enough // DreamNotFound
FanfictionClayton, jest kozłem ofiarnym przez swoich rówieśników z klasy przez dwa lata. W końcu dotarł do klasy maturalnej, gdy chłopcy z klasy robią mu kolejny żart przez który niszczą jego własność, Clay postanawia przyjąć propozycje jego przyjaciela by te...