7

113 6 16
                                    

Dokyeom (Seventeen)
Dedykacja dla kwadratowa_fanka

Jestem największym szczęściarzem w życiu! Umiecie odczytać sarkazm no nie? Ten WIELKI szczęściarz właśnie spierdalał przez jakimś nastolatkiem, a może jednak nie? Może był starszy? Nie wiem. W każdym razie wyglądał młodo. Może poprawie sobie kondycję? No zobaczymy. Przedzierałam się przez uliczki najszybciej jak tylko potrafiłam, ale i tak prawie mnie doganiał. Nie było sensu biegać po tych małych krętych gównach więc odbiłam w stronę głównej ulicy. Przebiegłam szybko przez jezdnie, nawet nie patrząc czy coś jedzie i wbiegłam do parku. Ukryłam się za ogromnym drzewem i popatrzyłam w stronę chodnika. Mężczyzna dopiero przebiegł przez jezdnie, bo wcześniej zatrzymały go auta. Zaczął się rozglądać w poszukiwaniu mnie.

- Kurwa. - przeklął i wyciągnął telefon. Wybral jakś numer. - Spierdoliła. - powiedział krótko. Nawet z takiej odległości słyszałam, że ktoś mówi podniesionym głosem. Nie mogłam jednak zrozumieć co. Zaczął się znowu rozglądać więc schowałam głowę za pniem. Gdy ponownie się odwróciłam nie było go tam. Zaczełam się rozglądać, ale nigdzie go nie było. Sekundę później poczułam, że ktoś zaciska mi ramię na szyi i ciągnie do tyłu. - Myślałaś, że uciekniesz suko? - To był on. Ten sam co mnie gonił. Próbowałam się wyrywać ale to na nic. Po chwili przestałam czuć ziemię. Zalałam się potem. - Wytrzymała jesteś. - powiedział, ale zaraz po tym zrobiło mi się ciemno przed oczami. Straciłam przytomność.

Pewnie się zastanawiacie dlaczego w ogóle to mnie porywają? Proste i logiczne. Jestem córką milionera. Plan jest mniej więcej taki, że porwą mnie, zarządają wysokiego okupu i tatulek za mnie zapłaci. Plan by byłby idealny gdyby nie to, że ojciec ma mnie w dupie i jeszcze im dopłaci żeby mnie przetrzymywali. No chyba, że nagle będzie mu na mnie zależeć w co wątpię.

Otworzyłam oczy. Mój wzrok przez chwilę... dosyć długą chwilę przyzwyczaił się do światła. Chciałam wstac, ale nie mogłam. Byłam przywiązana do jakiegoś fotela. Pokój był pusty. Do tego... byłam w samej bieliźnie. Po chwili do pokoju wszedł jakiś mężczyzna z karabinem. Próbowałam zakryć ciało, ale nawet nie miałam jak. Kiwnął głową na innego, jak się okazało na tego, który mnie gonił. Okrył mnie kocem i stanął w drzwiach. Przez chwilę nikt się nie odzywał, jednak jak się domyślałam szef zaczął.

- Raczej się domyślasz dlaczego tu jesteś i nie muszę nic tłumaczyć. - odezwał się, odziwo przyjemnym i spokojnym głosem. Pokiwałam głową. - Wybornie. Nie będziemy cię źle traktować. Chcemy kasy. Tylko tyle. Zaraz cię rozwiążemy i pójdziesz się ubrać. Ale najpierw parę pytań. - znowu pokiwałam głową. Jego głos wprost hipnotyzował. - Jak myślisz, ile twój ojciec za ciebie da? - zapytał. Zaczełam się śmiać.

- Serio? Dopłaci wam żebyście mnie trzymali. - niby się śmiałam, ale chciało mi sie płakać. On również się zaśmiał pokazując białe jak śnieg zęby. Jaki on ma cudowny uśmiech. Przestałam się uśmiechać. Analizowałam każdy kawałek jego twarzy. Był naprawdę... przystojny. Wróciłam do rzeczywistości dopiero gdy podszedł do mnie. Patrzyłam na broń, którą trzymał. Musiał to zauważyć, ponieważ podał ją chłopakowi.

- Nie bój się. Nic ci nie zrobimy. Gdy cię przywiózł miałaś przetarcie na ramieniu. Gdy uciakałaś Przed tym idiotą musiałaś o coś uderzyć. Miał to zrobic tak, żeby Ci się nic nie stało, ale jak widać nawet tego nie potrafi. - spiorunował wzrokiem drugiego. - Tak dziwnie, bo mnie nie znasz a ja ciebie na wylot. Możesz mi mówić Dokyeom. - uśmiechnął się. Dlaczego do cholery ma taki piekny usmiech?!

- To twoje prawdziwe imię? - zapytałam zszokowana.

- Oczywiście, że nie. - Tak myślałam. Odwiązał mi nogi. Pomógł mi wstać, ale od razu straciłam równowagę. Gdy już miałam mieć bliskie spotkanie z ziemią, złapał mnie. Bez słowa wziął mnie na ręce. Zaniósł mnie do jakiegoś pokoju. Dał mi czyste ubrania i rozwiązał ręce. Położył na szafce ręczniki i produkty do mycia. - Mam nadzieje, że nie będzie Ci tu źle. - po tych słowach wyszedł.

Byłam tam już tydzień. Dziś wysłali wiadomość do ojca. Wątpiłam, że coś z tym zrobi. Ogarnęłam się I przebrałam. Nie mogłam sama wychodzic z pokoju, więc czekałam, aż ktoś po mnie przyjdzie, żeby mnie zaprowadzić na śniadanie. Nie było mi tu źle. Gdybym mogła się sama poruszać po domu byłoby idealnie. Po chwili usłyszałam pukanie. Mam tu więcej prywatności niż w domu.

- Proszę. - powiedziałam, a do pokoju wszedł Dokyeom.

- Dzień dobry. Chodź. - od razu powitał mnie promienistym uśmiechem. Dlaczego mi się to tak podoba?

- Cześć. - również się uśmiechnęłam. Przez ten tydzień bardzo się do niego zbliżyłam z czego byłam niezmiernie zadowolona. Zaprowadził mnie na dół, cierpliwie poczekał aż zjem i się napije. Przez cały czas rozmawiał ze mną. Gdy wróciliśmy do mojego pokoju, przestał się uśmiechać. Wiedziałam, że ma jakieś wieści.

- Twój ojciec się z nami kontaktował. Wysłaliśmy mu nagranie jak wyrzywamy się na jakiejś lasce, szaleńczo podobnej do ciebie. - nie wierze, że oni mogli komukolwiek zrobic krzywdę. - Tu już mam lepsze wiadomości. Napisał, że zapłaci każdą cenę jaką podamy byle by cię odzyskać. - z jednej strony cieszyłam się, ale czy ja chciałam wracać. - Nie cieszysz się? - zapytał po chwili gdy nie usłyszał mojej odpowiedzi.

- Cieszę, oczywiście, że tak, ale... ja nie chce tam wracać. - popatrzyłam mu prosto w oczy. - Tu mi jest dobrze. - nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam.

- Co? Ale nie możesz tu zostać. Z resztą już wszystko załatwione. Mamy nawet spotkanie umówione z nim. - Był wyraźnie zaklopotany.

- Hej, stop. Wiem że nie mogę tu zostać. Ale może mogłabym wam pomagać na zewnątrz. - zaproponowałam, ale mężczyzna nie wyglądał na zadowolonego.

- Wykluczone. Nie mogę narażać twojego zdrowia, a nawet życia. Jesteś kobietą, a wiesz, że nie chce angażować w to płci pięknej. Rozumiesz, mam zasady. - wiedziałam, że się nie zgodzi.

- Dokyeom, proszę. - popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. Te oczy, usta, wszystko... Było takie pociągające.

- Nie, wykluczo... - nie dałam mu dokończyć, łączac nasze usta w namiętnym pocałunku. Przez pierwsza chwilę był w szoku, ale później go odwzajemnił. Położył ręce na mojej talii. Owinęłam swoje wokół jego szyi. Z każdą sekundą pragnęłam go jeszcze bardziej. Nie chciałam żeby to się kończyło. Jak to możliwe, że zakochałam się w porywaczu? Dlaczego teraz i w nim? Co było ze mną nie tak?

A może to nie miłość?

Może to po prostu syndrom Sztokholmski?

♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤
1000 słów
♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤♤

Dzisiaj jestem hojna okej?

Mama nadzieję że git

\___/
Koszyk na zamowienia

Miłego dnia/nocki♡

PS TO TEZ JEST FAJNE DO KONTYNUACJI

ONE SHOTS KPOPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz