8.

146 6 3
                                    

Pov: Juliusz
  Od bigosu bardzo się zbliżyliśmy z Adamem. Jesteśmy przyjaciółmi. Nie wiem czemu ale to słowo wywołuje nieprzyjemny uścisk w moim sercu.
  Poszedłem na spacer, żeby wszystko sobie poukładać, jednak oczywiście, od razu kiedy wyszedłem zaatakowały mnie te wszystkie przylepy-panny. Ohhh!!!! Czemu moje życie musi tak wyglądać, nie chce mi się cały czas odpędzać od tych komarzyc. Jakaś mało urodziwa panienka przylepiła mi się do rękawa płaszcza i nie chciała puścić. Zaczęła gadać coś o jakieś modzie czy czymś, ale ja jej nie słuchałem. Ja skupiałem się na tym jak ją odgonić. W końcu przypomniało mi się, że Adam zawsze odpędzał te natrętki. Skoro Adam je cały czas je odpędza to może wzmianka o nim ostudzi zapał kobiet? Zawsze warto spróbować.
  - ...Naprawdę i ja takie ale jak? Przecież to do siebie nie pasuje.. - zachichotała z własnego żarciku.
  -Madame, znasz może mojego najdroższego przyjaciela Adama Mickiewicza?- zapytałem siląc się na grzeczność. Chyba metoda z Adamem działa, bo kobieta odsunęła się odemnie troszkę i troszeczkę rozluźniła swój chwyt ma moim płaszczu.
  -Adam Mickiewicz? A co on ma do mody?- zapytała nerwowo.
  -Oh, chwila, czy ja widzę Adama? Ja mam zwidy czy nie? Czekaj, to chyba naprawdę Adam. Chciałabyś go poznać? Jest naprawdę świetnym towarzyszem- kobieta chyba, nie chciała spotkać Adama, albo usłyszała o tym jak on przeganiał inne panny. Udała się czym prędzej w kierunku z którego przyszła nie chcąc spotkać się z Mickiewiczem.
  Pogratulowałem sobie w myślach pomysłu wykorzystania Adama. Teraz żadna kobieta nie będzie mnie zadręczać. Oh, jak przyjemnie, bez hałasów i chichotów. Ruszyłem dalej w drogę idąc swobodnym krokiem. Właśnie przechodziłem obok postaci, którą przedstawiłem kobiecie jako Mickiewicz.
  -Juliusz? A co ty tutaj robisz?- odezwał się znajomy głos. Właścicielem tegoż głosu okazał się nie kto inny, jak Cyprian Kamil Norwid.
  -Cyprianie! Cóż za ciekawe spotkanie. Czemu siedzisz samemu w parku?- zapytałem z czystą ciekawością.
  -A wiesz Juliuszu, czasami cisza jest idealna do przemyślań- odparł poeta tonem, takim jakby był myślami gdzieś daleko.
  -A nas czym tak rozmyślasz?
  -Pamiętasz Jana Kochanowskiego? Ma dzieci. Najbardziej kocha swoją córkę - Urszuklę.
  -To chyba dobra wiadomość, czyż nie?
  -No właśnie nie!- zawołał z frustracją Cyprian.- On niedługo wróci do Polski. Do swojej córki.
  -Nie chcesz, żeby wracał?- spytałem, chociaż było to dosyć oczywiste.
  -Tak....- tutaj urwał i znowu zagłębił się w myślach. Pożegnałem się i poszedłem dalej nie chcąc przeszkadzać Cyprianowi w rozmyślaniach.
  Spacerowałem sobie myśląc o Adamie. Po długim czasie wróciłem do domu. Na ganku zobaczyłem schowany za doniczką list. Rozejrzałem się na wszystkie strony szukając tego kto ten list dostarczył. Wszedłem do środka i otworzyłem list. Było to zaproszenie na kolejne przyjęcie (Towarzystwa) itak jak poprzednim razem, w bibliotece. W sumie warto by było przyjść. Spotkanie jest o 18.00, a jest 17.10, więc mam jeszcze trochę czasu. Ubrałem się w mój najlepszy garnitur, założyłem płaszcz i mały cylinder, i wyszedłem. Do biblioteki Paryskiej mam blisko więc na piechotę poszedłem. Przybyłem idealnie na czas. Zobaczyłem Cypriana Norwida rozmawiającego z Janem Kochanowskim, Fryderyka Chopina, który szukał pianina i Henryka Sienkiewicza, który pomagał mu szukać. Nigdzie niestety nie widziałem Adama. Wielka szkoda. Na razie poczekam na niego.

Pov: Adam
  Dostałem dzisiaj zaproszenie na spotkanie Towarzystwa więc przyszłemu, jednak jak się okazało pomyliłem godziny i przybyłem prawie godzinę po czasie. Jak to się stało, pojęcia nie mam. Szybko wszedłem do środka. Było dosyć duszno więc poszedłem do jakiegoś regału pooglądać książki, które tam są. W pomieszczeniu czułem wyraźnie zapach wina. To było trochę podejrzane, ale dalej patrzyłem za ciekawymi książkami. Po jakieś chwili usłyszałem dziwne dźwięki. Spojrzałem w głąb alejki i zobaczyłem tam Cypriana Norwida i Jana Kochanowskiego całujących się namiętnie. Wolałem im nie przeszkadzać więc się wycofałem i wpadłem na kogoś.
  -Bardzo przepraszam, nie chciałem...-kiedy odwróciłem się, żeby przeprosić osobę, na którą wpadłem, przerwałem w pół słowa. Jak się okazało, tym człowiekiem był Juliusz.
  -Adamie, wszędzie cię szukałem, gdzieś ty był?!- przywitał się Słowacki. Bardzo się ucieszyłem, że go zobaczyłem, ale poczułem od niego mocny zapach wina. Mężczyzna chyba się upił.
  -Witaj Juliuszu, miło cię widzieć. Przepraszam, że nie mogłeś mnie znaleźć, ale się spóźniłem, bo...- nie udało mi się dokończyć zdania bo Juliusz zamknął mi usta w pocałunku. Byłem tak zaskoczony, że nie wiedziałem co zrobić. Zapach wina uderzył mi do głowy, a uczucia do Słowackiego zawładnęły moim ciałem. Z pasją oddałem ten pocałunek. O matko! Jak ja tego pragnąłem! Usta Juliusza smakują tak cudownie jak sobie wyobrażałem. Położyłem rękę na plecach i przyciągnąłem go do siebie. Juliusz jęknął z przyjemności w moje usta, że aż zadrżałem. Było to takie przyjemne...

Pov: Juliusz
  Otumiony winem nie wiedziałem co robię, ale miejsce gdzie Adam trzymał swoją dłoń wręcz płonęło. Wino mi chyba mózg odjęło. Podniosłem rękę i wplotłem ją w miękkie włosy Adama. On pociągnął za pasmo moich włosów, przez co drugi raz jęknąłem z przyjemności. Mickiewicz wykorzystał okazję i pogłębił nasz pocałunek. Całowaliśmy się, aż zabrakło nam powietrza, w tedy oderwaliśmy się od siebie i ciężko dysząc patrzyliśmy sobie w oczy. Widziałem w oczach Adama pożądanie, jakby tego chciał od dawna. Uśmiechnął się przebiegle. Zaczął całować moją szczękę i zjeżdżał pocałunkami do szyki gdzie robił mi malinki. Ja mruczałem z przyjemności, co go chyba podniecało. Po dotarciu do kołnierzyka mojej koszuli znowu powrócił do moich ust i z pasją je całował, ja nie byłem mu w tym dłużny.

Pov: Fryderyk
  Podczas szukania pianina usłyszałem a jednym z alejek ciche pojękiwania, zaniepokojony spojrzałem tam i natychmiast na moją twarz wypłynął wielki uśmiech. Poszukałem wzrokiem Henryka Sienkiewicza, a jak go znalzłem przywołałem go gestem ręki.
  -Co się dzieje? Czemu mnie tutaj wzywasz?
  -Henryku, pamiętasz jak od samego początku shipowałeś dwóch ludzi?
  -W sensie Adama i Juliusza? No tak, pamiętam.
  -No, to teraz zobacz tam- wskazałem na całujących się poetów.
  -Nie, no. Nie wierzę. Od samego początku shipowałem Słowackiewicza, a teraz się on spełnił. To jest najlepszy dzień mojego życia! Udało się!- uciszyłem Henryka, nie chcąc, żeby Adam i Juliusz nas usłyszeli.
  -Też się bardzo cieszę, ale chyba nie chcesz im przeszkadzać?- uniosłem jedną brew.
  -No nie..
  -No to chodźmy, będziemy obserwować z daleka- i tym sposobem obaj oddaliliśmy się od Adama i Juliusza, ale dalej ich widzieliśmy.

Pov: Adam
  W końcu po tym, jak po raz kolejny zabrakło nam powietrza oddaliłem twarz od niego.
  -Juliuszu, odprowadzasz mnie do szaleństwa- wychrypiałem.
  -Adamie, zakochałem się w tobie do szaleństwa- szepnął.- kochaj mnie. Dzisiaj i na zawsze.
  Moją odpowiedzią był mocny pocałunek, który od razu Juliusz oddał. Słowacki był doskonały. Jego oczy koloru gęstej mlecznej czekolady, usta delikatne i rumiane, włosy lekko ciemniejsze od koloru tęczówek, opadające na wysokie czoło. Był jak anioł ma ziemi. Nie mógłbym mieć lepszego kochanka. O matko! Jak ja go kocham!
  Kiedy po raz kolejny odsunęliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza poprowadziłem Juliusza na kanapę, na której usiadłem a on oparł głowę na moich kolanach. Niemal od razu, kiedy zrobił sobie poduszkę z moich kolan, zasnął. Ja patrzyłem jeszcze chwilę na Juliusza pogrążonego we śnie, wyglądającego tak pociągająco, a za razem niewinnie. Po czym wstałem, wziąłem Słowackiego ma ręce i wyszłam z nim. Wziąłem dorożkę i odwiozłem śpiącego do domu. Położyłem go na jego łóżku, a sam wróciłem do domu i także zasnąłem. Kiedy byłem na granicy jawy i snu czułem jeszcze dotyk ust Juliusza na moich. Potem już całkowicie odpłynąłem.

—————————————––———————
Jest słowackiewicz!
Nie zabijajcie mnie za ship Kochanowski x Norwid, to pomysł mojego przyjaciela.
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. Jak na razie to najdłuższe co tutaj napisałam.

Papatki

Słowackiewicz historia prawdziwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz