Famiglia - rodzina*.
Pov. Olivier
Wyrwałem z miejsca jak poparzony, gdy tylko usłyszałem słowa, które przeszły przez moją krótkofalówkę.
Za ledwie po paru sekundach znalazłem się już w piwnicy i mknąłem do odpowiednich drzwi. Wpadłem do pomieszczenia z hukiem i od razu przykląkłem przy dziewczynie. Popatrzyłam na jej bladą jak ściana twarz i dotknąłem opuszkami palców jej policzka. Szybko jednak mój mózg został zalany zimną krwią i przyłożyłem jedną dłoń do jej czoła, a drugą do szyi sprawdzajac jej puls.
Jak zobaczyłem, że poza tym iż jest nie przytomna nic więcej złego jej się nie dzieje, delikatnie wsunąłem ramię pod jej głowę a drugą rękę umieściłem pod kolana i dźwignąłem jej ciało do góry przytulając do swojej klatki piersiowej.
Szybko obrałem kierunek swojego pokoju, który znajdował się na piętrze i w tym momencie był dla niej najlepszą opcją. Czułem za sobą cały czas obecność Jadena, ale nie zwracałem na niego nadmiernej uwagi. Teraz liczyła się ona.
Po wdrapaniu się na ostatnie piętro podszedłem do odpowiednich drzwi i otworzyłem je lekkim kopnięciem, a następnie wpadłem do dosyć ciemnego pomieszczenia. Znałem już to miejsce na tyle dobrze, że bez zbędnego zapalania światła ułożyłem ją na łóżku i przykryłem kocem, który leżał rozrzucony na łóżku. Zanim jeszcze się oddaliłem przysiadłem u jej boku i odgarnąłem włosy, które zalegały jej na twarzy, zostawiając na dłużej dłoń na jej policzku niż powinienem. Niż ona tego chciała.
- Co się z tobą dzieje, skarbie? - wyszeptałem bardziej do siebie niż do niej, przesuwając kciukiem po jej policzku.
Zostawiłem ją samą i podszedłem do Jadena, który czekał na mnie na korytarzu, uprzednio przymykając za sobą drzwi.
- Co tu się stało? Co jej się, kurwa, stało? - warknąłem spoglądając na chłopaka.
- Zajmij się najpierw nią, później pokażę ci co znalazła. - pomachał mi kartką papieru przed twarzą.
- Coś na świstku papieru doprowadziło do czegoś takiego? Jak to kurwa możliwe? - czułem jak krew zaczyna mi się gotować w żyłach.
- Ostatnio zaczęła tak mieć. Gdy za dużo o czymś myśli i to ją przytłacza, wtedy jej organizm szaleje. - wytłumaczył mi na spokojnie.
- To nie jest zdrowe. Tak nie powinno być. - wyspałem.
- Fakt, nie jest. - westchnął. - Ale spróbuj ją zaciągnąć do lekarza. Prędzej rozstrzeli w pierwszej kolejności ciebie, a później całą służbę zdrowia. Nie ufa lekarzom od momentu kiedy leżałeś w śpiączce. - popatrzyłem na niego jak na idiotę.
- Przecież to nie jest ich wina. Nie dało się już nic więcej zrobić, więc po prostu czekali na cud. - pokręciłem głową.
- Przetłumacz to jej. Podczas, gdy ty leżałeś w szpitalu nasłuchałem się tyle jej awantur z jakimiś lekarzami, albo pielęgniarkami, że modliłem się do gwiazdek abyś szybciej się wybudził. - dotkną swojego czoła w dramatycznym geście.
- Skończ pierdolić. - westchnąłem. - Pokaż mi to. - wyrwałem mu kartkę z dłoni i przeanalizowałem wzrokiem jej zawartość.
Rodzeństwo.
- Ja pierdole. - zamknąłem oczy. - Widziałeś go kiedyś? No wiesz. Tego drugiego? - nie wiedziałem jak on stoi w tym temacie. Starałem się być delikatny, ale ta opcja jest zarezerwowana tylko dla jednej osoby.
- Nie. Sam nie dawno się o nim dowiedziałem. Mama nigdy nic nie wspominała, więc ojciec pewnie się kurwił na prawo i lewo. - wzruszył ramionami.
CZYTASZ
Związani miłością
RomanceDruga cześć opowiadania „Tylko zakład". Nadszedł w końcu dzień, w którym wyjeżdżam na studia do Nowego Jorku. Czekałam na to całe życie, jednak nie wiedziałam, że to wszystko właśnie tak się potoczy.