S01E05

574 23 6
                                    

Na zegarze wybiła pierwsza. Patricia, już w piżamie, rozsiadła się na kanapie w salonie. Mimo zmęczenia po całym dniu, nie potrafiła zasnąć. Potrzebowała zebrać swoje myśli. Sądziła, że pomoże jej w tym gorąca herbata. Przykryta kocem Pat popijała powoli swój napój, analizując w głowie wszystko, co się dzisiaj stało. Przemyślenia dziewczyny przerwał dzwoniący telefon. Henderson nie chcąc, aby obudził on resztę domowników, ruszyła w jego stronę.

-Halo? - wymamrotała cicho, podnosząc słuchawkę. Nie miała teraz ochoty na rozmowy.

-O matko, Trish. Obudziłem Cię, tak strasznie cię przepraszam! - do jej uszu dobiegł znajomy głos. Patricii, słysząc jak nazwał ją chłopak, prawie roztopiło się serce.

-Nie obudziłeś mnie, spokojnie. Co się dzieje, Steve? - zapytała. W jej głosie można było wyczuć troskę.

-Nic się nie stało. Nie powinienem był dzwonić o tej porze. Zapomnij o tym. - powiedział szybko.

-Och.. - wydobyło się tylko z ust dziewczyny. -Jesteś pewny, że wszystko w porządku? - dodała. Mimo wszystko martwiła się o chłopaka. Źle by się czuła wiedząc, że Harrington potrzebuje pomocy, a ona mu jej nie udzieliła. Po chwili ciszy usłyszała:

-Nie, nic nie jest w porządku. - chłopak westchnął. -Czuję się okropnie.

Dziewczyna nie miała pojęcia, jakie myśli przeszły przez jej głowę, gdy postanowiła zaprosić chłopaka do siebie. Wiedziała, że nigdy nie będzie znaczyć dla niego tyle co Nancy, jednak mimo wszystko znała chłopaka od lat. Czuła się zobowiązana do tego, by mu pomóc. Nie minęło 20 minut, gdy Patricia zobaczyła światła samochodu wjeżdżającego na podjazd Hendersonów. Nie chcąc narobić hałasu ubiegła chłopaka i otworzyła mu drzwi, zanim zdążył zapukać do drzwi. Przed sobą ujrzała wysokiego nastolatka z potarganymi włosami i lekko podkrążonymi oczami. Na widok Pat wyprostował się i poprawił fryzurę. Dziewczyna jedynie objęła go mocno. Nie lubiła widzieć go smutnego. Nie musiała długo czekać, aż chłopak oddał uścisk. Stali tak przez chwilę w ciszy.

Henderson zaprowadziła chłopaka do swojego pokoju, a sama ruszyła do kuchni po coś do picia. Steve rozejrzał się dokładnie po pomieszczeniu, chcąc zapamiętać każdy jego szczegół. Był to pierwszy raz, kiedy był w pokoju dziewczyny. W dodatku sam. Rozglądając się zauważył wiszące na ścianie zdjęcia. Podszedł bliżej by lepiej im się przyjrzeć. Zauważył fotografie przedstawiające Patricię, Carol i Tinę. Kilka z nich przedstawiało uśmiechniętą dziewczynę razem z Barry'm oraz młodszym, kręconowłosym chłopakiem - jak założył Harrington, jej młodszym bratem. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy na jednym ze zdjęć zobaczył siebie. Fotografia przedstawiała całą ich grupę podczas przyjęcia urodzinowego dziewczyny. Najbardziej zaskoczył go schowany pod zdjęciem polaroid przedstawiający Pat razem z Nancy Wheeler. Wyglądały bardzo młodo, zdjęcie musiało zostać zrobione dobrych parę lat temu. Postanowił zapytać o to później. Z rozmyślań wyrwał go głos przyjaciółki.

-Już jestem. - powiedziała wesoło Trish, chcąc wprawić chłopaka w dobry humor. -Trzymaj. Przepis mamy. - podeszła do chłopaka z kubkiem gorącej czekolady. Steve jedynie wpatrywał się w nią z szeroko otwartymi oczami. -Chodź, siadaj. - poklepała ręką w miejsce na łóżku obok siebie.

-Dzięki. - wydusił z siebie w końcu chłopak. Usiadł na wskazanym przez dziewczynę miejscu, opierając się o wielką, różową poduszkę. Na stoliku obok siebie zauważył wazon z kwiatami, aktualnie czytaną przez dziewczynę Emmę oraz pamiętnik. Ciekawiło go co dziewczyna mogła zapisać w środku. Wiedział jednak, że teraz nie jest na to odpowiednia chwila.

-Co się stało? - zapytała w końcu, posyłając przyjacielowi zmartwione spojrzenie. Nie mogła znieść tej ciszy.

-W zasadzie wszystko jest w porządku. Nie mam pojęcia, dlaczego do ciebie zadzwoniłem. 

GWIAZDA MOGŁA TYLKO SPAŚĆ |  Steve HarringtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz