Piętnasty

150 19 0
                                    

Zasługiwałam na samotność, która mnie otaczała. Mąż odzywał się do mnie tylko zapytany i traktował mnie trochę jak mebel, Krysia po naszej ostatniej szczerej rozmowie też nabrała dystansu. Zaczęłam odczuwać dziwną pustkę mimo tego że Damian robił co mógł, żeby poprawić mi nastrój. Udawało mu się to jedynie na chwilę. Dopóki z nim byłam, było mi jakby lepiej, weselej, czułam się potrzebna i przede wszystkim chciana. Po latach życia w domu rodzinnym, gdzie nie czułam się dobrze, później latach małżeństwa z facetem niekochanym trafiłam do swojego małego raju, gdzie ktoś na każdym kroku udowadnia mi, że jestem ważna.
Po zajęciach usiadłam za swoim biurkiem i ukradkiem zerkałam na wpatrzoną w monitor przyjaciółkę. Udawała, że mnie nie widzi, ale kiepsko udawała. Już po chwili wbiła we mnie swoje szmaragdowe oczy, ale się nie odzywała.
–Czemu jesteś zła? – spytałam cicho.
–Nie jestem – burknęła tak nieprzyjemnie, że nie było szans bym w to uwierzyła. Przechyliłam lekko głowę i nie spuszczałam z niej wzroku. – Uważam po prostu, że to błąd, może i ja ci ten pomysł podsunęłam, ale z perspektywy czasu myślę, że źle robisz. Jurek to świetny facet, może nie rozrywkowy i najmłodszy, ale nie wart odrzucenia.
–Jak na razie to on mnie odrzuca. I nie mów mi, że ja robiłam mu to samo. Przez cały okres trwania naszego małżeństwa nie odpychałam go. Nie było między nami namiętności godnej kochanków z romansideł, ale rozmawialiśmy, śmialiśmy się i spędzaliśmy razem czas, nawet gdy żyliśmy obok siebie to nie uciekałam od niego. A teraz mam wrażenie, że mu po prostu wadzę w domu. Od ponad tygodnia nawet ze sobą nie rozmawiamy – odezwałam się i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
–Dziwisz się? Myślami gdzieś błądzisz, wyglądasz inaczej, bije od ciebie radość i ciepło. On nie jest idiotą.
–Czemu żadne z was nie pomyśli, że mam dobry humor? Czyli co, dla mnie normą jest bycie ponurą, tak? Taki dobry z Jurka mąż, że jego żona nie może być szczęśliwa? To go sobie weź! – Podniosłam się i szarpnęłam z wieszaka swoją kurtkę. Zanim podeszłam do drzwi, Krysia zastąpiła mi drogę.
–Przepraszam cię. – Rozłożyła bezradnie ręce. – Trudno jest uwierzyć, że to z niczego. Długo cię znam, nigdy taka nie byłaś. Zawsze byłaś uśmiechnięta i wesoła, ale teraz wyglądasz… – zawiesiła na chwilę głos i spoważniała. – Nie jesteś w ciąży?
–Nie, co to ma wspólnego z moim nastrojem? – Skrzywiłam usta.
–Kobiety w ciąży mają w twarzy coś innego, promienieją jak ty teraz.
–Nie jestem w ciąży i nie będę się tłumaczyć z tego, że dobrze wyglądam. To paranoja. – Próbowałam ją ominąć, ale mi na to nie pozwoliła.
– Powiedz wprost.
–Ale nie wiem co. Chcesz usłyszeć, że mam kochanka, nawet jeśli go nie mam? Uspokoi cię to, nie wiem, usatysfakcjonuje? Ok, mam kochanka. A teraz przepraszam spieszę się pozdradzać męża. – Przeszłam obok niej i szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia.
Kiedy byłam już na schodach, usłyszałam w torebce dzwoniący telefon. Zerknęłam na rozświetlony ekran, ale nie uśmiechnęłam się na widok numeru Damiana, miałam wrażenie, że ktoś stale na mnie patrzył. Rozłączyłam się, lecz wiedziałam, że zaraz do mnie napisze. Zrezygnowałam z taksówki i spacerkiem ruszyłam w stronę centrum. Po kilku sekundach dostałam wiadomość z oznaczoną lokalizacją. Zmarszczyłam lekko brwi, bo nie tego się spodziewałam i w odpowiedzi odpisałam tylko znak zapytania. Nie zdążyłam schować telefonu do kieszeni, jak miałam już odpowiedź “Podążaj za strzałką. Na końcu czeka niespodzianka”. Odpisałam, że nie tym razem. Pierwszy raz nie miałam ochoty się z nim spotykać. Szarpałam się sama ze sobą, nie wiedząc czego chcę. W końcu zwyciężył spokój i postanowiłam zrobić mężowi niespodziankę i odwiedzić go w pracy. Kupiłam po drodze lubianą przez niego wołowinę po chińsku i z uśmiechem zapukałam do drzwi jego biura. Odpowiedziała mi cisza, więc nacisnęłam klamkę. Drzwi były zamknięte na głucho, co było dziwne. Po rozejrzeniu się po pustym korytarzu wyjęłam telefon i wybrałam jego numer. Czekałam na połączenia kilka sygnałów, ale w końcu odebrał.
–Cześć kochanie – odezwał się jak zwykle.
–Hej. – Sama nie wiedziałam co powiedzieć. – Co u ciebie, jak w pracy?
–Nic ciekawego, kompletuję plany, bo zaraz jadę na budowę do Radomia.
Zamrugałam szybko powiekami, bo coś mi się nie zgadzało.
–A to w biurze jesteś? – dopytałam trochę zdenerwowana.
–No przecież mówię – zaśmiał się. – Śpisz? Zbieram papiery i jadę, powinienem być w domu przed kolacją.
–A…A tak, tak dobrze. – Zaskoczył mnie na tyle, że nie wiedziałam jak się zachować. – Miłego dnia i powodzenia.
–Do zobaczenia w domu. – Od razu się rozłączył, a ja stałam jak ta dupa, przed zamkniętymi drzwiami z torbą pachnącego żarcia.
Bez namysłu zadzwoniłam do Damiana i umówiłam się z nim w jego mieszkaniu. Nie widziałam, dlaczego akurat on przyszedł mi wtedy do głowy, bo nie miałam ochoty na nic więcej, jak spędzenie z kimś czasu.
Zanim zapukałam, drzwi się otworzyły. Stał przede mną w samych dresowych spodniach, a mój wzrok bezwiednie powędrował w dół jego ciała. Coraz częściej dopadały mnie myśli, że to wszystko to sen. Rozumiałam swoje zachowanie, byłam niedopieszczona przez rodziców i nie czułam się dobrze w małżeństwie, na siłę szukałam bliskości. Ale on mnie nie potrzebował, był młody i przystojny, wolny i mógł mieć po prostu młodą i śliczną dziewczynę, dlaczego chciał mnie?
–Stało się coś? – Jego głos odbił się echem po klatce schodowej.
–Przeszkadzam? – ukradkiem zerknęłam na jego nagą klatkę piersiową
–Byliśmy umówieni, przepraszam, przebierałem się i nie zdążyłem…
–Jeśli nie w porę, jak miałeś plany to… – Poczułam pod powiekami łzy.
–Wejdź – odparł poważnie. – Nie będziemy gadać przez próg. – Chwycił moją dłoń i wciągnął mnie do mieszkania.
Nie wiem co mnie sparaliżowało, ale nawet na niego nie patrzyłam. To on wyjął mi torbę z ręki i odstawił na komodę pod ścianą, a później zdjął ze mnie kurtkę.  Było mi głupio, bo zamiast zostawić go w spokoju, to trzymałam go przy sobie, nie pozwalając na zwykłe studenckie życie.
–Powiesz co się stało? – Pochylił się, by spojrzeć mi w twarz.
–Byłam u Jurka – zaczęłam, ale wciąż na niego nie patrzyłam. – Chciałam zjeść z nim obiad, trochę poprawić relacje, bo ostatnio wszystko nam się rozjechało.
–Rozumiem.
–Ale on…
–Coś ci zrobił?
–Nie było go w biurze.
–Wiesz, nie bardzo przepadam za twoim mężem, to chyba nie dziwne, ale on pracuje, może gdzieś pojechał?
Uśmiechnęłam się, unosząc kącik ust i pokiwałam głową.
–Biuro było zamknięte, a jak do niego zadzwoniłam, to powiedział, że w nim jest i kompletuje dokumenty dla klienta z Radomia. – Dopiero teraz podniosłam wzrok.
–No tak – westchnął i łapiąc za dłoń, pociągnął do pokoju. – Może to nic takiego, może…
–Okłamał mnie – wtrąciłam i lekko popchnięta usiadłam na kanapie.
–Wiesz, może to źle teraz zabrzmi…
–Ja robię coś gorszego, nie? – mówiłam tak obojętnie, jakby mnie to nie obchodziło, jednak w mojej duszy toczyła się wojna. – Oszukuję, zdradzam, odpycham go od siebie i mam pretensję, że on też mi to zrobił. Damian, pogubiłam się już. Jaki ze mnie psycholog? Powinnam panować nad swoim umysłem, nad odruchami. Kim ja jestem? – Spojrzałam mu w oczy, kiedy przede mną kucnął i złapał moje dłonie.
–Jesteś piękną, młodą kobietą szukającą szczęścia, to chyba nic złego.
–Myślisz, że powinnam od niego odejść?
–Nie. – Pokręcił głową i szeroko się uśmiechnął. – Moja mama zawsze mówiła, że jeśli masz do podjęcia ważną decyzję, a nie jesteś pewna co wybrać, to znaczy, że to nie jest dobry moment na decyzje.
–Nie chcesz, żebym to zrobiła?
–Ślicznoto moja – uśmiechnął się i przycisnął usta do mojego kolana – dla mnie ważne, że ty tego nie chcesz. Nie mam żalu, wiedziałem, że masz męża, kiedy do ciebie startowałem. Nie zaskoczyłaś mnie tym.
–Co ja mam teraz zrobić?
–Teraz… – zawiesił głos i po podciągnięciu mojej bluzki przytulił twarz do mojego brzucha – to zjedz coś, bo jesteś głodna. – Cmoknął mnie kilka razy i przyniósł z korytarza naszą chińszczyznę.
To był pierwszy nasz wspólny wieczór, podczas którego po prostu ze sobą rozmawialiśmy. Siedzieliśmy na podłodze z jedzeniem w pudełkach i piliśmy piwo prosto z butelek. W tle leciał jakiś film, ale żadne z nas nie oglądało. Wspominaliśmy wybryki studentów z jego grupy i przy okazji dowiedziałam się, że już na pierwszym roku miał na mnie oko. Nie chciało mi się w to wierzyć, ale wiedziałam, że prawdy mi nie powie.
–A co z twoją dziewczyną? – zapytałam, kiedy nagle oboje zamilkliśmy.
–Nie mam dziewczyny – odparł bez zastanowienia i  włożył mi do ust duży kawałek pomelo.
–Nie musisz kłamać. – Podkuliłam nogi i oparłam plecy o kanapę. – Nie usadzę jej na egzaminie.
–Jak dla mnie to możesz – wyszczerzył się i podpierając na rękach trochę bardziej się do mnie zbliżył.
–Czyli jednak jest twoją dziewczyną! – zawołałam.
–Zazdrośnica. – Nie przestając na mnie patrzeć, zbliżył się jeszcze bardziej. – Znamy się od dawna, ale Olka to taki bardziej kumpel niż dziewczyna.
–Jasne – trochę się odsunęłam.
–Jak słońce – cmoknął mnie w kolano. – Ale jeśli masz ochotę jej zaszkodzić, to baw się dobrze. – Zatrzymał twarz tuż przed moją.
–A jak się na ciebie obrazi? – mówiąc to, dotykałam już jego ust, w zasadzie to próbowałam je złapać swoimi.
–Na mnie nie ma powodu, niczego nie zrobiłem. – Przesunął językiem po moich wargach i tym mnie zdobył.
Powoli oparłam palce na jego szyi i mrużąc oczy, dałam się pochłonąć przyjemności. Był czuły i taki powolny. Na początku tylko mnie dotykał, całował niespiesznie moje usta i skórę wokół nich, a rozkoszne mrowienie czułam aż z tyłu głowy. Był cudowny. Jego oddechy miarowo owiewały moje wilgotne usta, a ja wdychałam je z największą ochotą.
–Zostaniesz na noc? – Na to pytanie odsunęłam go od siebie i z nieukrywaną złością spojrzałam mu w oczy. – Dobra nie było pytania.
–Wiesz, że nie mogę, jak to sobie wyobraż… – Przerwał mi głębokim pocałunkiem, nie zważając na to, że starałam się wyrwać z jego uścisku.
–Powiedziałem nie było pytania – warknął między pocałunkami i jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie. Nie broniłam się dłużej. Obejmując mnie, obrócił nas i posadził mnie na swoich udach. Ten chłopak naprawdę mnie kręcił. Traciłam przy nim hamulce, rozum i resztki instynktu samozachowawczego. Romans z nim prowadził mnie do upadku życiowego, moralnego i zawodowego, ale nie myślałam o tym.
Kiedy nasze pocałunki osłabły, oparłam policzek na jego obojczyku i mocno się w niego wtuliłam. czułam się wyjątkowo, kiedy pocierał palcami moje plecy, a przyjemne dreszcze tańczyły po moim ciele.
–Może chcesz się położyć? – szepnął mi do ucha i lekko je pocałował.
–Nie, tak mi dobrze – westchnęłam i przymknęłam powieki.
Przez cały czas całował moją głowę i bawił się moimi włosami, co tylko bardziej mnie odprężało.
Kiedy otworzyłam oczy, wszędzie panował półmrok. Zacisnęłam kilkukrotnie powieki i dojrzałam stojące na stoliku świeczki. Płomienie dawały delikatne światło, ale nie raziły w oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że leżę na podłodze okryta puchatym kocem. Poderwałam się i gwałtownie rozejrzałam po pokoju.
–Nie śpisz? – Podskoczyłam na dźwięk głosu Damiana.
–Żartujesz? Muszę wracać do domu! – Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Nie zwracałam uwagi, że Damian próbował mnie objąć, odpychałam go od siebie i dopiero kiedy miałam już na sobie kurtkę, mocno go pocałowałam i wybiegłam z mieszkania. Będąc na pierwszym piętrze spotkałam jakąś babkę, która nie bacząc, że kompletnie jej nie znam, zaczęła coś mi opowiadać o problemach ze spółdzielnią mieszkaniową. Chyba myślała, że tu mieszkam. Przytakiwałam bez sensu i szłam z nią do wyjścia, dopiero na zewnątrz udało mi się odezwać i po szybkim dobranoc, poszłam w stronę postoju taksówek.
Do domu wróciłam przed Jerzym. Ulżyło mi, ale gdzieś w środku wcale nie czułam się wygrana w tej rundzie. Przygotowałam szybką kolację i po prysznicu usiadłam przy wyspie z kieliszkiem wina. Kiedy w oknie błysnęły światła wjeżdżającego samochodu, nie zareagowałam. Kroki stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu poczułam na ramionach jego ciężkie dłonie i pocałunek w skroń.
–Długo czekasz? – Podniósł moją dłoń do swoich ust.
–Troszkę. Zjesz coś?
–A co jest?
–Makaron z zielonym pesto.
–Jak w twoim wykonaniu to chętnie. – Znów mnie pocałował, po czym poszedł do łazienki.
Gdy usiedliśmy do kolacji, zachowywał się całkiem normalnie i swobodnie, choć milczał.
–Jak zlecenie? – Pierwsza spytałam i uniosłam kieliszek.
–A wiesz, że całkiem dobrze. – Ożywił się nagle. – Facet jest zadowolony i nawet coś wspomniał o dalszej współpracy.
–To super, że firma się rozwija.
–Przydałby mi się ktoś do tych klim, rozmawiałem z paroma firmami, ale w zasadzie niczego ciekawego nie proponują.
–Krychy facet pracuje w klimatyzacjach, może z nim pogadaj.
Jurek podniósł na mnie wzrok i przez moment go ze mnie nie spuszczał. Dopiero po chwili dolał mi wina i zabrał się ponownie za jedzenie.
–Wiesz, wolałbym nie. Nie lubię brać do pracy nikogo po znajomości, bo później trzeba za takich ludzi świecić oczami, a ja nie mam na to większej ochoty.
–Nikt nie każde zatrudniać ci tego Krystiana, pogadaj z nim o ich firmowych propozycjach.
–No, a potem Kryśka będzie mi dupę truć, żebym zszedł z wymagań, bo to znajomy. Nie ma mowy. – Pokręcił głową, kiedy chciałam się odezwać. – Nie kochanie. Proszę, nie wtrącaj się w to.
–Jak sobie życzysz. – Uśmiechnęłam się słodko. – Zostaw talerze, rano je sprzątnę. Dobranoc.
Po wejściu do sypialni od razu rzuciła mi się w oczy leżąca na fotelu marynarka. Upewniając się, że Jurek tu nie idzie, podeszłam do drzwi i cicho je zamknęłam. Wbrew własnym zasadom wsunęłam dłoń do wewnętrznej kieszeni i zagryzłam wargę, wyczuwając pod palcami cienki papierek. Ostrożnie go wyjęłam i rozwinęłam. Paragon ze stacji paliw. Niby nic nadzwyczajnego, ale moją uwagę przykuł adres stacji. Nie była nawet po drodze do Radomia, a data i godzina wskazywała jednoznacznie, że tankował kilka minut po naszej rozmowie. Wsunęłam paragon z powrotem i położyłam się do łóżka. Nie mogłam mieć mu za złe kłamstwa, a jednak w jakiś sposób mnie to ugodziło. Może dlatego, że każdego dnia słuchałam zapewnień, że jest wobec mnie uczciwy. Wszystko się sypało i to wyłącznie z mojej winy.

Niemiłość [Zakonczona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz