Rozdział 16
Obudziłam się bez humoru. Wczorajszy dzień nie był najlepszy, a na dodatek mężowi przed snem zebrało się na czułości. Cholera, nawet odmówić nie umiałam. Całował mnie i dotykał, a ja nie potrafiłam tego odwzajemnić. Starałam się zachowywać normalnie, tak jak zawsze, obejmowałam go i gładziłam jego napinające się mięśnie ramion i pleców, ale to nie działało. Nie miało prawa działać, bo leżałam nie pod tym facetem, a on nie na tej kobiecie. Byliśmy idealnym przykładem niedopasowania w związku. On był z tych osób, które o seksie nie mówiły, jakby nie istniał. Nie rozmawialiśmy o swoich potrzebach i fantazjach, nawet nie mówiliśmy co nam sprawia przyjemność, a co ból. Żadnych pieszczot, żadnej gry wstępnej, nie rozgrzewaliśmy się przed łóżkowymi uniesieniami, po prostu kładł się na mnie i już. Kiedy mu mówiłam, żeby coś zmienić, to odpowiadał, że jest za stary na takie rzeczy. Kłopot w tym, że ja byłam młoda i właśnie tego chciałam. Chciałam wyobrażać sobie wspólne noce i palić się ze wstydu o poranku. Byłam nienormalna?
Słysząc brzęk talerzy z kuchni, podniosłam się i owinęłam szlafrokiem. Wcale nie miałam ochoty na śniadanie w towarzystwie męża. Kiedy usiadłam przy wyspie, Jurek podał mi tradycyjną kawkę z pianką i podsunął przed twarz talerz z dwoma sadzonymi jajkami, po czym usiadł po przeciwnej stronie. Dołożyłam sobie do tego trochę warzyw i sięgnęłam do koszyka po grahamkę.
–Jakie plany na dzisiaj? – zapytał Jurek, ale nadal patrzył w ekran telefonu.
–Zajęcia mam do późna, dziś wtorek.
–I co że wtorek?
–Od prawie dwóch miesięcy w każdy wtorek mam ZPP-ty. Co tydzień wracam do domu o dziewiętnastej. Nie zauważyłeś?
–A no tak, wyleciało mi.
–No tak. Mogło. A ty?
–Jadę umowę podpisać. – Nawet wzroku na mnie nie podniósł.
–Do Radomia?
–W Radomiu byłem wczoraj.
–Przestań – podniosłam głos i dopiero wtedy na mnie spojrzał. – Oboje wiemy, że nie byłeś w Radomiu. Nie pytam gdzie byłeś i nie obchodzi mnie to, ale nie kłam, kiedy pytam wprost.
–Byłem w Radomiu, mogę pokazać ci nagrania z wideorejestratora.
–Świetnie, a gdzie byłeś, kiedy pakowałeś dokumenty dla tego klienta?
–O co ci chodzi?
–O to, że kiedy do ciebie dzwoniłam, byłam pod drzwiami twojego biura, więc nie mów, że w nim byłeś!
–Luiza, poczekaj. – Podniósł się, kiedy zeskoczyłam z krzesła.
–Okłamuj mnie, ale nie mów, że tego nie robisz!
–Luśka poczekaj! – Chwycił moją rękę. – Byłem na mieście, ale nie mogłem ci powiedzieć po co.
–Czy ja kiedykolwiek o to zapytałam? – odparłam szeptem i spojrzałam mu w oczy. – Czy chociaż raz, kiedy mówiłeś, że jesteś na spotkaniu, zapytałam z kim i po co?
–No nie.
–To dlaczego uważasz, że teraz bym tego wymagała? Powinnam wiedzieć, gdzie byłeś, z kim i po co?
–Nie.
W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową i po wysunięciu ręki z jego dłoni, poszłam do sypialni. Nie umiałam nazwać własnych emocji. Wszystko się we mnie burzyło. Miałam ochotę wykrzyczeć mu swoje nieszczęście, a nie umiałam. Całe życie wszyscy podejmowali decyzje za mnie i nie byłam gotowa na taki ruch.
Po prysznicu założyłam dopasowane spodnie nad kostkę, a do tego wiązaną, podobnie jak kimono, jedwabną bluzkę. Pogoda dopisywała, więc zamiast zakrytych botków, zdecydowałam się na wysokie czółenka. Kiedy byłam już gotowa, zabrałam sprawdzone prace i mijając męża w drzwiach, wyszłam na zewnątrz. Był piękny dzień, słoneczny i ciepły. Aż by się chciało iść na wagary, szkoda, że jak byłam młoda, to nie chodziłam. Wtedy mogłam sobie na to pozwolić, teraz nie bardzo.
W korytarzu prowadzącym do naszego pokoju, spotkałam oczywiście Kozickiego z kolegami. Wszyscy jednocześnie się na mnie spojrzeli i od razu lekko przystanęłam. Poczułam się dziwnie, jakby wszystko o mnie wiedzieli. Odpowiedziałam automatycznie na ich dzień dobry i wyjęłam z torebki klucze. Kiedy zamykałam drzwi, Damian stał do mnie tyłem, może to i lepiej. Nie miałam wiele wolnego czasu, ale zdążyłam zrobić sobie kawę i przejrzeć prace, czy wszystkie są ocenione.
Czas pędził jak szalony, nim zdążyłam wypić chociaż pół kawy, przyszedł czas na wyjście z mojej samotni. Dziś wyjątkowo nie chciało mi się pracować. Zabrałam przygotowane kartki i poszłam w stronę sali. Oczywiście, jak na złość, pierwsze zajęcia miałam z moim ulubionym drugim rokiem. Po wejściu do sali usiadłam przy biurku i cierpliwie czekałam, aż przestaną szeptać. Podniosłam wzrok, czując na sobie spojrzenia jednego ze studentów, a kiedy tylko nasze oczy na siebie trafiły, Damian zrobił z ust dzióbek. Nieznacznie pokręciłam głową i rozejrzałam się po reszcie grupy. Szmer nie ustawał, a mnie to coraz bardziej irytowało. Z groźną miną zaplotłam ręce na piersiach i oparłam się o biurko. Nic nie zapowiadało spokoju, aż nagle Damian głośno zagwizdał. Zrobił to tak nieoczekiwanie, że sama podskoczyłam i wciągając głośno powietrze nosem, przewróciłam oczami aż do zeza. Fakt, pomogło. Wszyscy nagle zamilkli.
–Dziękuję panie Kozicki – wyszczerzyłam się. udając uprzejmość. – Wiecie, jak chcecie pogadać, to umówcie się po zajęciach na jakieś piwo, co? A może ja po prostu wyjdę i pogadacie sobie w spokoju, co wam będę przeszkadzać, hmm? – Z lekkim uśmiechem patrzyłam każdemy po kolei w oczy, ale tym razem nikt nie był chętny do rozmów. – Mogę zacząć, czy ktoś chce coś dodać?
Nie spodziewałam się pytań, ale kątem oka dostrzegłam podniesioną dłoń. Niezadowolona obróciłam się w stronę Damiana i kiwnęłam głową.
–Sprawdziła pani prace? – Wiedziałam, że to pytanie miało mnie rozładować, ale chyba nie spodziewał się, że zadziała to na mnie odwrotnie.
–Na pana miejscu to bym się nie upominała, a raczej żarliwie modliła, żeby pańska praca się zgubiła, panie Kozicki. Nie dotarł pan nawet do magicznych trzydziestu procent.
–Co?
–Przykro mi. – Wzruszyłam ramionami i złapałam leżące przede mną kartki. – Nie popisali się państwo tym razem. Z całej grupy dobrze napisały cztery osoby. Cztery! Połowa zaliczyła. Powiedzcie państwo, jak to jest, że pytam o problematyczne zagadnienia, co mam jeszcze wyjaśnić, wy mówicie, że wszystko jest jasne, a później oddajecie mi to. – Uniosłam ich prace i rzuciłam z powrotem na blat.
–Może jakieś Zpp-ty? – Znów odezwał się Damian.
–Takie zajęcia są dla usystematyzowania posiadanej wiedzy, panie Kozicki, wy jej nie macie. – Zamilkłam nagle i rozejrzałam się po studentach. – Umówmy się, że oceny wstawię tylko tym, którzy chcą, reszta dostanie nowy termin do zaliczenia i nie będzie z tego poprawki.
Nie czekałam na komentarze i rozdałam te ich pseudo prace. Powoli szykowaliśmy się do sesji, ale jak słuchałam czasem ich odpowiedzi na moje pytania, to zastanawiałam się ilu zda. Wiedziałam, że to nie podstawówka i że mało powinno mnie to obchodzić, a jednak bardzo ich lubiłam i chciałam, żeby zaliczyli wszyscy. Może właśnie dlatego, że od początku ja dobrze ich traktowałam, to oni przestali mnie traktować jak wykładowcę.
Po ćwiczeniach i ustaleniu z grupą nowego terminu, zeszłam na parter. Kryśka już siedziała za biurkiem, ale poza chłodnym ‘cześć’ nie powiedziała słowa. Przejrzałam swój kalendarz i podniosłam wzrok na przyjaciółkę.
–Wyjdziemy gdzieś? – spytałam niepewnie.
–Teraz? – Wychyliła się zza ekranu.
–Nie. W weekend, jakieś winko, sushi?
–Co jest? – Oparła łokcie o blat.
–Tak chciałam pogadać jak dawniej. – Myślałam, że to wystarczy, ale ona nie odpuszczała i wciąż się na mnie gapiła. – Jurek mnie okłamuje.
–To znaczy?
–Nie mówi mi prawdy, coś ukrywa. Mówił, że był w biurze, a nie był, mówił że był w Radomiu, a znalazłam paragon za paliwo z Zamościa. – Długo na siebie patrzyłyśmy. – Ja wiem, że nie jestem idealną żoną, nie jestem nawet dobrą żoną, ale nie sądziłam, że zapytany wprost będzie kłamał.
–Ty też go okłamujesz. – Chciałam odpowiedzieć, ale z uśmiechem pokręciła głową. – Gdyby zapytał cię wprost, czy go zdradziłaś, to co byś odpowiedziała? Prawdę?
Miała rację, nie powiedziałabym. Próbowałabym kołować wokół tematu, żeby tylko uniknąć odpowiedzi. Może po powrocie z Bieszczad, kiedy tylko się pocałowaliśmy, potrafiłabym go za to przeprosić, ale tak, kiedy częściej spałam z kochankiem niż z mężem, nie mogłabym być szczera.
–No właśnie. – Kryśka szepnęła drżącym głosem. – Nawet mi wmawiałaś, że nie masz romansu. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, że mi ufasz.
–Ufam, ale to bardzo trudne. Nie zrobiłam tego na złość Jurkowi. Chcę być szczęśliwa.
–A Jerzy to co, portfel?
–Wypraszam sobie!
–Wypraszaj, ile chcesz, ale skoro z tym drugim ci tak dobrze, to czemu nie odejdziesz?
–Nie zrozumiesz tego.
–Pewnie, bo to głupota, co robisz!
–Tak? A kto mówił, zabaw się, bo jesteś młoda i zasługujesz na faceta, kto mówił, znajdź sobie kogoś, o kim będziesz stale myśleć i przy kim poczujesz się kobietą? Ty do cholery! Teraz mam go zostawić, bo tak mówisz, a później co będzie? Czy ja jestem kukiełką, która ma robić to, co mówią mi inni? Nie! Chcesz powiedzieć Jerzemu o mojej niewierności, to proszę leć i mu powiedz, ale nie wtrącaj się w moje decyzje, bo to moje decyzje, czy robię dobrze czy źle, to to wyłącznie moja sprawa! I nie nazywaj nas przyjaciółkami, dopiero teraz widzę, że nigdy nimi nie byłyśmy!
–O pewnie! Biedna niekochana przez nikogo! Rób, co chcesz, ale nie zgrywaj sierotki, której wszyscy we wszystkim muszą pomagać i ustępować!
–Nie oczekuję tego, tylko wy nie potraficie zrozumieć, że jestem rozumna i nie trzeba mi mówić co mam robić. Wygodnie wam było przez tyle czasu kierować mną, a ja jak ostatnia idiotka wierzyłam, że chcecie dla mnie dobrze.
–Zwariowałaś, kto niby… – urwała zdanie, kiedy rozległo się pukanie do drzwi i stanął w nich nie kto inny jak Damian.
–Przepraszam pani magister, można? – spytał z lekko zmarszczonym czołem.
–Nie! – krzyknęłysmy obie jednocześnie.
–Ja w sprawie tego terminu, bo…
–Nie rozumiesz człowieku słowa nie? – rzuciłam w jego stronę gromiące spojrzenie. – Przeliterować?
–Ok, Do widzenia. – Pokiwał głową i zamknął za sobą drzwi.
–Nie chcę o tym rozmawiać. Każda z nas chyba powinna pójść swoją drogą. Nie dogadamy się, bo nie zrozumiesz tego co mówię i co czuję. Wiem, że patrząc z booku, to wygląda na proste. Że łatwo jest wybrać, ale to bardziej skomplikowane i dopóki nie znajdziesz się na moim miejscu, to nie pojmiesz tragedii wyboru. – Spojrzałam na zegarek. – Przepraszam, mam następne zajęcia.
Do końca dnia mijałyśmy się na korytarzu i nawet na siebie nie patrzyłyśmy. Byłam wściekła na nią i na siebie. Może źle zareagowałam, ale miałam dość tego mówienia mi co mam robić, a czego nie, i tego klepania mnie po ramieniu, że z ich pomocą dałam sobie jakoś radę.
Z teczką materiałów na zajęcia dodatkowe weszłam na trzecie piętro i rozejrzałam się po pustym korytarzu. Poprawiłam zsuwające się papiery i kiedy myślałam, że część mi wypadnie, ktoś wsunął pod nie dłoń.
–Co tu robisz? – szepnęłam. – Dziękuję.
–Zły humor?
–Mam zajęcia. – Odwróciłam się w stronę sali.
–Chyba nie, bo nikt nie przyszedł. – Damian głową wskazał korytarz.
–I ty nie masz z tym nic wspólnego, prawda? – Byłam naprawdę zła.
–Na tablicy jest ogłoszenie, że dzisiejsze zajęcia się nie odbędą, myślałem, że pani magister wie. – Uważnie się rozejrzał. – Pójdziemy do mnie? Chyba powinnaś odpocząć.
–Mam zły dzień.
–Chcę go poprawić – szeptaliśmy prawie bezdźwięcznie. – Do widzenia pani magister. – Pobiegł w stronę schodów, a ja jeszcze przez chwilę patrzyłam w miejsce, w którym mi zniknął.
Stałam nie tylko na rozstaju korytarzy uczelni, ale także korytarzy swojego życia. Której drogi bym nie wybrała, kończyła się ona dla mnie źle. Mało optymistycznie, ale sama sobie ten świat zbudowałam.
Po odniesieniu papierów do pokoju, zamknęłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Wieczór był chłodny, ale mój ulubiony student zadbał o mój powrót do domu, bo przy samych schodach czekała już na mnie taksówka. Kiedy ruszyliśmy z miejsca dostałam wiadomość od Damiana, pisał, żebym nie jechała do niego, tylko do biblioteki na drugim końcu miasta. Nie wiedziałam, o co mu chodziło, ale od razu podałam kierowcy adres. Wbiegłam do budynku, bo zamknięcie było za pół godziny i w zasadzie nie wiedziałam co dalej. Poszłam na dział z psychologią i wyjęłam z torebki dzwoniący telefon.
–Ty mnie dziewczyno szukaj na erotykach. – Zaśmiał się. – Wypożycz coś mądrego i wyjdź tylnym wyjściem, nie kryj się.
–Możesz mi wyjaśnić…
–Nie teraz Śliczności. Spotkamy się za dziesięć minut pod wiatą przystanku. Całuję.
Rozłączył się, a ja podniosłam wzrok na niezadowoloną z mojej obecności bibliotekarkę. Sięgnęłam z półki pozycję o zaburzeniach behawioralnych i podeszłam do stanowiska uśmiechniętej pani. Z książką w ręce wyszłam na korytarz, i tak, jak mnie poinstruował Damian, wyszłam z drugiej strony budynku. Wiata była jakieś trzydzieści metrów dalej. Spokojnie tam poszłam, ale nikogo nie było. Rozglądałam się za innym miejscem, myśląc, że to nie tu, ale tuż przy mnie zatrzymała się taksówka. Nie wsiadłam, dopiero kiedy drzwi się uchyliły, złapałam za klamkę.
–Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz? – odezwałam się po chwili jazdy. Nie odpowiedział mi, przyciągnął mnie do siebie i znów było mi dobrze. Nie był zachłanny, nie spieszył się i żałowałam, kiedy się ode mnie oderwał.
–Pod uczelnią czekała na ciebie koleżanka, śledziła cię aż do biblioteki.
–Co? Skąd wiesz? – oburzyłam się.
–Była tam jak wychodziłem, a nie miała już zajęć. A pod biblioteką wysiadła zaraz po tym jak zniknęłas w budynku. Będzie tam czekać aż do zamknięcia.
–Muszę do domu. – Pochyliłam się do przodu.
–Do mnie.
–Jeśli zadzwoni… – Zanim skończyłam, podał mi jeden bilet do kina.
–Zwariowałeś?
–Po wizycie w bibliotece byłaś w kinie, seans na 18.30.
–Wszystko przewidziałeś?
–Mam taką nadzieję. – Mrugnął okiem, po czym złapał moją dłoń i splótł nasze palce. Przez chwilę na nie patrzyłam i poczułam w środku palące ciepło. – Już zawsze będę cię tak trzymał. Nic tego nie zmieni.
–Nie mów tak. To, co teraz…
–To miłość – szepnął i zbliżył usta do mojego ucha. – Bardzo panią kocham, pani magister.
–To nie miłość. – Głos mi się łamał. – To przywiązanie, pragnienie i zauroczenie. Nie miłość.
–A przywiązanie, pragnienie i zauroczenie to nie miłość?
–Miłość to odpowiedzialność.
–Nie jestem wystarczająco odpowiedzialny, żeby kochać?
–Ja nie jestem. – Odwróciłam twarz do szyby. – I nie zasługuję na to.
W ciszy dotarliśmy pod dom Damiana i po głębokim oddechu wysiadłam z taksówki. W mieszkaniu czekała na nas nie tylko kolacja, ale i nastrojowa muzyka. Damian bez słowa objął mnie ramieniem i zakołysał do wolnej melodii. Wciąż patrzył mi w oczy, a ja, chyba pierwszy raz, zobaczyłam w nim swoja przyszłość. Położyłam dłoń na jego policzku i delikatnie dotknęłam kciukiem kącik jego ust. Od razu mnie w niego pocałował i przenosząc usta dalej, dotarł do przedramienia, później ramienia i obojczyka.
–Będę cię zawsze kochał, słyszysz? Czy mnie będziesz chciała, czy nie, zawsze będziesz się liczyła tylko ty. – Kręciłam głową, ale on nie przestawał. – Zrobisz, co zechcesz, uszanuję każdą twoją decyzję, ale nie odchodź teraz ode mnie, pozwól mi się tobą cieszyć.
Chciało mi się płakać. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całowac, byłam spragniona uczuć i on mi je dawał. Rozpieszczał mnie dotykiem, pocałunkami i ciepłym oddechem, który czułam w coraz bardziej wrażliwych miejscach. Nasze ubrania lądowały przy naszych nogach, a kiedy nie miałam już bluzki i stanika, Damian klęknął przede mną i powoli rozpiął moje spodnie. Przymknęłam oczy i czekałam na to, co już znałam i czego bardzo chciałam. Jego usta oparły się na moim brzuchu, a dłonie pozbawiły mnie resztek odzieży. Nie wiedziałam co planował, ale po chwili leżeliśmy na podłodze objęci, pochłonięci pieszczotami jakich jeszcze nigdy sobie nie dawaliśmy. Warto było na to czekać tyle lat. Tonęłam w otchłani rozkoszy, mruczałam i drżałam od jego dotyku, a kiedy nade mną zawisł, objęłam jego głowę i sama zaczęłam całować. Czekałam na więcej.
CZYTASZ
Niemiłość [Zakonczona]
RomanceŻycie Luizy płynie spokojnie u boku męża "z rozsądku" bez uczuć i bez szans na zmiany. Czy jedno spotkanie może ten spokój zburzyć i postawić główną bohaterkę przed życiowym rozstajem dróg? Którą ścieżkę wybierze młoda pani psycholog?