Rodział 2

11 1 0
                                    

"Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać." - Suzanne Collins


Rodział 2 - Prze{myśl}enia w laboratorium

Mateusz

Praca zazwyczaj daje mi ukojenie, spędzanie czasu na przeprowadzaniu badań oraz analizowaniu ich wyników przez cały dzień roboczy jak i w czasie wolnym, sprawia mi ogromną przyjemność lecz nie nazwałbym tego pracoholizmem. Oddanie się w pełni, powierzonym mi zadaniom, pozwala zapomnieć jaką krzywdę wyrządził mi mój były. Z każdym razem gdy tylko o nim pomyślę, przypominam ten dzień, w którym mnie uderzył, poniżył oraz zdradził - czuję, bliznę, którą tamtego dnia, naciąłem skórę, na nodze. Upadłem, tak nisko, że dno było już antracytowo czarne. Teraz żałuję, że dałem sobie wtedy wmówić że jestem ten gorszy, nudny oraz nic nie warty. Mój okres "regeneracji" trwał około dwa lata.

• • •

Głowa zaczyna pękać mi od przemyśleń. Powinienem w tym momencie pisać raport z wykonanego badania - moja praca wymaga dużego skupienia oraz łączenia faktów, czyli umiejętności, które opanowałem do perfekcji. Podejrzewam, że właśnie dzięki temu mnie stąd jeszcze nie wyrzucili. Szczerze, nie wiem co widzą w chłopaku który non stop jest smutny - mimo wysokich osiągnięć w branży biochemicznej, tytułu doktora oraz wysokiej pensji. Ludzie mawiają, że pieniądze szczęścia nie dają, zgodzę się z tym. Pustkę po chłopaku zapełniałem rzeczami materialnymi. Zaczęło się nieświadomie, kupiłem sobie telefon, tablet, słuchawki, laptopa. Później przyhamowałem, lecz gdy teraz to sobie analizuje w głowie, dochodzę do wniosku, kupowałem to gdy byłem smutny, myśląc że przyniesie mi to ukojenie. Bujda.

• • •

Dostałem olśnienia, wszystko to co do tej po-.

- Mateusz, dlaczego od godziny siedzisz i patrzysz się w sufit? - zapytała Kornelia, moja koleżanka z pracy, wyrywając mnie z codziennych przemyśleń.

- Sufit jest miejscem mojej inspiracji do pisania wyniku badania. - odpowiedziałem.

Kornelia spojrzała się na mnie jak na debila, zaśmiała się i wyszła. To chyba znak od nieba, że pora się wziąć w garść i zacząć nowe życie, no właśnie, nowe życie. Brzmi to niewykonalnie, zwłaszcza że za mną ciąży przeszłość, a chłopak, którego postrzegałem jako ideał, perfidnie wyssał z mojego serca, resztki nadziei. Kurczę, chyba za dużo słucham ostatnio sanah - ostatnia umiera nadzieja. A życie, wcale mnie nie skleja.

• • •

Otrzymałem polecenie znalezienia artykułu naukowego w naszej zaprzyjaźnionej księgarni naukowej. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ był to artykuł z czasów młodości mojej babci. Naprawdę nie wiem, skąd moim przełożonym wziął się taki pomysł, no cóż, zadanie dla Mateusza do wykonania immediately.

W bibliotece pracowała bardzo miła, zawsze uśmiechnięta oraz pełna nadziei na lepsze jutro młoda dziewczyna, miała na imię Luiza. Często przychodziłem do biblioteki, nawet posiedzieć w samotności, stąd gdy mnie zobaczyła, oczywistym było, że - jakby inaczej - szczerze się uśmiechnęła.

- CZEŚĆ MATEUSZ! JAK SIĘ CZUJESZ? - wykrzyknęła radośnie.

- Cześć Luiza, wiesz co, szczerze to bywało lepiej, a co u Ciebie? Moi przełożeni wymyślili sobie artykuł z czasów młodości mojej babci, pomożesz mi go poszukać? - odpowiedziałem normalnie.

- Pewnie, ale te artykuły znajdują się w archiwum, chodź pokaże Ci jak tam fajnie! Mam nadzieję że nie boisz się pająków oraz ciemności, bo troszkę tam mroczno a winda którą zaraz zjedziemy już ledwie zipie, ale spoko! - powiedziała.

Po takiej zapowiedzi przyszło mi do głowy tylko jedno. - To jest mój koniec - moje myśli bynajmniej pozytywnie nastawione do życia codziennego.

• • •

Wsiedliśmy do windy, na - 1 poziomie dołączył do nas chłopak, przestawił się nieśmiało, wyciągając do mnie rękę na przywitanie.

- Bartosz jestem. Ależ ta winda ciasna co? - zaczął się pocić. - Jedziecie do archiwum? - zapytał.

Luzia nie dała mi wydusić z siebie nawet jednej litery.

- TAK! - wrzasnęła, po czym zorientowała się, że winda nie jest tak wielka jak jej biblioteka i nie musi krzyczeć, zarumieniła się.

- Muszę was zmartwić, wczoraj doszło tam do zabójstwa, podobno koleś z biblioteki zdradził swoją żonę z kierownikiem archiwum, ten strasznie się wkurzył i uderzył go książką z metalową oprawką. Głośna sprawa, lecz ja tam nie wtrącam nosa w nieswoje sprawy, no może troszkę, czasem lekko coś powęszę, ale czy to ważne.. dziwne Luiza, że o tym nie słyszałaś, przecież Ty wszystko wiesz. - prowadził monolog Bart.

W windzie zgasło światło. Mój mózg rzecz jasna od razu zakłada najgorsze. Zaczynam mieć dziwne poczucie niepokoju. Wczoraj zabójstwo w archiwum, dzisiaj w windzie? Spociłem się.

- Klapa. - rzekł Bart.

Luizę najpewniej zamurowało.

- No, troszkę tak, boję się. - powiedziałem.

Bart prychnął śmiechem - czego tu się bać, było oczywiste że ta winda się zepsuje.

• • •

Po dziwnej akcji w windzie, dojechaliśmy na - 10 Archiwum Biblioteki. Czuć było zapach krwi, starych papierów oraz książek. Policja jeszcze badała sprawę, jednak wiedzieli, że archiwum musiało działać. Odgrodzili miejsce zbrodni, przywitali się z nami i powiedzieli żebyśmy nie dotykali niczego co nie będzie nam potrzebne. Luiza złapała mnie za rękę i podprowadziła do półki "Biologia 1920".

- Jesteśmy, poszukaj sobie artykułu, wszystkie nazwiska autorów są ułożone według kolejności alfabetycznej.

Bart zniknął, ja szukałem, poruszona Luiza poszła zapytać się policjantów o szczegóły morderstwa.

• • •

Ciężki dzień spowodował, że sam nie wiedziałem, czy jestem sobą.

Chwila, wiedziałem.

Mój mózg powtarzał tylko jedno: jesteś beznadziejny.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 12, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Opóźniony pociągOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz