X. Był pewien, że nie popełni tego błędu po raz kolejny.

38 4 11
                                    

───────────────────────────────────────────────────────

 Nie sądził, że istnieją aż takie debile matematyczne jak Nora Sanderson.

Zane traktował korepetycje z matmy jak swój zawód. Od kiedy jego ojciec zmarł, musiał sam utrzymywać siebie i swój pobyt w internacie. Tylko to uratowało go od trafienia do sierocińca, mimo że byłby tam i tak tylko rok, do ukończenia osiemnastego roku życia.

Na szczęście ciotka Talita obiecywała, że jeśli będzie potrzebował, wspomoże go groszem, ale póki co utrzymywał się z korków oraz testamentu po ojcu.

Jego praca zazwyczaj była przyjemnością, bowiem przy okazji i on powtarzał sobie matematykę. Wyjątkiem była nauka z Norą Sanderson. Dziewczyna była naprawdę sympatyczna, ale przeraźliwie leniwa i... no, lekko mówiąc, głupia. Wiedział jednak, że w dziedzinie humanistyki jest od niego lepsza o głowę. Po prostu nie radziła sobie z matematyką tak bardzo, że ledwo zdawała z tego przedmiotu. Dzięki temu, że miała bogatych rodziców, nie szczędziła mu kasy. Raz mu powiedziała, że denerwuje ją, że jej "starzy chcą wszystko załatwić kasą", więc dlaczego miałaby nie dać mu trochę potrzebnych pieniędzy?

Pożegnał się z uczennicą i z zadowoleniem spojrzał w telefon, widząc przelew. Udał się do swojego pokoju, gdzie zapewne nie będzie i tak Aidena. Dochodziła osiemnasta, a zazwyczaj o tej porze jego współlokator szlajał się z Ashley Silver i jej świtą.

Aiden Quad był sympatycznym w jego opinii człowiekiem. Zawsze służył pomocą i był miłą odmianą po poprzednim współlokatorze Zane'a, Christophie. Chris był przemądrzałym Włochem, który ostatecznie zmienił szkołę. Nie szczędził kpin Zane'owi, wyżywał się na nim i był... no, dziwny. W złym znaczeniu tego słowa. A więc odetchnął z ulgą, kiedy wreszcie się wyniósł, a na jego miejscu pojawił się nowy uczeń, Aiden. Quad szanował prywatność, nie mówił dużo i nigdy nie narzekał. Podobnie jak Julien, był zdystansowany i inteligentny, więc szybko się polubili. Mógł śmiało powiedzieć, że w tym internacie był najbliższą mu osobą, nawet jeśli nie można było nazwać ich przyjaciółmi. Zane miał problemy z nawiązywaniem bliższych relacji, więc dziękował w duchu za koleżeńską relację z Aidenem. Miał wiele znajomych, ale na własne życzenie się izolował, choć nie miał problemu z poznawaniem nowych ludzi. To było trochę skomplikowane, ale zwyczajnie był raczej samotną duszą. Aidenowi to nie przeszkadzało, miał w końcu innych przyjaciół.

Był już prawie przy swoim pokoju, kiedy nagle ujrzał sylwetkę wbiegającą po schodach.

— Tu jesteś, Zane! — zawołał zdyszany Lloyd, machając do niego.

Julien czekał spokojnie, aby Garmadon do niego podszedł.

— Co się stało? — spytał, podejrzewając, że ma to jakiś związek z magią, w końcu inaczej Lloyd by z nim nie rozmawiał. Byli z dwóch innych światów, a jedyne co ich łączyło to znajomość z Aidenem oraz to całe zamieszanie z Wu.

— Chodź do mojego pokoju. Szukałem cię. Chłopacy już czekają — wyjaśnił pokrótce zgodnie z teorią Zane'a. Korepetytor kiwnął głową. W zasadzie wyobrażał sobie ten wieczór inaczej, chciał bowiem dokończyć czytanie książki, ale jednak mogła na niego poczekać.

Poszli razem w ciszy do jego pokoju. Zane lekko się zdziwił, widząc, jak urządzony jest pokój. Jak każdy był podzielony na dwie części. Jedna z nich z pewnością należała do Lloyda. Ściana przy łóżku była obklejona plakatami różnych zespołów oraz zdjęciami rodzinnymi. Z szafy wylewały się jego zielone bluzy, a w rogu leżała piłka nożna. Wiadomo było, że Lloyd uwielbia grać w piłkę nożną, choć nie był najlepszy w szkolnej drużynie. Na szafie leżał pomarańczowy pas karate, a na biurku znajdował się jego laptop, też oklejony jakimiś naklejkami.

Cień nad NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz