Szykowałam się właśnie na wyjście z Martinem na bal zorganizowany przez ciocie Sophie. A, że jako jego dziewczyna, powinnam z nim na tam być. Nie chciałam iść, ale udało mu się mnie przekupić. A czym? Powiedział, że jak będziemy wracać, kupi mi dużego kebaba. No proszę was, kto by się nie zgodził?
Ubrałam na siebie czarną, przylegającą sukienkę, która sięgała do ziemi i szpilki z czerwonymi podeszwami. Dodałam do tego złotą biżuterię i czarną małą torebkę ze złotym łańcuszkiem. Pomalowałam się delikatnie i nałożyłam na usta czerwoną pomadkę. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam po schodach na dół i otworzyłam mojemu przybyszowi.
— Cześć, pięknie wyglądasz, Stokrotko — powiedział Martin, wchodząc do domu. Byłam w szoku, że mnie komplementował.
Miał na sobie czarny garnitur i tego samego koloru buty. Pod marynarką, która nie była zapięta, miał jasno szarą koszulę. Natomiast włosy postawił na żelu. Czułam unoszący się zapach męskich perfum, które pachniały cudnie.
Nie myśl o tym, nie myśl o tym, nie myśl o tym! No dobra, Martin jest przystojny. Boże, mój mózg jest straszny!
— Dziękuję, Fujaro — weszłam do kuchni i otwierając szafkę, wyjęłam z niej dwie szklanki. Z blatu wzięłam jeszcze dzbanek z lemoniadą. Powędrowałam do salonu, gdzie siedział już chłopak. Położyłam szkło na marmurowym blacie.
— Na którą mamy tam być? — zapytałam, włączając telewizje. Włączyłam spongeboba. Ah, wspaniała bajka.
— Na dziewiętnastą — odpowiedział. Odwróciłam gwałtownie głowę w jego stronę. Była dopiero siedemnasta.
— Więc czemu jesteś tu tak wcześnie? — zadałam kolejne pytanie, patrząc na niego wyczekująco.
— Widziałem Olivera krążącego w twoim ogródku — szepnął. Wzdrygnęłam się słysząc jego słowa.
Jak to jest możliwe? Przecież niczego nie widziałam.
Martin widząc moje przerażenie, dodał szybko:
— Spokojnie, Vivien. Póki tu jestem, nic ci się nie stanie.
Jego słowa w ogóle mnie nie uspokoiły. Oddech ugrzązł mi w gardle. Ręce zaczęły mi się trząść.
— Vivien, spójrz na mnie — usłyszałam Martina, który kucnął przede mną i złapał moją twarz w dłonie. Popatrzyłam na niego, szukając w nim pomocy.
— Wszystko jest dobrze, oddychaj ze mną. Wdech i wydech, wdech i wydech. Super — mówił, a ja wykonywałam jego polecenie. Po kilku minutach oddech zaczął się unormowywać, a ręcę przestały się trząść.Chłopak widząc, że jest już dobrze, usiadł obok mnie i oparł moją głowę na jego ramieniu.
— Martin — szepnęłam.
— Hmm?
— Nigdy nie miałam odwagi, żeby ci to powiedzieć. Pomagasz mi w atakach paniki. Dzięki tobie się uspokajam. Dziękuję, Martin
Podniosłam głowę, aby na niego spojrzeć. Wzrok miał utkwiony we mnie. Był w szoku. Nie dziwię mu się. Nic nie odpowiedział, tylko cmoknął mnie w czoło. Jakieś ciepło rozlało się po moim sercu. Do tej pory robił to tylko Vince.
— Nie ma za co, Vivien. Cieszę się, że mogę ci pomóc — szepnął, opierając brodę na mojej głowie.
I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że nienawidzimy siebie , jednocześnie potrzebując siebie.
Wróciliśmy do oglądania bajki. Tak sie w nią wciągnęliśmy, że nawet nie zauważyliśmy jak wybiła osiemnasta. Musieliśmy się zbierać. Od mojego domu do miejsca, w którym odbywa się bal, jest kawałek. Wstaliśmy z kanapy i szliśmy w stronę wyjścia domu. Martin szedł przede mną i coś przykuło moją uwagę. Podeszwy jego czarnych butów garniturowych, były czerwone, tak samo jak podeszwy moich szpilek.
CZYTASZ
Empire Of Power
Teen Fiction"I mimo, że świat mi się zawala, to czuję, jak on próbuje chociaż trochę go odbudować" ©z.autorka, 2022