Rozdział 29

525 45 14
                                    

Było coraz bliżej świąt, a Bill nie miał odwagi pójść do rodziców i przeprosić za swoje słowa. A najgorsze, przynajmniej dla niego, było to, że uważał, że teoretycznie nie ma za co przepraszać, bo miał rację. Sądził, że to źle, że krzyczał na swoją matkę i okazał się być trochę niewdzięczny, ale za to sądził, że jego słowa miały w sobie dużo racji. Scarlett czuła się tak samo źle jak on, uważała, że to ona spowodowała tę rodzinną kłótnię i to jej wina, że Bill odezwał się tak do swojej mamy. Artur nie był urażony, spotkała go gdy była w Ministerwie Magii, aby jeszcze się rozejrzeć przed rozpoczęciem pracy.

— Muszę być z tobą szczery, Scarlett, nie sądzę żeby Molly od tak cię teraz polubiła, nie po tym co zrobił Bill. — powiedział Artur — Właściwie też się z nią trochę posprzeczałem, po tym jak wyszliście. Widzisz... często mnie nie było w domu, gdy Bill był mały i to Molly głównie wychowywała nasze dzieci. Nie uważam, że zrobiła to źle, oczywiście, że nie. Poradziła sobie świetnie, ale jednak zgodzę się z Billem, że czasami przesadzała, nakładała na nich za dużą presję no i... sprawiała wrażenie jakby Fred, George i Ron w ogóle się dla niej nie liczyli. — mówił — Próbowałem z nią rozmawiać, szczególnie gdy przekroczyła granicę w taki sposób, że George'owi było ciężko spojrzeć na nią. Fred i George zawsze sprawiali wrażenie, że ich to nie obchodzi, ale cokolwiek będą robić, przejmują się, to ich mama, chcą by była z nich dumna. Ja i Molly rzadko rozmawiamy o ich planach, bo wtedy zaczynają się kłótnie. Wcale nie uważam, że byłby to zły pomysł. Uważam, że byliby w tym świetni i cudownie by sobie radzili, gdyby otwarli sklep, za to Molly jest przewrażliwiona przez braci.

— Z jednej strony ją rozumiem, proszę pana. — powiedziała Scarlett — Ja też straciłam kiedyś kogoś bliskiego. Mojego narzeczonego i przez długi czas nie umawiałam się na randki. Nie chciałam nawet widzieć chłopców na oczy!

— Tak, ale to minęło i jesteś teraz szczęśliwa z Billem. — powiedział Artur — A Molly nie potrafi spojrzeć na plany Freda i George inaczej! Gideon i Fabian nie zmarli ponieważ robili żarty ludziom. To wina Sama-Wiesz-Kogo i wojny. Wiem, że boi się, że ich straci. Ja też się boję. Nie wiem czy bym się pozbierał gdyby jedno z moich dzieci zmarło. — wyznał — Ale był okres gdy ona nie mogła na nich spojrzeć! Jeśli myślała, że Fred i George nie wiedzieli co jest grane i, że się tym nie przejęli to się myli, a już w szczególności gdy chodzi o George'a. Jest znacznie wrażliwszy niż Fred, a teraz przechodzi ciężki czas w życiu, tak mi się wydaje, i potrzebuje pomocy rodziny. — powiedział Artur — A gdy ona nieustannie go krytykuje, to mu to nie pomaga.

— Bill nie chciał tak na nią naskoczyć. — zapewniła Scarlett — Ale przez tyle czasu tłamsił w to sobie, szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia o połowie rzeczy, o których wtedy powiedział. Zostawił to dla siebie.

— Nie dziwię się. Bill zawsze trzymał buzię na kłódkę. Gdy go o coś prosiła zaciskał zęby i to robił. Wykonał świetną robotę jako brat. Może nawet lepiej niż ja jako ich ojciec. — powiedział Artur.

— Niech Pan tak nie mówi. Bill się na Pana nie skarżył ani razu. — powiedziała Scarlett.

— Pracowałem dużo, czasem za dużo, żeby zarobić na dom i rodzinę. — wyznał — Za często mnie nie było.

— Bill nie chowa urazy. — powiedziała Scarlett.

Gdy Bill wrócił z pracy jego dziewczyna była już w domu i siedziała na kanapie przeglądając mugolski magazyn. Bill przechodząc obok niej pocałował ją w policzek, a Scarlett opowiedziała mu o tym co mówił Artur.

— Nie wiem. Może powinien przeprosić. — wyznał — Ona nie jest okropną matką. Nie chcę by ktoś tak myślał. Kocham ją, ale kocham też moje rodzeństwo i nie chce by się martwiło. Jak się dowiedzą co odwaliłem to mogą się wkurzyć, szczególnie Ron, Fred i George, bo to głównie o nich mi chodziło. — powiedział.

Bill nie był w najlepszym humorze przez ostatnie wydarzenia, a Scarlett nie miała pojęcia jak mu ulżyć. Wiedziała, że poczuje się lepiej dopiero gdy on i Molly się pogodzą. Stało się to o wiele szybciej niż się spodziewała. Był środek nocy, gdy zadzwonił im telefon. Bill, lekko wystraszony, wygramolił się z łóżka i odebrał.

— Słucham?

— Twój tata jest w szpitalu. — powiedziała Molly bez przywitania.

— Co? Co się stało? Żyje? — zapytał Bill czując jak rośnie mu gula w gardle.

— Tak, chyba tak. Nie mam pojęcia co się dzieję, Bill, ale proszę przyjedź do świętego Munga... twoje rodzeństwo już wie, zabiorą ich na Grimmlaud Place, do Syriusza.

— Mamo, tak już, już... przyjadę, oczywiście. — powiedział Bill.

Molly się rozłączyła, a Bill, trochę nieskładnie, wyjaśnił swojej dziewczynie co się stało. Ona zdecydowała pójść razem z nim. Ubrali się w pierwsze co znaleźli w szafie i teleportowali przed Świętego Munga, gdzie Molly stała już przy recepcji.

— To mój mąż!

— Nie może pani na razie wejść. — powiedziała zniecierpliwiona recepcjonistka.

— Mamo! — zawołał Bill odciągając mamę od recepcji.

— Jesteś! Już sądziłam, że nie przyjdziesz. — powiedziała Molly.

— Oczywiście, że jestem. Chodzi o tatę! — zaperzył się Bill — Wiadomo już coś?

— Tylko tyle, że waszego ojca wąż ukąsił. — powiedziała — Harry miał sen... czy coś w tym stylu. Nie wiem, ale gdyby nie Harry to by nikt się nie dowiedział i twój mógłby... ale nic nie wiadomo. Jak jeszcze raz usłyszę, że mamy przygotować się na najgorsze to zaraz stracę cierpliwość.

— Mamy przygotować się na najgorsze? — zapytał Bill.

— No tak mi powiedzieli... ale twój tata z tego wyjdzie. — powiedziała.

Bill stał obok swojej mamy i dziewczyny nie odzywając się. Czekał aż ktoś coś im powie, ale z drugiej strony, jeśli miały to być źle wieści, to wolałby tego słyszeć. Nie chciał się nastawiać na najgorsze, ale również nie powinien sobie wmawiać, że wszystko będzie dobrze i, że będzie tak jak dawniej. Zastanawiał się czy Percy wie, czy może powinien go poinformować, że ojciec miał wypadek i, że powinien chociaż się dowiedzieć w jakim jest stanie. Co jak Artur umrze pokłócony ze swoim synem? Bill wiedział, że to nie jego sprawa, ale nie mógłby przecież pozwolić na to, że Percy o niczym nie wie.

Wkrótce uzdrowiciel wyszedł z sali i poinformował ich, że Artur żyje i, że wszystko jest w porządku, ale musi odpocząć w szpitalu. Mogli do niego wejść, ale nie na długo. Molly wymieniła z mężem parę zdań, a on potem wysłał ją żeby poinformowała dzieci, że wszystko w porządku.

— Dzięki, że jesteś Bill. — powiedział Artur.

— Daj spokój tato! Wezmę wolne przedpołudnie i tutaj zostanę. — powiedział.

— Pogodziłeś się z mamą? — zapytał.

— W zasadzie to nie wiem... była poddenerwowana i martwiła się o ciebie, ale gdy teraz jest lepiej może wciąż chować urazę. Znasz mamę. — powiedział Bill.

— Nie musicie tu być. Jestem pewien, że macie własne sprawy na głowie. — powiedział Artur.

— Zostaniemy. — powiedziała Scarlett siadając obok Billa.

— Cieszę się. Dużo to dla mnie znaczy. — powiedział Artur — Mógłbyś coś dla mnie zrobić? Miej oko na swoje rodzeństwo.

— Będę miał. — powiedział Bill.

The Night We Met | Bill Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz