Powstanie tego filmu rozbudziło we mnie arcy pozytywne emocje. W końcu - drugi główny bohater serii "Toy Story", był zgodnie z narracją inspirowany filmem, który po... dwudziestu siedmiu latach, mogliśmy obejrzeć.
No, czasu troszkę minęło, co nie zmienia faktu, iż ta franczyza wypracowała sobie już taką renomę, że cały czas będzie miała swoich fanów. I słusznie.
Chociaż samo "To Story" 1,2,3,4... jeszcze sobie omówimy, to dzisiaj przejdziemy sobie do recenzji tegoż oto filmu...
Na samym początku dowiadujemy się tego co napisałam w pierwszym akapicie, by później płynnie przejść do sceny obrazującej ekspedycję naukową, która ostatecznie zakończyła się niepowodzeniem. Z tego powodu ekipa badawcza jest zobligowana osiąść na nowej planecie i obczaić plan - jak wrócić do domu.
Główne skrzypce w tym wszystkim odgrywa poważany Strażnik Kosmosu Buzz Astral, który poszukuje paliwa dającego hiperprędkość, która umożliwiłaby powrót na (tak zakładam) Ziemię.
Niestety problem jest taki, że koleś wracając do domu po locie trwającym kilkanaście sekund, przenosi się w czasie parę lat do przodu. Nie jest to zbyt przyjemne doświadczenie, więc w celu przepracowania traumy dostaje on towarzysza, nieironicznie wybitnego Kotexa*.
Jest to robot... kot, który pełni cele terapeutyczne nawet chyba nie tylko dla Buzza. Takich wyśmienitych sidekicków to ze świecą szukać. Jest obłędnie zabawny, a poza tym naprawdę inteligentny. Gdyby faktycznie takie robili to ja stoję pierwsza w kolejce po kupno. I nie chodzi mi o jakieś paździerze dla dzieci.
Buzz jednak robi tych ekspedycji kilka, aż w końcu dochodzi do całkowitej zmiany pokoleń, więc jest trochę zagubiony. Okazuje się, że nie jest to jego jedyny problem gdyż, tak wyszło iż ludzką kolonię zaatakował tajemniczy... ZORG
Małe czepianko
a) Kojarzycie tę scenę z windy w "Toy Story 2", gdzie Zorg mówi do Buzza, że "to ja jestem twoim ojcem"? Jest to oczywiste nawiązanie do Gwiezdnych Wojen i niespecjalnie wiem jak odnieść się do tego w kontekście tutejszej tożsamości antagonisty.
b) W obecnych czasach warto zwrócić trochę uwagę na wątek LGBTQ+ jaki tutaj poruszono, czego można było się w sumie spodziewać. Patrząc jednak na to pod kątem tego, że według filmu, w rzeczywistości Toy Story miał on premierę w roku 1995, niespecjalnie logiczne wydaje mi się tutaj umieszczenie małżeństwa dwóch kobiet. Jestem przekonana, że w latach dziewięćdziesiątych nikt by czegoś takiego nie umieścił, zwłaszcza w takim filmie i w takiej formie.
Koniec małego czepianka
Wszystko to może brzmieć nieco jak typowy film science-fiction i w gruncie rzeczy taki jest. Niemniej jednak, jeszcze nie spotkałam się z czymś takim w formie animowanej, która z pewnością pozawala przymknąć oko na pewne niedociągnięcia.
Nie jest to bowiem szczególnie pomysłowa produkcja. Często wykorzystuje bardzo utarte motywy z gatunku, wzbogacając je o klasyczne kreskówkowe głupotki. Uznałabym go nawet za dość typowy familijny obraz, który jednak naprawdę dobrze się ogląda.
A warto zwrócić tutaj uwagę na kilka znaczących plusów.
Graficznie jest to kolejny film, który zasłużył tutaj na olbrzymie gratulacje. W obecnych czasach technika jest już na tak ekstremalnie wysokim poziomie, że bywają chwile gdzie trudno odróżnić dzieło komputera od zdjęcia. Film ten zatem wygląda naprawdę znakomicie, a swoją drogą jest spin-offem produkcji, która cały ten cyrk z CGI zapoczątkowała...
Poza tym humor również wyszedł tutaj naprawdę znakomicie. Owszem - ekipa z jaką później Buzz łączy siły jest umyślnie przerysowana, ale nie ostatecznie zidiociała. Ich charaktery są ciekawie wykorzystane i na szczęście, tych bohaterów jest stosunkowo niewiele. Poza tym, każdy z nich jest tutaj użyteczny, co często ciężko zrealizować przy licznej ekipie questa.
Nie ma się specjalnie co dziwić, że po tych dwudziestu siedmiu latach, nieco zmodyfikowano ekipę od dubbingu, która spisała się naprawdę świetnie. Mimo wszystko szkoda, że główny bohater ma inny głos niż w oryginalnej serii.
Z mniej technicznych kwestii warto przyjrzeć się także nauce wypływającej z tej historii.
Jakiś czas temu rozmawiałam ze znajomym klerykiem na temat serialu "Loki", który mnie osobiście niespecjalnie przypadł do gustu. On jednak popatrzył na niego z innej strony, bardziej filozoficznej, co bardzo otworzyło mi oczy. Postaram się zatem i tutaj "wrócić do korzeni" i przyjrzeć się "Buzz'owi..." z nieco głębszej perspektywy.
Kwestię morału możemy rozbić tutaj na dwie części: bezwzględnego dążenia do celu oraz powrotu do przeszłości.
Pierwsza z nich pięknie obrazuje ludzką bezsilność, wobec niektórych zdarzeń. Buzz, bardzo ambitnie podchodzi do idei powrotu do ojczyzny, co udaje mu się (a tak właściwie to Kotexowi) dopiero po wielu latach. Jest w stanie poświęcić siebie, swoje szczęście, miłość, przyjaciół w - jego zdaniem - słusznej sprawie. Nie dostrzega przy tym jak bardzo niszczy ludzi dookoła oraz, że czasem warto dać sobie spokój z pewnymi rzeczami, gdyż nie we wszystkim jesteśmy niezastąpieni.
Nie jesteśmy w stanie również sprawować władzy nad czasem i tymi zmianami, które z niego wynikają. Panta rei - bądź - Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana. Nie da się "żyć jak dawniej", bo pewne czasy minęły, a jakkolwiek pewne wydarzenia nie byłyby dla nas bolesne, zawsze wyniknie z nich coś dobrego.
Przyglądając się temu dziełu, na kilometr można wyczuć, że mamy do czynienia z raczej zwyczajnym filmem. Standardowy schemat, sympatyczni bohaterowie, fascynujący styl, zgrabnie tuszują nieco dojrzalsze wątki. Jednocześnie ma on wszystkie zadatki by stać się hitem. Chociaż z całej franczyzy "Toy Story", ma on stosunkowo najsłabsze opinie, to mnie osobiście ujął do głębi. Solidne wykonanie, przyjemna fabuła i przede wszystkim kosmiczne żarty i klimat rodem ze wspomnianych Gwiezdnych Wojen, złożyły się na bardzo miły seans. Ode mnie, subiektywnie, dostaje on ocenę 8/10, gdyż niezwykle pozytywnie mnie zaskoczył. Czy mogę wam zatem go polecić? Jak najbardziej tak.
^^Stworzenie Adama^^
Iks de.
*Kiedy wpiszecie Kotex w internet to pierwsze co wam wyskoczy to marka żeńskich artykułów higienicznych xD
CZYTASZ
Disney według Echi
RandomOto książka w której będziecie mogli przeczytać moje subiektywne "recenzje" filmów animowanych od wytwórni Walta Disneya :) Ponieważ nie mam żadnego wykształcenia w kierunku filmowym, spodziewajcie się opowieści bardzo "okiem widza". Liczę na waszą...