Na skórze pojawiła mi się gęsta skórka, a żołądek skurczył się maksymalnie. Dopiero po chwili zorientowałem się, że przede mną stoi Tae Hun, obejmował się ramionami i lekko trząsł. Jego pełne usta były delikatnie fioletowe, koszulę miał zmiętą, a wargę rozciętą. Na brodzie można było dojrzeć jeszcze smugę krwi. Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem ze zdziwieniem, serce biło mi w szalonym tempie. Kiedy zaczynało brakować mi tchu, oprzytomniałem.
- Co ty tu robisz? - szepnąłem, mój głos lekko się załamywał od nadmiaru niespodziewanych emocji. Chłopak, nadal stojący przede mną, wzruszył tylko ramionami.
- Siedzę - patrzył się bezczelnie, prosto w moje rozszerzone i zdziwione oczy. Mój wzrok momentalnie zmienił się na oziębły.
- W takiej niskiej temperaturze, bez plecaka, ani kurtki, w całkowicie ciemnym pomieszczeniu, bez jakiejkolwiek ławki, z niesamowitą ilością kurzu i to jeszcze podczas lekcji? - uniosłem jedną, brew. Musiałem gwałtownie zaczerpnąć powietrza, ponieważ wszystko powiedziałem na jednym wdechu.
Tae Hun odwrócił głowę, jednak mógłbym przysiąc, że na jego twarzy dostrzegłem cień uśmiechu, który przyprawił mnie o dodatkowe dreszcze.
- Powiem ci jak to było - kontynuowałem - pewnie parę chłopaków się zgadało, podstępem zwabili cię tutaj, pobili - wskazałem na własną wargę w celu demonstracji - a następnie zamknęli. Więc grzecznie czekałeś na swojego wybawcę aż cię uwolni, czyli na mnie. Jesteś mi teraz dozgonnie wdzięczny za ratunek i w ramach rekompensaty za przestraszenie mnie, no i w podzięce oczywiście, stawiasz mi tort czekoladowy, z kawałkami owej czekolady i kakaem - wskazałem na niego swoim szczupłym palcem, aby podkreślić, iż mówiłem całkowicie poważnie.
Chłopak spojrzał na mnie, w jego oczach dostrzegłem zdziwienie i tak jakby wahanie. Po chwili siłowania się ze mną na spojrzenia, westchnął.
- Jeśli już chcesz coś słodkiego to nie kupię ci jakiegoś badziewia - prychnął. Jak chciał dać mi coś drogiego, to proszę bardzo, droga wolna. On wydaje kasę nie ja - Zresztą nic ci nie kupię - zamurowało mnie. Nie dość, że mu pomagam, mimo iż nie musiałem, to jeszcze nie chce mi się w jakiś sposób odwdzięczyć.
- To jak chcesz mi się odpłacić za ratunek, co? - założyłem ręce na piersi. Powoli zaczynałem trząść się z zimna, słońce praktycznie całkowicie zaszło, a nad Seoul'em pojawiła się mgła.
- Upiekę ci - mruknął, ledwie mogłem go usłyszeć pomimo wszechobecnej ciszy. Wybuchłem śmiechem, łapiąc się za brzuch. To było komiczne. Nie pasował mi w tych swoich wielkich okularach, dłuższych włosach i mocnej zarysowanej szczęce na kucharza, a co dopiero na cukiernika. To było niemożliwe, aby taki chłopak umiał ugotować cokolwiek poza jajecznicą i wodą na herbatę.
Tae Hun prychnął i coś mruknął, jednak nie usłyszałem go przez mój nagły wybuch śmiechu. Po chwili kiedy się już uspokoiłem i ścierałem pozostałości łez, które pojawiły się w kącikach moich oczu, wyminąłem chłopaka, porwałem z ziemi wiadro i stanąłem po raz kolejny naprzeciw niego. Jedną rękę położyłem na jego umięśnionym ramieniu i powiedziałem:
- Możesz mi nawet upiec, jak tam sobie chcesz, byle tylko dało się to zjeść i zawierało w sobie czekoladę - próbowałem powstrzymać kolejny wybuch śmiechu, jednak kosztowało mnie to wiele wysiłku. Wyszedłem przez składzik i popatrzyłem na zmarzniętego ucznia.
- Idziesz, czy masz jeszcze ochotę sobie posiedzieć? - ostatni wyraz zaakcentowałem tak, aby moja wypowiedź zabrzmiała ironicznie, co chyba mi się udało. Zachichotałem pod nosem, kiedy chłopak zmroził mnie wzrokiem i przeszedł obok. Gdy znalazł się już na tyle daleko by mnie nie słyszał, po raz kolejny zacząłem się śmiać, wierzchem dłoni ocierając słone łzy, które ciekły mi po policzkach.***
- Co, to, jest? - wyjąkałem, kiedy przede mną, na ławce pojawił się tort, czekoladowy, z liśćmi z tejże czekolady, posypany kakaem. Wzory z kremu, były na kształt arcydzieła, które swoim wyglądem przyciągały nie jeden ludzki wzrok. Kawałek ciasta był wręcz ogromny, na pewno nie dam rady go zjeść na jednej przerwie, był wręcz gigantyczny...
- To co chciałeś - mruknął Tae Hun, który stał przed moją ławką, wszystkie oczy zwrócone były ku naszej dwójki.
- I-i ty to sam upiekłeś? - nie dowierzałem własnym oczom. Nigdy nie widziałem tak ładnego tortu, z daleka mogłem wyczuć słodką, czekoladową woń, która unosiła się w powietrzu - To nie możliwe, gdzieś ty to kupił? - zapytałem, ciągle nie odrywając wzroku od deseru.
- Już ci mówiłem - zirytował się - sam upiekłem - kiedy już otwierałem buzię, aby coś powiedzieć, Tae Hun nie pozwolił mi wydać z siebie najmniejszego dźwięku - wyprzedzając twoje pytanie, nie, nie dam ci przepisu - mówiąc to odszedł zostawiając mnie samego z rozchylonymi wargami, wpatrującego się w misternie zdobione ciastko. Aż szkoda było je jeść. Mnie było szkoda... Co się dzieje z dzisiejszym światem?
Małym widelczykiem odkroiłem kawałek czekoladowej masy. Wszystko było w odcieniu ciepłego brązu, jedynie krem był nieco ciemniejszy, a gorzkie kakao jaśniejsze. Oblizałem wargi, chcąc już skosztować deseru. Pierwsze co poczułem na języku to błogość. Stan upojenia który mnie ogarnął jest nie do opisania. Wszystkie smaki doskonale współgrały ze sobą, tworząc niepowtarzalną harmonię. Ciastko pomimo takiej ilości czekolady wcale nie było za słodkie, wszystkie składniki były idealnie odmierzone, można było aż poczuć pasję z jaką ktoś piekł to cudo. Z każdą minutą zalewała mnie ponowna fala rozkoszy, sprawiając drżenie moich palców i gwałtowne chwytanie powietrza. Z każdym kolejnym fragmentem pochłanianego przeze mnie tortu, odczuwałem coraz to więcej idealnie współgrających ze sobą smaków. Czekoladowe liście rozpływały się na języku, który pragnął więcej i więcej.
Kiedy zadzwonił dzwonek, oznajmiając wszem i wobec, że zaczęła się lekcja, nie mogłem się powstrzymać od kosztowania kolejnych kawałków. Nie panując nad własnym ciałem, wydałem z siebie przejmujące westchnienie, pragnąc zapamiętać miękką strukturę i niepowtarzalny smak, który działał na mnie uzależniająco. Czułem jak z rozkoszy na moją twarz wstępuje rumieniec, który dokładnie oblewa moje policzki i szyję. W tamtej chwili mógłbym rozpłynąć się z nadmiaru doznań smakowych.
Niestety kiedy odmówiłem zaprzestania konsumpcji tortu, został mi on skonfiskowany i położony na nauczycielskim biurku. Mężczyzna stojący przed tablicą, co chwila zerkał na ciasto i przełykał nadmiar śliny, napływający mu do ust. Mój język aż rwał się ku słodkości, która musiała poczekać, aż będę zdolny po raz kolejny się do niej dobrać. Kupki smakowe błagały o więcej, przez co kompletnie nie mogłem się skupić na lekcji. Nie wiedziałem nawet na jakim przedmiocie się znajdowałem. Jedyne czego byłem pewien to, to, że ten tort mnie wolał. Chciał abym go zjadł, aby moje zęby zatopiły się w jego miękkiej strukturze, a moje ciało pogrążyło się w błogim szczęściu...
CZYTASZ
Sweet Feelings [PL]
RomanceCo zrobić kiedy kocha się słodycze, a w klasie znajduje się chłopak, który piecze nieziemskie ciasta? I co jeśli owy chłopak czasem zachowuje się dziwnie, wręcz dwuznacznie? Co tu począć? Błagać go o autorski wypiek, czy unikać go jak ognia? Główny...