Poszukiwanie mieszkania w takim miejscu, jak Kopenhaga wcale nie jest łatwe. Mnóstwo domów na sprzedaż lub wynajem. Mnie interesowało coś do kupna, więc od razu mogłam okroić listę swoich poszukiwań. Dzięki temu było mi łatwiej. Przeglądałam internet. Wybrałam się na wizytę do kilku biur nieruchomości. Patrzałam na ogłoszenia wywieszone na tablicach informacyjnych. Robiłam wszystko, żeby znaleźć wymarzone mieszkanie i chyba mi się udało. Znalazłam dom jednoosobowy. Nie za duży, idealny, żebym mogła w nim zamieszkać. Nie chciałam niczego wielkiego. Nie miałam męża, dzieci. No może poprawka. Miałam to pierwsze, ale nie chciałam go widzieć, więc teraz miałam zamiar pomieszkać trochę sama. Dom był dwupiętrowy. Z dala od centrum miasta, ale póki nie zarobię na samochód, będę mogła poruszać się autobusami. Blisko domu mam przystanek, z którego bez problemu trafię do przyszłej pracy. Czerwony dach, waniliowa elewacja. Wokół domu rosła pięknie przystrzyżona zielona trawa. Był też spory podjazd, dzięki czemu będę mogła na jego miejscu parkować samochód. Teren ogrodzony był metalową bramą. Natomiast wnętrze prezentowało się jeszcze lepiej. W środku podłoga była ocieplona, kilka grzejników przymocowanych do ścian. Mały korytarz, przestronny salon połączony z kuchnią. Natomiast na górze mieściła się spora łazienka i moja sypialnia. Metrażowo nie było tutaj zbędnej przestrzeni. Wymiary idealnie dopasowały się do mnie i w pełni mnie zadowoliły. Dom nie był tani, ale też nie przesadnie drogi. Tańszy niż w centrum miasta. I to był największy plus. Korzyścią dla mnie było też to, że nikt nie wiedział o moim nowym miejscu zamieszkania. Nawet mój mąż nie pomyśli, żeby szukać mnie w Dani. Nowe lokum znalazłam w zaledwie dwa tygodnie, po przyjedzie i postanowiłam od razu się wprowadzić. Zakupiłam nowe meble z pozostałych oszczędności i udekorowałam surowe wnętrze kilkoma dodatkami. Prócz kupna czekała mnie też zabawa w urzędzie, gdzie musiałam załatwić wiele formalności, jako nowa właścicielka. Dużym ułatwienie była dla mnie współpraca z biurem nieruchomości, które mi pomogło i dało kartkę, gdzie powinnam się udać i co załatwić. Kiedy dostałam papiery z aktem własności, stałam się nową właścicielką tego pięknego malutkiego raju. Wokół mnie było też kilka domów, ale z nich wszystkich tylko jedne się wyróżniał najbardziej. Można powiedzieć, że był to dom, który opisuje się zawsze w książkach. Cholernie drogi dom. Tfuu willa! Biała wielka, dwupiętrowa willa! Teren wokół domu był równie olbrzymi. Tam w przeciwieństwie do mojego domu napewno była zbędna przestrzeń. Lekka ręka sam dom miał z dwieście metrów kwadratowych. Na co komu tak duży dom? Nie widziałam tam bogatego małżeństwa i ich gromadki dzieci. Od pozostałych sąsiadów dowiedziałam się, że zamieszkał tam samotny mężczyzna, również obcokrajowiec. Nie wiedzieli, z jakiego kraju pochodzi, bo mężczyzna nie jest zbyt rozmowny. Musi mieć wysoką pozycję, bo jego majątek szacuje się na kilka milionów. Byłam ciekawa, jak dorobił się swojego bogactwa. Zawsze byłam ciekawa, musiałam o to zapytać. Podobno prowadzi dobrze prosperującą firmę w centrum miasta, jednak kochana sąsiadka nie mogła sobie przypomnieć jej nazwy, więc musiałam zadowolić się okrojoną informacją. Nie zadowoliła mnie ona w pełni, ale była lepsza niż nic. Teraz przynajmniej wiedziałam, że moim sąsiadem musi być cholernie bogaty biznesmen. Zawartość jego portfela i konta musiała być ogromna, skoro stać go było na taki zamek. Piękny dwupiętrowy dom z garażem. Garaż znajdował się na pierwszym planie. Ciemny dach, brązowe drzwi idealnie wpasowały się w białą elewację. Na podjeździe przed garażem stał zaparkowany nowiusieńki sportowy samochód, który stał na równie białej ścieżce z kamieni. Nie znałam się, aż tak na mugolskich samochodach, więc nie wiedziałam nawet co to za model i marka. Mogłam jedynie zgadywać, że był bardzo drogi no i również nie raz usłyszeć jego silnik, gdy ruszał. Drzwi i małe okno znajdowały się tuż obok. Wejście do domostwa było otoczone zabudowa, w której lewy bok podtrzymywała masywna kolumna, aby dojść do drzwi, trzeba było pokonać nie tylko mały korytarz, ale również dwa stopnie. Następnie w oczy rzucał się budynek w planie kwadratu z dwoma poziomami. Po lewej stronie umieszczone zostało jedno okno, a tuż nad nim piętro wyżej kolejne. Po prawej stronie tylko na górze rozmieszczone zostały dwa okna. Jedno tuż nad drzwiami, a drugie w odstępie kilku centymetrów od poprzedniego. Teren przed domem był równie piękny, jak sam budynek. Równo przystrzyżona trawa, o którą musiał ktoś dbać. Kolor intensywniej zieleni mienił się w oczach, gdy tylko ktoś zawiesił swój wzrok na niej. Kilka drzew rozmieszczonych dokoła, sprawiało wrażenie wachlarzu, jednak nie przysłaniały one widoku na strategiczny punkt, czyli dom. Całość otoczona była wysokim białym płotem. Z ulicy nie można było nic zobaczyć, jednak gdy podeszła do okna w swojej sypialni bez problemu mogłam zobaczyć to cudo współczesnej architektury. Nie mogłam, zaprzeczać dom był piękny, teren wokół niego również, ale to nie powód, żebym stawała na rzęsach i za wszelką cenę próbowała dowiedzieć się, kto jest właścicielem tego domu. Postanowiłam, że zakopię swoją ciekawość głęboko i poczekam, aż los pozwoli spotkać mi mojego sąsiada zupełnie przypadkiem. Chociaż już teraz mogę uznać, że to nie będzie łatwe zadanie. Wyjeżdżał codziennie wcześnie rano i wracał równie późno. Mówi się trudno. Teraz powinna skupić się na ważniejszej rzeczy niż mój sąsiad. Muszę znaleźć nową pracę, a to wcale nie zapowiada się na łatwe zadanie. Nie wiem, gdzie mogę zacząć, skoro pracowałam tylko w magicznym świecie. Ze światem mugoli prócz pochodzenia mam wspólnego tyle, że również używam mugolskiej komórki. No i zmieniłam numer, aby mój mąż nie próbował do mnie dzwonić. Ron rzadko odpuszczał. Był i jest idiotą, ale upartym idiota. Kiedyś podziwiałam go za taką wytrwałość, ale teraz ta konkretna cecha jego charakterów działała mi na nerwy. Dopóki nie zmieniłam numeru, regularnie dostawałam setki wiadomości i miałam równie mnóstwo nieodebranych połączeń. Nie wiem, co on próbował tym wskórać. Jeszcze bardziej mnie do siebie zniechęcał swoją nachalnością. Musiałam pomyśleć, odciąć się do niego. Zastanowić się, czy moje wybaczenie ma sens. Nie zdziwiłabym się wcale, gdyby w jego chorej głowie zrodził się pomysł, abym z nim została, a on tylko od czasu do czasu będzie chodził do kochanki na seks. W końcu skoro ze mną go nie uprawia, to ona tylko będzie mu potrzebna do zaspokajania potrzeby seksualnej. Mnie kocha, z nią sypia i wszyscy zadowoleni. Gdzieś w zakamarkach mojego umysłu tliła mi się myśl, że coś podobnego usłyszałabym od swojego męża, ale postanowiłam się nad tym dłużej nie zastanawiać. Rona tu nie ma i nie będzie. Jestem tutaj tylko ja i komórka. I to w sumie tyle. Chciałabym znaleźć dobrze płatną pracę, ale wiem, że do tego potrzebuje doświadczenia. Muszę coś wymyślić. Z wiadomości, które przeczytałam w internecie, dowiedziałam się, że w takim mieście, jak Kopenhaga dużo firm zajmuje się transportem różnych towarów, a co za tym idzie, musi być tutaj dużo korporacji, które się tym zajmują.
Zrezygnowana usiadłam w salonie i rozłożyłam się na miękkiej kanapie. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i zaczęłam wyszukiwać ofert pracy. Jak w każdym miejscu na świecie były te mniej płatne zawody oraz te drugiej bardziej płatne. W niektórych miejscach potrzebowali ludzi z doświadczeniem, a w drugich istniała możliwość przyuczenia. Cóż, przyuczenie wcale nie brzmiało tak źle. Dzięki temu miałabym możliwość zacząć od zera i podszkolić swoje umiejętności w wybranym zawodzie. Postanowiłam skupić się tylko na takich ofertach pracy. Miasto było duże, ludzi też było sporo, więc wierzyłam, że gdzieś jest dla mnie miejsce. Gdy moja lista skróciła się o więcej niż połowę, zaczęłam odczuwać przerażenie. Pchnięta nagłym impulsem wysyłałam CV do firm, które potrzebowały kogoś do pracy biurowej. Słabe wiem, ale może ktoś przyjmie asystentkę, którą musi wszystkiego nauczyć. Miałam nadzieje, że trafię na wyrozumiałego szefa, bądź szefową. Po dwóch godzinach wysyłania CV i wykonaniu kilku telefonu postanowiłam dać sobie spokój. Szukałam pracy już od kilku tygodni i zaczynałam się wkurzać, że nie przynosi to żadnych efektów. Postanowiłam poczekać i modlić się o jakiś telefon, który rano powie mi: „Pani Hermiono zapraszamy na rozmowę kwalifikacyjną...". Musi być gdzieś praca dla mnie. Niemożliwe, żeby w takim mieście nie było miejsca dla mnie! Wkurzona rzuciłam brudny kubek do zlewu, a kiedy usłyszałam trzask, wzięłam kilka uspokajających oddechów. Nie powinnam się denerwować. Dopiero zaczęłam swoją przygodę w Dani. Napewno jest tu gdzieś dla mnie miejsce. W magicznej Dani od razu pewnie dostałabym się do nowej placówki medycznej, ale w świecie mugoli chciałam spróbować czegoś innego. Zamknęłam oczy i policzyłam do trzech, nim znów je otworzyłam. Powtórzyłam ten proces kilka razy i wychodziło mi to całkiem nieźle, ale dzwonek komórki zaburzył mój trans.
Biegiem ruszyłam do pokoju, a drewniane panele i moje skarpetki sprawiły, że ta wyprawa była niczym drift. Gdybym nie próbowała, wyhamować rękami to napewno poleciałabym na twarz. W moje ciało uderzyła fala gorąca, a wszystkie mięśnie się napięły. Dzwonek komórki grał coraz dłużej, a to znaczyło, że zaraz ktoś zakończyć połączenie. W ostatniej chwili złapałam telefon i nacisnęłam słuchawkę, mówiąc zdyszanym głosem. - Halo!
____
*ROZDZIAŁ NIEPOPRAWIONY
Zostawcie po sobie ślad. Będzie mi bardzo miło. 💖
Buziaki. 💖