Chciałam porozmawiać z Severusem następnego dnia. Znaleźć chwilę, żebyś zostali sami, ale nic z tego nie wyszło. Czarnowłosy był bardzo zajęty. Martin również. Musieli obskakiwać przy jednym z klientów. Mężczyzna był tak wymagający, że pozostała dwójka miała problemy z podpisaniem umowy. Zadawał dociekliwe pytania, upewniał się kilkanaście razy nad tą samą kwestią. Wymagał mnóstwa spotkań, które kończyły się późnym wieczorem. Zabierał im czas, tłumacząc się, że nie podpiszę umowy z byle kim, bo dba o swoją firmę. To było dobre podejście, ale...
Facet przez ciebie mój szef nie może zabrać mnie na randkę!
Nawet mi zaczął działać na nerwy. Chłopakom również. Widziałam, jak chodzili nabuzowani i co chwilę mruczeli pod nosem niezadowoleni. Nigdy wcześniej nie zdarzył im się taki klient i naprawdę musieli trzymać nerwy na wodzy. Bardzo im zależało, aby mężczyzna podpisał z nimi umowę. Ich współpraca wykraczała poza granice tego kraju. Dokładniej mówiąc, mężczyzna był z Norwegii i w przeliczeniu takie partnerstwo opłacało się firmie finansowo. W duchu sama trzymałam kciuku, żeby w końcu podpisał ten cholerny świstek. Chciałam, żeby wszystko wróciło do normy.
Wkurzona rzuciłam długopisem o biurko i splotłam palce na brodzie. Rozejrzałam się dokoła, ale byłam tutaj całkiem sama. Już od ponad tygodnia. Wypełniam wszystkie obowiązki, które zostały mi zlecone, a gdy czegoś nie wiem, wypisuje miłosne poematy do asystenta mojego szefa, aby mi pomógł. Nie idzie mi źle. Radzę sobie całkiem nieźle, ale wole się trzydzieści razy upewnić czegoś, zanim puszczę to w obieg jako dokumenty firmowe. Dlatego teraz Martin może wzbudzać zazdrość w Severusie, bo to z nim tak namiętnie pisze całymi dniami.
Natomiast czarnowłosy wysyła mi zawsze wiadomość na dobranoc. To miłe. Od ponad tygodnia już to robi i stało się to naszą małą tradycją, obowiązkiem. Każdego wieczora czekam na wiadomość od niego. Odpisuje mu i dopiero potem kładę się spać. Nie wiem, czy on tak robi, ale to dla mnie nieistotne. Nie wymagam tego od niego. Najważniejsze, że w całej tej gonitwie o dobro firmy nie zapomniał o mnie.
Uwalniam palce i wystawiam się przed siebie. Rozkładam je i spoglądam na nie oczami. Mój wzrok zatrzymuje się na serdecznym palcu, na którym widnieje złota biżuteria. Dalej go nosze. Zapominam, że jest ze mną. Może czas najwyższy się go pozbyć? Nie jest mi on tutaj potrzebny. Ściągam powoli pierścionek z palce. Obracam go i spoglądam na grawerunek widniejący w środku.
Dla kochanej Hermiony.
Ta ukochanej. Dobre sobie. Otwieram ostatnią szufladę i wrzucam złotą biżuterię do jej wnętrza. Upada z trzaskiem do środka. - Nie jesteś mi tutaj potrzebna. - zamykam szufladę i wstaję. Muszę zrobić sobie kawę. Wychodzę z biura i kieruje się do pomieszczenia socjalnego. Przy ekspresie do kawy stoi właśnie rudowłosa recepcjonistka.
- Cześć. - przywitałam się.
- Cześć. - odpowiada zaskoczona, ale po chwili jej twarz zdobi radosny uśmiech. Czy ona jest kiedykolwiek smutna? Zawsze widzę ją uśmiechniętą.
- Znów zostawili cię samą? - zagaduje.
- Tak. Już ponad tydzień siedzę tam zupełnie sama. - narzekam i wyciągam z szafki różowy kubek, który należy do mnie. Czekam, aż dziewczyna zrobi swoją kawę, a kiedy odchodzi, przystawiam kubek bliżej. Kawa zaczyna się nalewać.
- Ja cały czas siedzę sama. Czasem odwiedzają mnie inni pracownicy, ale tylko jak potrzebują podpisów lub dokumentów od szefa. Mogłabyś czasem do mnie przyjść. - dziewczyna upija łyk czarnego napoju. Spoglądam na nią zaskoczona. To miłe.
- Napewno? Nie znamy się. - mówię z rezerwą.
- Oczywiście! Camilla miło mi. - dziewczyna wyciąga w moim kierunku rękę. Splątujemy nasze dłonie w geście powitania. - Hermiona mnie również.
