Rozdział 22

408 16 0
                                    

- Granger ogarnij się. - warczy czarnowłosy. Unoszę na niego zmęczony wzrok i z trudem utrzymuję głowę. Mam ochotę po prostu iść spać. Zamknąć oczy i mieć wszystko gdzieś, ale nie mogę. Zaraz będzie tu pan Collins. Średni bogacz, któremu poprzestawiało się w tyłku i chce wyciągnąć mnóstwo pieniędzy od mojego faceta.

Ale ja mu na to nie pozwolę! Podpiszę tę cholerną umowę i zniknie z moich oczu. Da mi spokój, a wtedy mój zadowolony szef puści mnie do domu i pozwoli mi się wyspać. Zostanie tutaj sam.

- Staram się. - mruczę zmęczona.

- Słabo się starasz! - znów na mnie warczy, a ja zaczynam się złościć.

Co on sobie wyobraża!

Jest na mnie zły?

To ja powinnam być zła na niego!

- To przez ciebie idioto! - mruczę przez zaciśnięte zęby.

- Mogłaś odmówić.

- Mogłeś darować sobie miłosne igraszki w wodzie. - odpowiadam wrednie. Nabiera powietrza, a jego ramiona się napinają. Jego czarne tęczówki ciemnieją.

Ups!

Chyba za dużo gadam...

Prostuję się na krześle i odsuwam się na bezpieczną odległość.

- Zapłacisz za ten niewyparzony język Granger. - nachyla się nad stołem i syczy.

- To znaczy? - piszczę spanikowana.

- Zostajesz tutaj do dwudziestej. - posyła mi mściwy uśmiech i się prostuje. Pokazuje mi, że to on dyktuje tutaj warunki i mam się poddać.

Po moim trupie!

- Chyba sobie żartujesz!

- Nie. - ucina.

W życiu się na to nie zgodzę. Niech nie myśli, że będę robiła, co on chce. Zniszczę dosadnie jego marzenia. - Nie zostanę tutaj do dwudziestej. - mówię z obrzydliwą słodyczą w głosie.

- Słucham?

- To, co słyszałeś. Jestem zmęczona.

- Panna Granger powinna pani chodzić o odpowiedniej porze spać.

- Chciałam iść, ale jakiś... - syczę i jestem gotowa go wyzwać, ale w porę się powstrzymuję. To mi nie pomoże. Muszę go udobruchać.

- Jakiś? Jaki Panno Granger? - prowokuje mnie.

- Cudowny szef! Jedyny w swoim rodzaju... - widzę na jego ustach pełen satysfakcji uśmiech. Działa. Łagodnieje, ale mój bojowy nastrój chce się wyrwać. Chce mu dokopać, dlatego już po chwili wypalam. - Potrzebował mojej pomocy w wodzie, bo sam by sobie nie poradził.

Wyciąga do mnie rękę. Przybliża się. Zachowuję się dziwnie. Inaczej niż zwykle. Łapię mój podbródek. Wcale nie mocno. Delikatnie. Stanowczym ruchem przyciąga mnie do siebie, a ja opieram dłonie na krawędzi biurka. Nachyla się nade mną, a jego ciemne oczy przeszywają mnie na wylot. Poruszam się nerwowo. Ta cisza mnie przeraża. Oznacza kłopoty, w które wpadłam na własne życzenie.

Jego wargi zaczynają się poruszać. Mówi powoli, leniwie, ale dosadnie. - Zostajesz do dwudziestej drugiej Granger. - pod koniec puszcza mnie i odwraca głowę w stronę okna. To oznacza, że koniec dyskusji.

- Chyba cię pogrzało! - unoszę się gwałtownie i wrzeszczę. Nawet nie reaguje. Ignoruje mój wybuch i wyciąga z kieszeni telefon. Nabieram gwałtownie powietrze, a moja twarz ma kolor dorodnego pomidora.

Niewłaściwe małżeństwo [Sevmione] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz