Od rana źle się czułam, bolała mnie głowa, brzuch, mięśnie i chyba wszystko inne. Dawno nie chorowałam i chyba przyszedł ten moment, rozkładała mnie jakaś grypa. Zmęczona wyszłam z sali i powoli szłam korytarzem, mijając hałaśliwą młodzież, która dziś wyjątkowo mnie irytowała. Nie zwracałam nawet uwagi, kogo mijam. Trzymając się poręczy zeszłam po schodach, tutaj było jakoś ciszej. Z mojej teczki wysunęło się kilka kartek i szybko kucnęłam, by podnieść je z posadzki. W tym samym momencie usłyszałam znajomy głos i pierwszy raz nie specjalnie chciałam usłyszeć, co mówi.
–Wygrałem i koniec. – Głos Damiana brzmiał inaczej, bardzo nerwowo, ale też cicho.
–Stary, umowa była, że masz pociągnąć do końca roku, został ci miesiąc. – Nie rozpoznałam głosu drugiego chłopaka, a wciąż stałam za rogiem korytarza.
–Umowa była, że miałem zaciągnąć ją do łóżka, zrobiłem to! – Na te słowa zamarłam, a moje serce biło coraz szybciej, nawet odwagi nie miałam się poruszyć. Naiwnie wierzyłam, że to jednak nie o mnie.
–Umowa była, że będziecie się regularnie bzykać jak para, a nie od przypadku do przypadku!
–Nie przeginaj! – Dopiero teraz Damian podniósł głos, a ja na palcach podeszłam bliżej i oparłam się ramieniem o ścianę.
–Co, nie podobało ci się posuwanie pani magister? – Jego koledzy się zaśmiali, a ja czekałam co odpowie.
–Tytuł w łóżku nie pomaga – burknął i też zaczął się śmiać, a mi było tylko coraz bardziej wstyd. – Jest sztywna jakby ją już reumatyzm dopadł, nie ma ani fajnej dupy, ani cycków, zresztą jeden mniejszy od drugiego. – Parsknął głośno, a ja ledwo hamowałam łzy.
Nie miałam zamiaru słuchać dalej. Wyszłam z kryjówki i stając tuż za plecami Damiana czekałam, aż mnie przepuszczą. Dopiero po chwili jeden z jego kolegów kiwnął do niego głową i Kozicki odwrócił się do mnie. Jego wzrok mówił mi wszystko, choć nie wiem czy żałował tego, że to powiedział, tego, że usłyszałam, czy tego, że zmarnował na mnie czas. Zanim się do mnie odezwał zrobiłam krok w ich stronę i nie czekając, aż się rozsuną, przepchnęłam się między nimi. Chciałam tylko jak najszybciej zniknąć, choćby umrzeć. Spodziewałam się zderzenia z rzeczywistością i wiedziałam, że to się źle skończy, ale w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że właśnie tak. Zanim doszłam do swojego pokoju usłyszałam kroki za plecami.
–Pani magister mogę zająć chwilę?
-Nie – odezwałam się i weszłam do gabinetu.
Niestety, nie pozwolił zostawić się na korytarzu, wepchnął się zaraz za mną i próbował dotknąć mojej ręki. Odskoczyłam i odłożyłam teczkę na biurko.
–Źle zrozumiałaś, to nie tak, że mi się nie podobasz.
–Wyjdź – warknęłam i zajęłam się swoją pracą.
–Śliczności, ja…
–Kto? – Podniosłam głos i zmarszczyłam brwi. – Jaka śliczności? Panie Kozicki, nie zapędza się pan zbytnio? To uczelnia, a nie osiedlowy trzepak. Prosze o zachowaniie kultury. – Patrzyłam mu w oczy, a w moich myślach przelatywały gorące sceny z naszych spotkań. Każdy jego komplement przyjmowałam z naiwną ufnością, że jest prawdą. A prawda boli. – Jak to było? – Przyłożyłam palec do policzka. – Sztywna, nie ma dupy ani cycków i jeden mniejszy od drugiego? – Mój głos się łamał i nie potrafiłam nad tym zapanować. – Wyjdź i nigdy nie pokazuj mi się na oczy.
–Nie o to mi chodziło, przecież nie mogłem powiedzieć im prawdy.
–Po co to było, co? – zapytałam ze łzami w oczach. – Po co w ogóle się mną zainteresowałeś? Bo nie dlatego, że tak bardzo ci się podobam.
Milczał, a każda sekunda dziurawiła moje serce, domyślałam się, że mu wstyd, ale teraz nie on się liczył.
–No powiedz!
–To był zakład – szepnął, ale nawet nie patrzył mi w oczy. – Przed feriami założyłem się z chłopakami. Później stwierdziłem, że to głupota, ale kiedy spotkaliśmy się w klubie, pomyślałem, że to może się udać.
–Wiesz co, jednak wyjdź, zanim mi to opowiesz.
–To naprawdę miało inaczej wyglądać. – Tłumaczył się, a ja odwróciłam twarz w stronę okna – Miał być tylko jeden raz, ale…
–Ale co?
–Wtedy w hotelu – zawiesił na chwilę głos – nie spodziewałem się, że będzie między nami taka chemia, przecież też to poczułaś, to dlatego za każdym razem kiedy byliśmy blisko siebie, nie potrafiliśmy przestać o sobie marzyć.
Zaciskałam zęby, słuchając tego i robiłam wszystko, żeby się nie rozpłakać. Przypomniałam sobie każde jego słowo, każdy komplement, pocałunek znienacka. Było mi z nim tak dobrze, a teraz dowiedziałam się, że sama wymyśliłam sobie jego uczucia
–O co? – spytałam, już płacząc.
–Co o co?
–O co był ten zakład? Co wygrałeś?
–To nieważne.
–Chcę wiedzieć, ile byłam dla ciebie warta. – Odwróciłam mokrą od łez twarz i z pogardą patrzyłam mu w oczy. – No dawaj, gorzej nie będzie!
–Miesięczne utrzymanie.
–Słucham?
–No czynsz i zakupy przez miesiąc. – Spojrzał na mnie przepraszająco. – Jedzenie, chemia i w ogóle.
Powoli zamknęłam oczy i nie wierzyłam w jego słowa, po prostu nie docierało to do mnie.
–Wymieniłeś mnie na kiełbasę i piwo? To chcesz powiedzieć?
–Nie chcę niczego poza tobą, przecież…
–Jaka ja jestem głupia – przerwałam mu. – Jestem totalna kretynką! Nigdy ci na mnie nie zależało, w najmniejszym stopniu! – Zaczynałam podnosić głos. – Chciałeś wygranej, trzeba było powiedzieć, nie musiałbyś niczego robić, a ja bym potwierdziła nasz romans. – Otworzyłam usta, jakbym chciała coś dodać i zmarszczyłam brwi. – Zaraz, a oni tak na słowo ci uwierzyli, czy miałeś jakieś dowody, że my... – Spojrzał na mnie przepraszająco, a ja histerycznie się zaśmiałam.
–Kochanie, tylko ja mam zdjęcia, nikt ich ode mnie nie dostał, uwierz mi!
–Tobie? A na jakiej zasadzie? – Patrzyłam mu w oczy i nie potrafiłam odpuścić, choć to ja zdradzałam. – Wynoś się! Wstań i wyjdź! Nie chcę cię widzieć, nie chcę cię znać, nie chcę nawet pamiętać, że istniałeś!
–Kochanie – westchnął i podniósł się z fotela. – Wciąż tak samo mi się podobasz i wciąż to samo czuję.
–Gówno czujesz! Przecież ty nigdy mnie nie chciałeś, dopiero teraz to do mnie dociera, nigdy, ani razu nie wspomniałeś, żebym rozstała się z mężem, przekonywałeś mnie, żebym nie podejmowała takich decyzji, teraz już wiem dlaczego. Nie chciałeś mnie – podkreśliłam ostatnie słowo – chciałeś się pokazać a mnie miałeś w dupie. Nie chciałeś związku, nie chciałeś moich uczuć, nawet jak mówiłeś, że się zakochałeś, to kłamałeś mi w oczy! Zaufałam ci – wyszeptałam ostatnie zdanie i starłam z policzków krople łez. – Nie wiem, co mam ci teraz powiedzieć, ale wiem jedno, nie będę cię dłużej sobą zamęczać. – Mój głos drżał i dostrzegłam w jego oczach coś na kształt żalu.
–Odeszłabyś dla mnie od męża? – zapytał poważnie.
–Teraz? Teraz to ja nawet nie poświęciłabym dla ciebie jednego paznokcia.
–A wcześniej? – Spojrzał na mnie błagalnie.
–Zaniedbałam dla ciebie absolutnie wszystko, męża, przyjaciółkę i pracę. Wszystko dla ciebie, ty się liczyłeś. – Zawstydzona opuściłam wzrok. – Ale ty nie chciałeś ani wszystkiego, ani niczego. Dziś jestem mądrzejsza, dlatego od dziś znów jestem dla pana wykładowcą, panie Kozicki, a teraz pan wybaczy, ale kończe pracę. – Nie zwracając na niego uwagi, zebrałam leżące na biurku papiery i schowałam je do szuflady, po czym wstałam i wyszłam na korytarz.
Przed wyjściem z budynku zaszłam do dziekanatu i poprosiłam o dwa dni wolnego. Tłumaczyłam się złym samopoczuciem, a mój wygląd był na tyle kiepski, że nawet udawać nie miałam potrzeby. Damiana spotkałam przy wyjściu, patrzył na mnie, jakby całe zło świata było moją winą, ale nie odezwał się. Szybko go minęłam i podeszłam do stojącego przy chodniku kosza na śmieci. Patrząc Damianowi w oczy, wyjęłam z małej kieszeni w torebce srebrne zawiniątko i wrzuciłam je do śmieci. Widziałam pretensję w jego oczach, ale dopóki miałabym te korale, przeszłość by się za mną ciągnęła. Po zamknięciu się w środku swojego samochodu, zaczęłam płakać. Ocierałam nadgarstkiem oczy i w pośpiechu odpaliłam silnik. Nogi mi się trzęsły i szarpiąc przy zmianie biegów, wyjechałam z placu. To nie był koniec moich problemów. Wjeżdżając w bramę, zahaczyłam o lusterko i jeszcze głośniej płacząc, wysiadłam z samochodu. Oparłam się o drzwi i nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Od razu poznałam zapach Jerzego, jeszcze mocniej się w niego wtuliłam i rozwyłam w głos.
–Kochanie to tylko lusterko. – Całował mnie w głowę, a mi było tak strasznie wstyd przed nim. – Zaraz zadzwonię do serwisu.
Nie miałam siły, a co więcej robiło mi się słabo. Szybko oddychałam, nie chcąc tracić świadomości, ale widziałam przed sobą tylko gęstszą mgłę. Kiedy otworzyłam oczy, Jurek układał mnie na łóżku w sypialni.
–Zadzwonię po lekarza – mówił szeptem, a mimo to bolała mnie głowa.
–Nie trzeba.
–Trzeba!
–Jurek proszę, nie dzisiaj – westchnęłam. – Miałam ciężki dzień, nie jadłam, wszystko w biegu, poza tym od rana wszystko mnie boli. Daj mi spać. – Chwyciłam jego dłoń i przyciągnęłam do swojego policzka.
–Kochanie nie wyglądasz zdrowo.
–Możliwe, wzięłam dwa dni wolnego, jak mi nie przejdzie, to obiecuję, że pójdę do lekarza. – Przytuliłam się do jego ręki i w chwilę odpłynęłam.
Tym razem nie śnił mi się Damian, a jego znajomi, już wiedziałam, że na uczelni jestem skończona. Wieść o naszym romansie szybko się rozniesie i w kilka minut stracę wszystko. We śnie widziałam tych wszystkich ludzi, którzy odsuwali się ode mnie jak od zakaźnie chorej i było mi źle, bo zrobiłam to z miłości, pierwszy raz przyznałam przed sobą, że zakochałam się w tym chłopaku. Pierwszy raz, ale prawdziwie.
Poderwałam głowę z poduszki i rozejrzałam się po pustej sypialni. Odruchowo spojrzałam na swoją dłoń i odetchnęłam, widząc na niej obrączkę. Wciąż osłabiona owinęłam się kocem i poszłam w stronę salonu. Jurka nie było, ale usłyszałam dźwięk radia z jego pracowni i cicho otworzyłam drzwi.
–Jak tam kochani? – Od razu wyszedł zza biurka kreślarskiego i posadził mnie w fotelu. – Przynieść ci coś do jedzenia?
–Nie, pójdę do kuchni.
–Siedź, przyniosę ci. – Nie czekając co powiem, wyszedł, a po chwili miałam już w rękach potrawkę z kurczakiem i ryżem.
–Kochanie chciałem z tobą porozmawiać – odezwał się tak poważnie, że od razu wiedziałam, że już ktoś mu doniósł. Z trudem przełknęłam kęs ryżu i wbiłam w niego wzrok. – Co byś powiedziała o przeprowadzce?
–Dokąd? – spytałam niepewnie.
–Niedaleko, na druga stronę miasta, dokładnie to kilka kilometrów od miasta.
–Skąd ten pomysł?
–Pomyślałem, że szkoda korzystać z cudzych projektów, jeśli można je robić samemu.
–Prawda – odezwałam się, ale nadal czekałam na konkrety.
–Chciałem, poza samą realizacją projektów, stworzyć zespół, który by te projekty tworzył, na początek myślę dwie, trzy osoby, no ale na to potrzeba miejsca.
–Chcesz zrobić pracownię w naszym domu? – uśmiechnęłam się.
–Nie. – Pokręcił głową i uniósł moją dłoń do swoich ust. – Znalazłem dom, większy od tego, ale niedużo, z ogrodem, na uboczu, ale z dobrym dojazdem. Po drugiej stronie drogi jest do kupienia niewielki budynek, w którym była drukarnia czy cos w tym stylu, kilka pomieszczeń i nic więcej. To jest wyremontowane i w zasadzie tylko do odświeżenia. Można to spokojnie podzielić na miejsca do pracy, małe biuro do spotkań z klientami no i oczywiście jakaś łazienka, kuchnia. – Rozłożył ręce.
–Brzmi dobrze, to gdzie jest haczyk?
–Będziesz miała daleko do pracy, no nie sto kilometrów, ale więcej niż teraz.
–Może i dobrze, bo myślałam o zmianie uczelni. Chyba pora zmierzyć się ze światem bez męża za plecami. – Mrugnęłam okiem.
–Stało się coś? Nie wspominałaś nic.
–Nie. – Pokręciłam szybko głową. – Ale skoro tak się złożyło, to może przeniosę się w inne miejsce i spróbuję swoich sił.
–Jak sobie życzysz. – Zsunął się z fotela i klęknął między moimi nogami.
Z uśmiechem patrzyłam mu w oczy i tak bardzo chciałam go przeprosić. Nie zrobiłam tego, pocałowałam go najpierw w czoło, a później zbliżyłam się do ust. Stopniowo pogłębialiśmy pocałunek i nadal nie czując niczego, próbowałam sobie wmówić, że tak jest dobrze, że on mnie nigdy nie zawiedzie. Objęłam mocno jego głowę i poczułam, jak zaciska dłonie na mojej talii. Podniósł się z podłogi i obrócił nas tak, że on siedział w fotelu, a ja na jego kolanach. Gładził moje biodra i plecy, ale nie robił niczego więcej. Po kilku chwilach oderwaliśmy się od siebie i oparłam policzek na jego barku. Nie wypuszczając mnie z objęć, okrył moje plecy kocem i chyba zasnęłam, bo kiedy otworzyłam oczy, znów byłam w sypialni. Nawet się nie rozebrałam, okryłam się zsuniętą kołdrą i zasnęłam.
Mój pierwszy dzień wolnego zaczęłam od czytania wiadomości od byłego kochanka, sama z siebie się śmiałam, że taki gówniarz tak mnie potraktował i że tego nie zauważyłam. Pisał co kilka minut, przepraszał, prosił o spotkanie, a ja przy każdym czytanym słowie słyszałam jego rozmowę z kolegami, jego śmiech szczery i ani trochę nieudawany. Wyśmiewał mnie przed nimi bez żadnych skrupułów, wykorzystywał moje kompleksy, żeby mieć ubaw, a mi wmawiał, że to żadna wada, że taka mu się podobam. Pieprzony kłamca! Usunęłam wszystkie wiadomości i zablokowałam jego numer. Miałam ochotę zmienić swój, ale nie chciałam popadać w paranoję, póki co nie miałam powodów. Po szybkim prysznicu założyłam sukienkę z krótkim rękawem i poszłam na kawę, która już z daleka pachniała.
–Długo wczoraj siedziałeś? – spytałam Jurka i podeszłam do ekspresu.
–Do trzeciej – mruknął i pochylił się nad gazetą.
Sama nie wiem dlaczego, ale stanęłam za nim i objęłam go za szyję, opierając podbródek na jego głowie. Pocałował moje przedramiona i dalej spokojnie czytał.
–Miałeś się oszczędzać. – Cmoknęłam jego skroń. – Pokażesz mi ten dom? – Uśmiechnęłam się, kiedy się do mnie odwrócił.
–A jak ty się dziś czujesz? Lepiej wyglądasz.
–Dziwnie – zaśmiałam się i usiadłam z kawą naprzeciwko niego.
–Idź do lekarza. – Wręcz rozkazał.
–Ale ja nie czuję się źle, tylko tak nieswojo, drętwo. Jak będziemy wracać, to podjedziemy do apteki, kupię jakieś suplementy.
–Idź do lekarza – powiedział stanowczo.
–Dobrze pójdę. – Przewróciłam oczami i dopijając espresso, myślałam o przeprowadzce.
Po śniadaniu zaczęliśmy zbierać się do wyjścia, stanęłam w łazience przed lustrem i przyglądałam się swojemu odbiciu, serio źle wyglądałam. Nie sądziłam, że to rozstanie tak na mnie wpłynie. Tuszując rzęsy, zwróciłam uwagę na odbijające się w lustrze pudełko tamponów i przyszło mi do głowy, że nie dostałam okresu. Upewniając się, że Jurek jest w salonie, dopadłam do telefonu i sprawdziłam, kiedy ostatnio miałam miesiączkę, kurwa, jak to możliwe, że przeoczyłam tyle dni?
–Idziesz? – Jurek zawołał z korytarza i szybko wyłączyłam ekran.
–Tak! – krzyknęłam i wiedziałam, że do apteki to naprawdę muszę jechać.
Dom nawet mi się podobał. Był w trochę bardziej nowoczesnym stylu niż nasz, ale dobrze się w nim czułam. Ogród składał się w zasadzie z trawy, więc miło będzie urządzać go od podstaw. Co do budynku na pracownię to nawet tam nie zaglądałam. Jurek sam obszedł z właścicielem wszystkie zakamarki i od razu po jego minie zobaczyłam, że jest zdecydowany na kupno. Może w tej sytuacji to lepiej. Umówiliśmy się na podpisanie umowy wstępnej i dotarło do mnie, jak bardzo zmieni się moje życie. W drodze powrotnej Jurek zajechał do apteki i całe szczęście parking był pełen, więc mogłam zostawić go w samochodzie i wejść sama. Kupiłam trzy testy, każdy z innej firmy i do tego kilka zestawów witamin, minerałów i innych suplementów. Do domu dojechaliśmy w ciszy, a zaraz po zdjęciu butów poszłam do łazienki. Nie mogłam dłużej czekać. Wyjęłam z opakowań wszystkie potrzebne akcesoria i pobrałam do małego pojemnika próbkę moczu. Po głębokim oddechu zanużyłam pipetkę i zakropliłam do każdego okienka odpowiednią ilość płynu. Nie odwracając wzroku od płytek, patrzyłam jak papierek barwi pierwsze kreski, a po dosłownie sekundzie na każdym pojawiła się następna. Zacisnęłam dłoń na ustach i próbowałam opanować płacz. Kreski były tak intensywne, że nie było mowy o pomyłce. Wyrzuciłam opakowania do kosza, po czym przykryłam je jakimiś śmieciami. Po powrocie do sypialni wyjęłam telefon. W kalendarzu sprawdziłam, kiedy wypadały moje dni płodne i modliłam się, żeby to nie było dziecko Damiana. Byłam przerażona, bo według moich wyliczeń, to mogło być dziecko każdego z nich. Jak mogłam to przeoczyć? No mogłam, skoro myślałam dupą, a nie głową. Jedno było pewne, nie chciałam jeszcze powiedzieć o tym Jurkowi.
CZYTASZ
Niemiłość [Zakonczona]
RomanceŻycie Luizy płynie spokojnie u boku męża "z rozsądku" bez uczuć i bez szans na zmiany. Czy jedno spotkanie może ten spokój zburzyć i postawić główną bohaterkę przed życiowym rozstajem dróg? Którą ścieżkę wybierze młoda pani psycholog?