1. Zagubiona stokrotka

1.7K 87 2
                                    

Kilka lat wcześniej

Mamo?
Ręce zaczęły mi drżeć z nerwów. Rozglądałam się po pustej przestrzeni. Nigdzie nie widziałam swojej mamusi. Czułam jak do oczu napływają mi łzy. Ja tylko chciałam pobawić się w chowanego i pobiegłam przed siebie, a teraz zostałam sama. Chcę do mamy.
Nie wiedziałam co zrobić. Chciałam do mamy i wujka. Tutaj było tak cicho i pusto. Same drzewa i trawa. Roztrzęsiona zaczęłam się cofać, a kilka łez spłynęło po moim policzku. Szybko je starałam, bo tata powtarzał, że muszę być silna.

- Zgubiłaś się? - wzdrygnęłam się, słysząc chłopięcy głos.

Uniosłam przestraszone oczy na siedzącego pod drzewem czarnowłosego chłopczyka, który przyglądał mi się wnikliwie.

Warga mi zadrżałam.
Rodzice często mi powtarzali, że muszę być ostrożna i żebym nie rozmawiała z nieznajomymi. Bardzo chciałam posłuchać ich rad, ale nie mogłam widząc ponure, smutne spojrzenie jakim zostałam obdarowana. Poczułam potrzebę podejścia do niego i przytulenia go.

- T-tak. - zająknęłam się, kiedy mu odpowiedziałam.

Czarnowłosy podniósł się z trawy i otrzepał swojej ciemne dresy z zieleni. Był ode mnie wyższy i starszy. Mimo, że moje ciało drżało, nie ruszyłam się z miejsca.

- Jak masz na imię? - zapytał, podchodząc bliżej. Był zdystansowany i ostrożny, ale też zaciekawiony.

- Cassie. - odparłam niepewnie, bawiąc się palcami ze zdenerwowania.

Może źle postąpiłam wyjawiając mu swoje imię, ale wydawało mi się to odpowiednie. Moje głupie serce, chciało ukoić niepokój szalejący w oczach tego chłopca.

- Jesteś wstydliwa, mały krasnalu? - pusty wyraz zniknął, zastąpił go lekki uśmiech.

Zacisnęłam dłoń w piąstkę. Nie lubię, kiedy ktoś śmieje się z mojego wzrostu. Mama mówi, że dziewczynki zwykle są niższe.

- Nie i nie jestem krasnalem. - odparłam buntowniczo, wyginając wargę.

Chłopak roześmiał się i schował ręce do kieszeni spodni. Pobujał się na piętach do przodu i do tyłu. Podrapał się po głowie, lekko zakłopotany.

- Zgubiłaś rodziców? - zmienił temat.

Przytaknęłam.
Oczy zaczęły mnie piec, od wstrzymywanych łez.
Chciałam do mamy i wujka Tylera.
Postąpiłam głupio, przybiegając tutaj. Teraz muszą się o mnie martwić. Czuję się z tym okropnie, zabrali mnie na lody, a ja postąpiłam tak bezmyślnie. Weszłam między drzewa i szłam coraz głębiej, bo zobaczyłam wiewiórkę. Lubię wiewiórki i chciałam jedną złapać i pogłaskać. Są małe i słodkie, w dodatku są rude. Pognałam za nią, ale ona pomknęła na drzewo. Chwilę później zaatakował ją jakiś ptak i zaczął latać za nią wokół tego drzewa. Wystraszyłam się i uciekłam stamtąd.

- Pewnie się boisz, ale nie musisz. Pomogę ci ich znaleźć, ale pod warunkiem, że chwilę ze mną tutaj posiedzisz. - zaproponował niepewnie. Z jakiegoś powodu uśmiech rozświetlił moją twarz i zgodziłam się. - Chodź. - wyciągnął do mnie rękę, a ja ją przyjęłam.

Chłopak zaprowadził mnie pod to samo drzewo, przy którym pierwszy raz go zobaczyłam. Usiadł na ziemi porośniętej ładną zieloną trawą i poklepał miejsce obok siebie.

- Przecież nie gryzę, krasnalu. - westchnął, opierając głowę o pień drzewa. - Siadaj, nie krępuj się.

Z wahaniem podeszłam i zajęłam miejsce obok niego. Niepewnie przyciągnęłam nogi do piersi i objęłam je rękoma.

Mafioso's daughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz