Teraźniejszość
Przeglądałem nagrania z kamer spod naszych magazynów, nie potrafiąc zasnąć, gdy mój telefon zaczął wibrować. Zmrużyłem oczy, widząc, ze dzwoni do mnie William. Zdecydowanie nie miałem ochoty z nim rozmawiać, po tym jak zachował się względem Rose i nas wszystkich. Ignorowałem jego połączenia aż do 7, które w końcu odebrałem, mocno zirytowany. Przykładam słuchawkę do ucha i od razu słyszę głos mężczyzny:
- Zadzwoń do Rose, żeby przyleciała do Madrytu – mówi władczym tonem. Śmieje się cicho.
- Zgubiłeś telefon i nie pamiętasz numeru, że sam tego nie zrobisz ?– zakpiłem.
- Zadzwoń do Rose i powiedz, żeby przyleciała do Madrytu – powtórzył Will, jeszcze bardziej zdenerwowany.
- Po co, nagle przypomniałeś sobie o siostrze? Will, naprawdę mam teraz spory rozpierdol, więc nie zawracaj mi dupy – warknąłem i już chciałem się rozłączyć, jednak mężczyzna się nie poddawał.
- Ktoś zabił kota Andrei – mimowolnie się zaśmiałem.
- I dlatego mam dzwonić do twojej siostry, która przypominam Ci jest szefem mafii, żeby przyjechała na pogrzeb kota, twojej narzeczonej? – ponownie zakpiłem ze słów mężczyzny – normlane życie, naprawdę źle na ciebie wpływa – dodałem.
- Wybacz, może doprecyzuje – tak ostrego tonu, nie słyszałem u Willa nigdy wcześniej – ktoś zabił kota mojej narzeczonej i wypisał na ścianie jego krwią –„ Memento Mori Różyczko" – Kurwa.
- Przyjedziemy jak najszybciej – powiedziałem po czym zerwałem się na równe nogi. I choć nie miałem pewności, czułem, że ta sprawa jest mocno związana ze mną.
W drodze na lotnisko zadzwoniłem do Victora, który miał powiedzieć o wszystkim Rose i Vincentowi. Ustaliliśmy, że spotkamy się już w Madrycie. I choć najchętniej nie mieszał bym do tego wszystkiego Rose, wiedziałem, że zasługiwała na prawdę i jeśli coś jej groziło, wszyscy musieliśmy być świadomi niebezpieczeństwa.
Do Hiszpanii dotarłem jako pierwszy, więc musiałem poczekać jeszcze godzinę na moich przyjaciół. W końcu jednak z korytarza wyłoniła się wysoka sylwetka Victora a obok niego szedł naburmuszony Vincent. Po raz pierwszy, to nie Rose przyciągała uwagę. Szła z tyłu, delikatnie trzymając męża za rękę. Jednak gdy ją zobaczyłem, czułem jak moje wnętrzności zamieniają się w supeł. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Jej skóra była szara, a włosy straciły blask. Była jeszcze szczuplejsza niż ostatnio. Najbardziej uderzyło we mnie jej spojrzenie, widziałem je już kilka razy. Była zmęczona, tak cholernie zmęczona życiem. W milczeniu się do mnie zbliżyła i od razu wtuliła w moje ramiona. Przycisnąłem ją do siebie najbardziej jak było to możliwe, tak by nie zrobić jej krzywdy. Wydawała się teraz taka delikatna i krucha. Spojrzałem na Victora, który z troską w oczach przyglądał się swojej żonie. Później przeniosłem wzrok na jej brata. Nie patrzył na Rose, wgapiał się w podłogę w milczeniu. Momentalnie zebrało się we mnie tak wiele złości. Miałem ochotę zabić Vincenta za to, że doprowadził Rose do takiego stanu. Czułem też złość na siebie. Byłem zbyt zajęty tym wszystkim co dzieje się wokół, że nawet nie dzwoniłem do Rose by pytać o jej samopoczucie. Zjebałem. I byłem tego w pełni świadomy. W kompletnej ciszy wsiedliśmy do taksówki, którą wcześniej zamówiłem. Rose cała drogę przyklejona była do mojego boku jednocześnie mocno trzymając męża za rękę. Stresowała się i nic w tym dziwnego, w końcu miała rozmawiać z Willem, pierwszy raz od jego przyjęcia zaręczynowego. Najpierw udaliśmy się do hotelu by trochę się odświeżyć, nim udamy się do Willa. Podczas gdy Rose zniknęła w łazience, ja wyszedłem na balkon na papierosa razem z Victorem.
CZYTASZ
Zagubiony w przeszłości - "Nowe pokolenie #2"
ActionChciał być bezdusznym potworem, jednak zawsze miał przy sobie siostrę, która nie pozwalała mu upaść na dno. Potem jednak ona sama upadła, a on nie zdążył jej uratować. Po latach od tragedii, która zmieniła jego życie, Luca znów odnajduje szczęście...