Rozdział dwunasty

86 1 0
                                    


Po tygodniu wspólnego mieszkania miałem ochotę się zabić. I to nie przez fakt, że towarzyszyły nam ciągłe kłótnie, było wręcz przeciwnie, ogarniała nas wszechobecna cisza. Jedliśmy jednak codziennie wspólne śniadania, które zazwyczaj również mijały nam w ciszy, dziś było jednak inaczej.

- Rose? – odezwała się niepewnie Andrea zwracając na siebie uwagę.

- Mhm? – Rose nawet nie podniosła głowy, czytając jakiś artykuł w swoim telefonie, powoli przeżuwając płatki.

- Tak pomyślałam, może chciałabyś pojechać dziś ze mną na przymiarki sukni ślubnej? – po tym pytaniu ja zachłysnąłem się kawą, Vincent zatrzymał w powietrzu rękę z kanapką a Rose powoli podniosła wzrok i spojrzała na narzeczoną brata, jakby widziała ją po raz pierwszy.

- Chcesz iść ze mną? – dopytała, jakby nie rozumiejąc wcześniejszych słów.

- Będziemy miały okazję, żeby lepiej się poznać i trochę poplotkować. Potem możemy pójść na lunch z moją koleżanką, która będzie moją druhną – Andrea uśmiechnęła się jakby zaproponowała teraz swojej najlepszej przyjaciółce wypad na miasto.

- Ja, hmmm – wahała się Rose nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji. Rzuciła szybkie spojrzenie Victorowi, który delikatnie pokiwał głową, jakby zachęcając ją do tego pomysłu.

- Bardzo chętnie – odpowiedziała w końcu i delikatnie się uśmiechnęła. Andrea natomiast szybko zerwała się z miejsca i ruszyła do swojej sypialni.

- Za 20 minut wyjeżdżamy – krzyknęła znikając na schodach.

Przy stole natomiast wciąż panowała cisza, wszyscy wpatrywali się w Rose, która wbijała spojrzenie w swój pusty talerz.

- Masz być dla niej miła – odezwał się w końcu William

- Nie martw się pomogę jej wybrać taką sukienkę, żeby Ci się podobała braciszku – odpowiedziała z ironicznym uśmiechem Rose i sama ruszyła się przebrać.

- Nie ma chuja, że to się skończy dobrze – dodał cicho Vincent.

Po 20 minutach dziewczyny faktycznie zaczęły zbierać się do wyjścia.

- Masz broń? I telefon? – dopytywał Victor.

- Dam sobie radę. Jeśli ktoś mnie zaatakuje to zdecydowanie tego pożałuje – na pożegnanie kobieta z czułością pocałowała swojego męża a do mnie szeroko się uśmiechnęła.

- Obiecajcie, że jeśli ją zabiję, dalej będziecie ze mną – rzuciła żartobliwe wychodząc. Przynajmniej mam nadzieję, że żartowała.

- Mogę się dosiąść? – zagadnąłem do Vincenta, który palił właśnie papierosa na balkonie. Mężczyzna zmierzył mnie spojrzeniem i wydychając dym przytaknął. Gdy już poczęstował mnie papierosem usiadłem koło niego na ziemi, tak, że nogi wystawały nam za barierki.

- Tylko zmień potem ciuchy, jak moja siostra wyczuje dym, zajebie nas wszystkich. Nienawidzi papierosów – powiedział luźno, przerywając ciszę.

- Moja siostra też ich nie lubiła. Kiedyś wyrzuciła ojcu 10 paczek żeby zmusić go do rzucenia – wyznałem.

- Jaka ona była?

- Lily? – dopytałem, a Vince ponownie skinął głową. Wziąłem głęboki oddech. – Na początku Rose trochę mi ją przypominała, teraz już mniej ale i tak są trochę podobne. Nie z wyglądu, moja siostra była zupełnym przeciwieństwem twojej. Miała jasne włosy jak ja i najbardziej niewinne oczy jakie kiedykolwiek widziałem. Kochała tańczyć i zawsze chciała pomóc innym. Była taka niewinna i czysta ale kiedy trzeba było nie wahała się ani przez moment by ratować bliskich. A potem ją zabiłem – ostatnie słowa powiedziałem prawie szeptem, czując jak stare rany ponownie się otwierają.

Zagubiony w przeszłości  - "Nowe pokolenie #2"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz