Po zjedzeniu przeze mnie zupy Niall dość szybko zasypia. Korci mnie by obejrzeć jego ranę, ale nie chcę by się obudził i pomyślał sobie, że mi na nim zależy. Tak nie jest. I szczerze to żałuję, że postrzeliłam go w tak nieszkodliwe miejsce. Skoro już musiałam odpowiedzieć za to się stało to mógł trochę więcej się pomęczyć.Dobrze by było gdyby miał mniej sił. Chociaż gdyby nie on to na pewno bym jeszcze siedziała w tej ciemnej i zimnej piwnicy.
Powoli wstaje i idę w stronę łazienki. Te leki, które wzięłam po zjedzeniu chyba zaczęły już działać, bo czuję się odrobinę lepiej. Napełniam sobie pełną wannę ciepłej wody i do niej wchodzę. Na samym początku nie jest przyjemnie, ale po chwili wszystko jest już dobrze.
Przymykam oczy i rozkoszuje się tym ciepłem.
Nie wychodzę z domu do póki nie robi się zimna. Wycieram się, a następnie zakładam na sobie ubrania. Wracam do pokoju i układam się na sofie. Oczy same zaczynają mi się zamykać.
— Wracaj do mnie niegrzeczna dziewczynko — nie jest mi dane usnąć, bo on już zaczyna do mnie coś mówić. — Ciągle ode mnie uciekasz.
— Jest mi dobrze tu gdzie jestem — oznajmiam. Dobrze wiem, że jest zbyt słaby by mnie przenieść, więc nie muszę się martwić, że mnie przeniesie.
— Trzeba mi zmienić opatrunek. Wypisałem się na własne żądanie, bo martwiłem się o to co się z tobą dzieje. Muszę jednak zachować wszelką ostrożność by nie doszło do zakażenia. Nie chcę znowu trafić do tego pieprzonego szpitala. Tam jest chyba jeszcze gorzej niż w pudle.
Głośno wzdycham i z wielką niechęcią wstaje. Powoli idę do łazienki po apteczkę i wracam do Nialla.
— Nie licz na wiele, nie jestem żadną pielęgniarką — mówię siadając obok niego.
— Rozetnij mi koszulkę, bo jestem zbyt obolały żeby samemu ją ściągnąć — wyciągam nożyczki i rozcinam jego bluzkę, powoli się odrywam jego opatrunek. Nie wiem czy to normalne, ale z niej nadal coś się sączy. — Posmaruj to maścią z antybiotykiem.
Wyciągam tubkę i odkręcam. Wyciskam trochę na palce i rozsmarowuje po jego ranie. On ciągle na mnie spogląda co mnie mocno krępuje.
Słyszę jak drzwi się otwierają. Nie muszę się odwracać, bo dobrze wiem kto tu przyszedł. Jej chłód aż bije z daleka.
— Laura przyjechała cię odwiedzić — nie ruszam się. Nie zamierzam nawet na nią spoglądać.
— Jestem zmęczony, niech przyjdzie następnym razem — oznajmia lekceważącym tonem. Ja tam bym nie pogardziła spotkaniem z Brianem.
— Jak zwykle miły — dociera do mnie kobiecy głos. Odwracam głowę i widzę przepiękną szatynkę o niebieskich oczach. Ma jasną oprawę oczu i delikatne rysy. — Jestem Laura — przedstawia się patrząc mi w oczy.
— A ja Ava — akurat do niej to nie czuję ani trochę żalu. Ona tak samo jak ja jest ofiarą. Chociaż nie sądzę by miała tak ciężko jak ja.
— Musisz nas wreszcie odwiedzić. Brian bardzo za tobą tęskni, widać, że byliście ze sobą mocno związani.
— Szkoda, że nie pomyślał o tym za nim mnie oddał — nie mogę się powstrzymać przed dodaniem tego komentarza.
Wszyscy nagle milkną.
Laura jednak po chwili się uśmiecha.
— Dziś odebrałam wspaniałą wiadomość i chce się z wam nią podzielić. Jestem w ciąży — lodowa dama się uśmiecha i ją przytula. Kurwa nie spodziewałam się, że stać ją na coś takiego.
Odwraca głowę i zauważam, że twarz Nialla stężała. A jego wzrok kieruję się na mój brzuch.
Niech nawet o tym nie myśli. Nigdy się na coś takiego nie zgodzę.
Liczę na waszą opinię
CZYTASZ
Kara za grzechy
FanfictionDwudziesto dwu letnia Ava musi zapłacić za grzechy swojego brata.