Lucas
- Gdzie ty idziesz?
Westchnąłem i spojrzałem na kuzyna.
- Dex kazał mi do niego przyjść przed ceremonią. Musimy obgadać kilka spraw. - widząc jego niepewny wzrok dodałem, żeby go choć trochę uspokoić. - Opowiem ci wszystko. Jeśli będę mógł. - dodałem już nieco ciszej.
Spojrzałem na godzinę i zacząłem biec do kaplicy. Według tego co mówił Dante jedno pomieszczenie zostało mu udostępnione. Silvia jest po drugiej stronie tego wielkiego budynku. Choć obecnie jest to kościół to podobno kiedyś był to klasztor. Spora jednego część została doszczętnie zniszczona podczas zamieszek. Nigdy nie znaleziono sprawcy podpalenia. Wiadomo jedynie, że ogień strawił większość budowli. Oficjalne zabrakło pieniędzy na odbudowę całości, dlatego zamiast tego powiększono kościół. Plotki zaś głoszą, że w tym klasztorze działy się przerażające rzeczy. Ponoć jeden z mnichów podpalił się na oczach reszty krzycząc kłamcy. Lecz nikt tego nie potwierdził. Woleli milczeć. Jednak jest to tylko plotka, w końcu tamtego dnia zginęło dziesięć osób. A przecież to dużo jak na okoliczności w jakich wybuchł pożar. Choć mogę się mylić. Nie jestem specjalistą, więc nie mi to oceniać.
Nie rozumiem dlaczego Silvia wybrała akurat to miejsce. Nie ma w sobie nic szczególnego. Wręcz przeciwnie zwykły przeciętny kościół, który na dodatek nie jest zbyt urodziwy. Raptem w kilku miejscach znajdują się malowane freski lub obrazy.
Ciężko dysząc zapukałem w drzwi, gdy usłyszałem pozwolenie weszłem do środka.
- Przepraszam za spóźnienie. - z trudne udało mi się unormować oddech.
- Właściwie to jesteś pierwszy.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu i faktycznie poza Dexem był tu jedynie Nils. Ten drugi miał minę jakby był tu za karę. Wyglądał na niezadowolonego. Na wstępie mnie tym irytując, ponieważ oznaczało to, że Silv miała rację mężczyzna za nią nie przepada. Ciekawe tylko dlaczego?
Siedzieliśmy w ciszy, aż nie dołączyli do nas pozostali mężczyźni. Obaj również byli nie w humorze. Kogoś mi jednak brakowało.
- Arona nie będzie?
- Nie. Ma coś ważnego do załatwienia.
Przytaknąłem i czekałem aż zacznie mówić. Nie chcąc tracić więcej czasu niż jest to potrzebne.
- Omówmy więc nas plan. Jest tutaj mnóstwo ochrony, jednak nie będziemy brali ich pod uwagę w realizacji. Po ślubie pojedźmy do Kingston ponieważ uznałem, że tam będzie najbezpieczniej. Z tego względu, że ludzie Blacka są wierni i pozbył się już wszystkich zdrajców. Wszystko jest gotowe?
- Tak. Osobiście tego dopilnowałem.
- Świetnie. Kiedy wyjdziemy z Lucasem, Roy będziesz nas asekurował jako snajper. Jasne?
- Oczywiście szefie.
- Co jeśli ich plan jest zupełnie inny? - zapytał Nils. - W końcu czy tylko mi wydaje się to wszystko za proste.
Dex westchnął, jednak może mężczyzna ma rację. Tylko jaki mieliby plan b. Dante razem z Nielsen i Asherem przygotowywali się do tego przez długi czas. Nikt obcy się tam nie dostanie. Mogli by jedynie przekonać do tego osobę która jest zaproszona do restauracji. Tutaj nie będą mogli w żaden sposób zaatakować. Jest za dużo ochrony a za mało pozycji do dobrego strzału. Wiem o tym, bo Roy dokładnie to sprawdził. Zresztą w żadnym innym miejscu nie ma tylu tak niebezpiecznych osób.
- Dlatego nie odstąpię mojej żony na krok.
- Oczywiście. - prychnął. Jako prawa ręka bossa nie powinien się tak zachowywać. Dosłownie jak rozwydrzony dzieciak.
- Już o tym rozmawialiśmy.
- Być może, ale nadal nie mogę zrozumieć dlaczego to ona jest najważniejszą to ty jesteś bossem.
Wściekły mężczyzna uderzył pięścią w stolik, który cały się rozpadł. Musiał być naprawdę stary. Spojrzałem na pozostałe osoby które przysłuchiwały się ich kłótni. Byli równie spięci co ja
- Nie musisz tego rozumieć. Taka jest moja decyzja. Rozkaz którego nie masz prawa w żaden sposób podważać . Czy to jasne?! - krzyknął tracąc nad sobą panowanie.
- Jasne szefie.
- Świetnie. - spojrzał na zegarek. - Chodźmy już czas.
Pokiwałem głową i pierwszy wyszedłem. Stanąłem w przedsionku czekając na siostrę. Choć starałem się to ukryć denerwowałem się. Pomijając nawet to co planują mściciele. Moja mała siostrzyczka wychodzi za mąż i to ja będę odprowadzał ją do ołtarza. Jak mogłem tak późno zauważyć, że tak wydoroślała. Już nie jest tą nastolatką która twierdziła, że śluby to głupota. W końcu prędzej czy później bierze się rozwód albo męczy z tą samą osobą do końca życia. A nawet po śmierci, jeśli wzięło się ślub kościelny. Tymczasem teraz sama zostanie żoną. Teraz to Dante będzie się z nią męczył. Z upartej nastolatkiem stała się jeszcze bardziej upartą kobietą.
Poprawiłem marynarkę i krawat. Po chwili zobaczyłem Silvie w białej sukni ślubnej. Wyglądała tak niewinnie, a przecież już od dawna tak nie jest. Nasze dzieciństwo było jakie było i nie mogliśmy długo się nim nacieszyć. A przynajmniej nie w taki sposób jak nasi rówieśnicy. Byliśmy zmuszeni walczyć o przetrwanie. Nie mogliśmy spędzać całych dni na frywolnych zabawach.
Podałem jej przedramię, które odrazy chwyciła. Cała się trzęsła dlatego musiałem ją uspokoić. Choć sam się stresowałem, jakbym to ja brały ślub a nie ona.
- Silv wszytko będzie dobrze. Kochasz go a on ciebie, a to jest najważniejsze.
- A co jeśli powie nie? Albo mnie wyśmieje?
- Czy ty siebie słyszysz? Zależy mu na tobie. Zresztą zbyt długo cię do tego namawiał, żeby teraz miał z tego zrezygnować. Poza tym bądźmy szczerze, gdyby miał uciec już dawno by to zrobił. Wiem co mówię męczyłem się z tobą przez ponad dwadzieścia lat.
Kobieta uderzyła mnie w ramię.
- Dupek.
Lecz po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dzięki Luc tego potrzebowałam.
- Nie ma za co. Jednak jeśli twoje obawy okażą się słuszne zawsze możemy po wszystkim iść zjeść.
- Świetny pomysł. - prychnęła. - Już jestem głodna. Słyszysz jak burczy mi w brzuchu.
Kiedy usłyszeliśmy charakterystyczną muzykę zaczęliśmy iść. Wszyscy goście wstali i patrzyli prosto na nas. Większości ludzi nie znałem, wiedziałem jednak jak bardzo są niebezpieczni. A przecież wyglądają jedynie jak bogaci obywatele tego państwa. Niektórzy nawet nie wyglądają na bogatych.
Zostawiłem dziewczynę przed ołtarzem i stanąłem za bratem Dexa. Przynajmniej tak mi się wydaje. Ten jednak patrzył tylko na jedną z przyjaciółek Silv. Zresztą oni wszyscy to robili. Ja nie byłem wyjątkiem patrzyłem na moją dziewczynę. Było to dużo ciekawsze niż słuchanie co ma do powiedzenia jakiś stary ksiądz. Jini za to była skupiona na nim. Dlatego dokładnie mu się przyjrzałem. Wcale nie był taki stary jak wcześniej zakładałem. Był młody jak dla mnie za młody.
Uspokój się. Powtarzałem sobie w myślach. Nie mogę być zazdrosny o kogoś takiego. Dlatego wróciłem spojrzeniem na dziewczynę i czekałem aż ona wreszcie zrobi to samo. Zajęło to kilka dobrych minut lecz wreszcie to zrobiła. Posłałem jej uśmiech, a ta się uroczo zarumieniła. Chyba nigdy mi się to nie znudzi.
Przerwałem nasz kontakt wzrokowy, gdy zaczęli składać sobie przysięgi małżeńskie.
Dobrze, że Silv mówiła pierwsza, bo kiedy Dante zaczął swoją część cała się rozpłakała. Aż jestem zaskoczony, że makijaż jej nie spłynął. Kiedy się pocałowali wszyscy zaczęli klaskać ze szczęścia, nawet ja z trudem hamowałem wzruszenie. W myślach powtarzam sobie, że jako członek mafii nie wolno mi płakać. Chociaż zrobię to gdy zostanę sam.
N.A.R.A
CZYTASZ
Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA]
DiversosJini nigdy nie czuła się kochana. Czy to przez matkę czy ojca. Zawsze mogła liczyć jedynie na siebie. Z biegiem lat jednak samotność coraz bardziej zaczynała jej dokuczać. Pragnęła zaznać choć trochę miłość. Za to Lucasowi brakowało siostry, którą...