Rozdział 39

267 20 0
                                    

Lucas 

Leżeliśmy w pokoju hotelowym, choć stanowczo wolałbym pojechać do szpitala. Niestety Dex zadecydował inaczej. Mieliśmy dowiedzieć się kto jeszcze maczał w tym place.

Razem z Nielsem przemaglowaliśmy wszystkich ochroniarzy nikt jednak do niczego się nie przyznał. Mogliśmy się tego spodziewać. Nikt nie jest na tyle głupi, żeby dobrowolnej skazać się na śmierć. Tej nie dało się uniknąć ochroniarzowi, który wpuścił kobietę do środka. Nils wysłuchał jego żałosnych tłumaczeń, następnie bez słowa go zastrzelił. Wzdrygnąłem się na samo wspomnienie. Jego bez jakikolwiek emocji twarzy. Wyglądał jakby zabił muchę, a nie człowieka. Chyba nigdy się do tego nie przyznaje. A nawet bym nie chciał. Wolę zachować swoje człowieczeństwo. Mam wrażenie, że Nils już dawno je stracił. 

Odsunąłem się od śpiącej kobiety. Spojrzałem na jej spokojną twarz i delikatnie się uśmiechnąłem. Chociaż ona niech będzie wyspana.

Wyszedłem na balkon i zacząłem rozmyślać, jak wytłumaczyć Silvi, że ją okłamałem lata temu.

Wykorzystałem w tedy sprzyjające do tego okoliczności. Była tak wymęczona chorobą, że nie zarejestrowała wielu rzeczy.

Westchnąłem zdając sobie sprawę, że będę zmuszony jej powiedzieć co o mały włos się jej nie przydarzyło. 

Pamiętam ten dzień doskonale, pomimo upływu tylu lat każdy szczegół tego feralnego dnia na stałe zagościł w moim umyśle. Silvia przez całą noc rzygała jak kot i miała ogromną gorączkę. Kiedy w południe poczuła się nieco lepiej wyszedłem z domu. Musiałem zrobić zakupy, bo lodówka świeciła pustakami, a naszą pijaną matkę to nie obchodziło. Myślałem, że pójdzie mi to szybko lecz byłem w ogromnym błędzie. Jak na złość nie mogłem znaleźć żadnej ofiary do kradzieży. Ulice były puste spowodowane to było upałami. Jeśli ktoś nie musiał nie opuszczał mieszkania, a ci co byli do tego zmuszeni używali do tego samochodów. Na ulicy były jedynie inne dzieciaki i bezdomni. Przez godzinę zastanawiałem się czy nie lepiej okraść sklepu, było to jednak najbardziej ryzykowne posunięcie. W każdym był monitoring. A ja nie mogłem zostać złapany. Co w tedy byłoby z Silvią. W tem jednak los się do mnie uśmiechnął i mężczyznę, który się gdzieś spieszył. Wpadłem na niego, a ten nawet nie zauważył, że zginął mu zegarek. 

- Ile mi za niego dasz? - zapytałem znajomego w lombardzie. 

- Dziesięć. 

- Kpisz sobie ze mnie? Jest wart dużo więcej. 

- Być może, ale oboje wiemy, że jest kradziony. - uśmiechnął się do mnie perfidnie, co jedynej spotęgowało  moją złość - To jak? 

- Dwadzieścia i jest twój. 

Ten od razu się zgodził. Oboje przecież wiedzieliśmy, że jest wart dużo więcej. Nie mogłem jednak wybrzydzać. Musiałem jak najszybciej wrócić do chorej siostry. To były moje najszybsze zakupy, starczyło nawet na leki, choć ledwo. 

Kiedy weszłem do środka od razu poczułem okropny odór alkoholu. Wszędzie walały się puste butelki, a z sypialni matki dochodziły odgłosy na które się skrzywdziłem.

Nienawidziłem ojca, ale jego ciało nawet nie zdążyło ostygnąć. Minęły raptem trzy dni od jego śmierci, a ona już sprowadziła sobie jakiegoś faceta. Zostawiłem rzeczy w kuchni i już miałem je włożyć do lodówki i szafek, gdy coś mnie tknęło. Jakieś dziwne przeczucie kazało mi iść na górę. Postawiłem tego posłuchać i ruszyłem na tam. Kiedy otworzyłem pokój mój i siostry zobaczyłem nagiego mężczyznę, który miał opuszczone spodnie i bieliznę. Patrzyłem w szoku jak robi sobie dobrze stojąc nad moją śpiącą siostrą. Gdy w końcu się otrząsnęłam wyciągnąłem go i przywaliłem z całej siły. Byłem jak w amoku jednak jakimś cudem udało mu się uciec. W tedy właśnie z sypialni wyszła matka ze swoim kochankiem. 

Niekochana #4 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz