Rozdział dwudziesty drugi

88 3 0
                                    


Rose nie wróciła na noc do mieszkania, na szczęście wysłała nam adres hotelu w którym się zatrzymała, pewnie po to byśmy się nie martwili i nie rozpoczynali niepotrzebnych poszukiwań. Szkoda tylko, że ten hotel był w Detroit czyli prawie 300 mil od nas. Nie zastanawialiśmy się za długo. Gdy dowiedzieliśmy się gdzie jest, od razu ruszyliśmy w drogę. Nie ma chuja, że ciężarna Rose zostanie sama na noc kompletnie obcym mieście. I naprawdę nie obchodzi mnie jak bardzo nie chce nas widzieć i jak bardzo jest wkurwiona. Może nas nawet rozstrzelać kiedy tam dojedziemy, mam to w dupie.

Na miejsce docieramy dopiero koło północy. Okolica hotelu nie jest zbyt ciekawa, dlatego tylko przyśpieszamy kroku by jak najszybciej naleźć się przy kobiecie. Za starą recepcją stoi równie stary mężczyzna, który zdecydowanie bardziej zainteresowany jest meczem, który ogląda w telewizji niż faktem, że do budynku weszło trzech napakowanych gości, którzy wkurwienie mają wymalowane na twarzy. Przed hotelem mogła by się rozpętać strzelanina a on by i tak pewnie nic nie zauważył.

- Przepraszam? – zaczął spokojnie Victor – w którym pokoju, znajdziemy Rose Donatelli? – mężczyzna dopiero teraz zwrócił na nas uwagę i niechętnie odciągną się od meczu by zaczął przeglądać jakiś wielki zeszyt. Czy on nam od tak powie gdzie jest Rose? Czyli każdy jebany psychopata mógł tu przyjść, grzecznie spytać o numer pokoju, po czym w spokoju iść do pokoju kobiety by ją zamordować? Nie ma chuja, że zostaniemy tu dłużej niż 5 minut.

- Niestety nie ma tu nikogo o takim nazwisku – mężczyzna rzucił nam zirytowane spojrzenie. Zapewne przez to, że zamiast oglądać mecz, musi szukać ludzi, których nawet tu nie ma.

- Niech pan poszuka Margaret Polo – wtrącił się Vincent. Czy Rose naprawdę myślała, że na to nie wpadniemy i uda jej się nas oszukać?

- Też nie ma – odparł mężczyzna. Kurwa, udało jej się nas oszukać. W tej samej chwili zadzwonił stary telefon, który recepcjonista dość szybko odebrał.

- Dragons Hotel słucham? Mhm – tu mężczyzna zmierzył nas spojrzeniem – tak są tutaj – powiedział, po czym odciągnął telefon od ucha i podał go Victorowi, który stał najbliżej.

- Halo? – to jedyne słowo jakie mój przyjaciel wypowiedział w tej rozmowie. Już po chwili odłożył słuchawkę a na jego twarzy pojawił się grymas.

- Co jest kurwa? – spytał Vincent, wyraźnie zirytowany, że tak długo musi przebywać w tym miejscu.

- Dzwoniła Rose, powiedziała, że jesteśmy jebanymi idiotami, jest na nas cholernie wściekła i życzy nam dobrej nocy w Dragons Hotel. I dodała, że chce frytki ale to chyba nie było najważniejsze – przez dobrą minutę wpatrywałem się w mężczyznę w milczeniu.

- Skoro jej tu nie ma to gdzie jest?

- W Chicago w rezydencji z obstawą. – głośny świst powietrza wypuścił moje usta.

- Ochujała nas – parsknąłem – kazała nam jechać prawie 5 godzin, żeby potem zadzwonić i powiedzieć, że niepotrzebnie marnowaliśmy czas? – Jebana, podstępna i niesamowicie przebiegła żmija.

- Nie ma opcji, że tu zostaniemy, wracamy do Chicago i teraz to kurwa my robimy awanturę jej – postanawia Vincent. Z częścią jego pomysłu się zgadzam. Nie mam zamiaru zostawać w tej melinie, więc nie mówiąc nic więcej kierujemy się znów do samochodu.

- Zasłużyliśmy na to – stwierdzam pewnie – ma rację. Nie traktowaliśmy jej tak jak na to zasługuje. Odcięliśmy ją od informacji, choć ona powinna stać na samym jej środku. Powinna wiedzieć o wszystkim.

- Przecież w końcu by się dowiedziała – westchnął Vince – nie może być zła za to, że nie wie o wszystkim pierwsza.

- Właśnie o to chodzi stary – wtrąca się Victor – może być i powinna być zła. Wracamy do punktu wyjścia. Pamiętasz jak była traktowana kiedy jeszcze nie była bossem a wasz ojciec wciąż żył. W teorii była członkiem mafii jednak o wszystkim dowiadywała się ostatnia albo wcale. Teraz jest szefową, najbardziej wpływową kobietą w państwie a i tak wciąż nie wie wszystkiego. Zaszła tak daleko bez naszej pomocy a my wciąż traktujemy ją jak tą małą dziewczynkę zamkniętą w domu przez nadopiekuńczego ojca. Przymknąłem oczy, choć prowadziłem samochód.

Zagubiony w przeszłości  - "Nowe pokolenie #2"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz