17. Gorączka

121 13 5
                                    

   Spojrzałem na nią i zamrugałem kilka razy oczyma. Nie mogłem w to uwierzyć, bo nawet nie wziąłem takiej opcji pod uwagę. Nie byłem przyzwyczajony do tego wszystkiego, bo zawsze byłem tylko ja i ona. Jednak nie chciałem jej zadręczać, bo jak najbardziej zasługiwała na szczęście. Ciężko kłamiąc powiedziałem jej, że cieszę się iż zaczęło się jej układać. Mama uśmiechnęła się i ponownie zaczęła mówić o jego dzieciach, jakby moje rozterki były tym mniej ważnymi, albo po prostu nie chciała się wtrącać.
   Poniedziałek w pracy był znośny pewnie dlatego, że odpocząłem przed pracą, bo nie byłem w szkole. Po osiemnastej wracałem do domu bardziej przygnębiony, bo jak zawsze nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Nando ucieszył się na mój widok i jak zawsze zaczął machać rączkami żeby jak najszybciej wziąć go na ręce. Byłem zmęczony, a jeszcze musiałem nadrobić zaległości ze szkoły żeby chociaż uzyskać jak najniższe oceny, ale żeby chociaż zdać. Pierwszy w kolejce i tak był Nando, bo mały zazwyczaj chodził spać około dwudziestej pierwszej, a chciałem poświęcić chociaż tak krótki czas na zabawę z nim.
   Byłem głodny, więc poszedłem do kuchni aby coś zjeść. Z reguły był zostawiony dla mnie obiad już na talerzu sprzed kilku godzin i wcale nie przeszkadzało mi to, że był zimny, bo nie miałem czasu na gotowanie. Trzymałem małego na rękach i zdziwiłem się gdy dostrzegłem ojca robiącego kawę z ekspresu. Jakoś tak się składało, że przyzwyczaiłem się do tego iż wszyscy się mijaliśmy. Drugie zdziwienie było takie, iż najwidoczniej dzisiaj jedli na mieście i jedzenie muszę sam sobie ogarnąć. Nie dałem jednak po sobie tego poznać.
   — Cześć — powiedziałem nerwowo uśmiechając się.
   Liczyłem na to, że wezmę talerz i pójdę jak zawsze do pokoju, ale nie tym razem. Z Nando na rękach nie byłem w stanie sobie zrobić nawet kanapki, a nie chciałem puszczać go teraz żeby poraczkował. Przez chwilę nie wiedziałem dlaczego, ale szybko uświadomiłem sobie, że nie chciałbym oglądać tego, jak mały raczkuje do Dohwana, a on go olewając zaszczyci tylko uśmiechem.
   — Cześć, jak w pracy?
   Pytanie roku.
   — Dobrze — odpowiedziałem natychmiast.
   Nie wiedziałem co teraz mam ze sobą zrobić. Nie chciałem tak wyjść z kuchni na głodnego, więc wziąłem z chlebaka bułkę i włożyłem ją do ust, żeby potem chwycić butelkę wody.
   — Przynieś z piwnicy jeszcze kilka butelek wody.
   Przytaknąłem i wykonałem jego polecenie, chociaż w kuchni wciąż znajdowały się jeszcze dwie butelki.
   — Wiesz, że przez tą pracę spędzasz za mało czasu z Nando?
   Podniosłem na niego wzrok zdziwiony, że interesuje go to czego Nando ma za mało. To samo mogłem powiedzieć o nim, bo przecież wcale mnie nie odwiedzał. Nie chciałem dolewać oliwy do ognia, dlatego spokojnie odpowiedziałem, że ja też rzadko widywałem się z mamą, gdy pracowała na zmiany. Wakacje były katorgą, jak i rygor wujka bo musiał mnie pilnować.
   — Powinieneś spędzać z nim więcej czasu.
   Złote rady w wykonaniu mojego ojca. Dobrze, że nie zaczął wspominać o tym, żebym sobie kogoś znalazł, bo wtedy doba musiałby mieć więcej godzin. Nie miałem czasu nawet na odpisywanie smsów, a co dopiero spotkania. Żeby go zadowolić odpowiedziałem, że raczej zrezygnuję z sobót, czego nie miałem zamiaru robić. Szczęście w nieszczęściu w kuchni zjawiła się znikąd Gulmi robiąc mnóstwo chaosu. Minęła mnie i Nando, jakby wcale nas nie było i skierowała się do stołu żeby pokazać ojcu jakiś szkolny projekt, który miała na tablecie. To było dla niej takie proste, takie zwykłe żeby podejść do ojca i rozmawiać tak luźno, kiedy ja byłem trzymany na dystans jak zarazka. W tej chwili moja obecność dla nich zniknęła, tak też skierowałem się do swojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi, aby Nando mógł sobie poraczkować po dość małym terytorium. Wziąłem gryza bułki i chwyciłem za telefon włączając okno czatu z Minho. Miałem cichą nadzieję, że może coś mi napisał, chociaż emotke, ale niestety nie. Ja natomiast opisałem mu mój cały dzień łącznie z odczuciami które kłębiły się we mnie przed chwilą, jednak wiadomość do niego nigdy nie doszła, bo jak zawsze usunąłem treść, żeby nigdy nie mógł jej przeczytać. W ten sposób próbowałem jakoś oszukać swój umysł złudnie myśląc, że mam kogoś komu mogę powiedzieć wszystko. Nawet od matki nie usłyszałem głupiego tekstu, że wszystko będzie dobrze i się ułoży, bo była zbyt przejęta i zafascynowana swoim nowym facetem.
   W taki oto sposób mijały dni. W piątek wieczorem byłem umówiony z lekarzem z Nando, bo mały zaczął dzień wcześniej trochę gorączkować. Przepisał mi antybiotyk i to by było na tyle. Wracaliśmy do domu około dwudziestej bo wszystko się przedłużyło kiedy moje auto postanowiło się zbuntować i po zapaleniu jakiejś kontrolki już nie mogłem jechać. Tak właściwie to pierwszy raz miałem taką sytuację i całe szczęście zdążyłem zjechać na pobocze zanim całkiem przestał jechać. Nando zmęczony chorobą zasnął w foteliku, kiedy ja próbowałem zadzwonić do ojca, jednak nie odebrał. Chciałem zadzwonić również do Haejina, bo trochę znał się na samochodach, ale szybko zdałem sobie sprawę, że nie mam i jego numeru. Minho powinien mieć, więc wysiadłem samochodu dla zdobycia jakiejś odwagi tylko po to, żeby wybrać jego numer.
   — Halo? — słyszałem jego głos niemal po pierwszym sygnale.
   — Cześć Minho, masz może numer do Haejina?
   Potwierdził po czym zapytał po co mi, więc wyjaśniłem mu, że wracając od lekarza mój samochód postanowił się zbuntować. Numeru Haejina już nie dostałem, bo Minho stwierdził, że przyjedzie i zobaczy co mogło się stać.
   Czekałem na niego jeszcze dobre pół godziny, chociaż uprzedził że może to trochę potrwać. Sam nie wiem dlaczego zacząłem się denerwować, a te pół godziny było jak wieczność. Potem wysiadłem trochę z samochodu, bo chłód lepiej na mnie działał, aż w końcu przyjechał. Swój samochód zaparkował tuż przede mną i wysiadł niczym jakiś Bóg. Pierwsze pytanie jakie usłyszałem to czy Nando też jest i nie zdążyłem odpowiedzieć kiedy on sam zajrzał przez okno, a na jego twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
   — Jest chory?
   — Gorączkuje.
   Stwierdził, że przepchniemy moje auto bliżej budynków i zostawimy gdzieś na parkingu, bo Nando powinien być teraz w łóżku i się wygrzewać, a jutro dojdziemy do tego co mogło stać się z samochodem. Tak też zrobiliśmy, a on sam zajął się przetransportowaniem Nando do jego samochodu. Minho zawiózł nas pod sam dom, a potem okazało się że nie miałem do domu kluczy, a wisienką na torcie było to, że nikogo nie było. Musiałem za bardzo się spieszyć po przyjściu z pracy przez co pewnie leżały na moim biurku.
   — Zadzwonię do Gulmi, żeby przyszła i...
   — Nie... — przerwałem mu szybko dość nerwowo. — Nie chcę, żeby potem skarżyła na mnie swojej matce.
   Chwila ciszy.
   — Możesz się kimnąć u mnie. Jest piątek, a nie wiadomo kiedy ktoś wróci.
   Zgodziłem się tylko dlatego, bo Nando potrzebował ciepła i odpoczynku, gdybym był sam to w życiu bym się nie zgodził. Stresowałem się i gdy byliśmy już pod jego domem on sam wziął na ręce Nando, a ja torbę. Na szczęście miałem z niej kilka pieluch na zmianę, czy butelkę w razie czego, jakbym miał zostać kiedyś u mamy na noc. Jednak nie sądziłem, że szybciej wyląduje u Minho niż u mamy. 
   — Jutro muszę być w pracy o dziesiątej, więc...
   — To zawiozę ciebie i Nando godzinę wcześniej do domu.
   Odpowiadało mi to, więc przytaknąłem. Poszedłem za Minho który położył małego w swoim łóżku. Chłopak odsunął szafkę nocną, tylko dlatego, żeby przesunąć łóżko bliżej ściany, aby Nando nie spadł. Od drugiej strony zrobił barykadę z poduszek, aby przypadkiem się nie przeturlał i też nie spadł. To było miłe.
   — Dałeś mu już ten antybiotyk? — spytał, więc przytaknąłem mówiąc że już prędzej w aucie.
   Zostawił zapaloną lampkę nocną. Obaj wyszliśmy i skierowaliśmy się do kuchni. Ja usiadłem speszony przy stole, a on zaproponował że zrobi coś ciepłego do picia. Wspomniał o tym, że ma od wczoraj kurczaka curry z ryżem i zapytał czy lubię. Szybko odpowiedziałem, że wystarczy mi herbata i aby mną się nie przejmował.
   — Sam nie będę jadł.
   Od poniedziałku nie miałem w ustach niczego innego oprócz bułek. Gdy wracałem do domu nie było już dla mnie zostawianych obiadów tak jak wcześniej, a ja po prostu nie miałem czasu żeby gotować dla siebie, bo chciałem spędzić czas z Nando. Teraz siedziałem z Minho w salonie i jedliśmy przyrządzony przez niego wczorajszy obiad, który był najlepszy na świecie. Z pełnym żołądkiem zacząłem czuć się zdecydowanie lepiej. Z tego wszystkiego przeprosiłem go za tą całą sytuację, a on uważał że to żaden problem.
   Było niesamowicie miło pogadać z nim o byle czym i pooglądać telewizję, a nawet się pośmiać. Co jakiś czas zaglądałem do Nando, aby zobaczyć czy przypadkiem się nie obudził, ale mały spał zmęczony pewnie chorobą. Potem tak jakoś wyszło, że Minho zapytał mnie o zdjęcia Nando jak był całkiem malutki. Powiedziałem mu, że mam na telefonie i że jak chce zobaczyć to może usiąść bliżej. Śmiejąc się szybko stwierdził, że wygląda jak każdy mały bobas, bo wszystkie bobay wyglądają tak samo. Gorzej zrobiło się wtedy, gdy przewijając zdjęcia natrafiłem na te jego... Tak chodziło mi o zdjęcie Minho, gdy po alkoholu położył się do mojego łóżka i pocałował, a ja potem zrobiłem mu zdjęcie. Wbrew pozorom było naprawdę urocze dlatego wciąż wisiało w mojej galerii, ale ku nieszczęściu on wpatrując się w mój ekran telefonu dostrzegł je.
   Trwała chwila ciszy, ja nie wiedziałem co powiedzieć, więc przewijałem zdjęcia dalej, a on wprost zapytał czy to było jego zdjęcie. Nie było sensu kłamać, więc potwierdziłem przyznając się że zrobiłem je nad ranem, gdy zrzucałem go z łóżka oraz że mogę je usunąć jeżeli nie chce abym je miał. Powiedział, abym je usunął.
   Potem zrobiło się bardziej niezręcznie, a bardziej chciałem po prostu uciec na chwilę od tej zawstydzajacej sytuacji dlatego zapytałem się go, czy mogę pójść się wykąpać. Minho dał mi jakieś swoje rzeczy w których mógłbym się przespać i niemal uciekłem do łazienki. Oznajmił, żebym się nie spieszył, a jak Nando by się obudził to mi po prostu powie.
   Na widok wanny zaświeciły mi się oczy. To było niczym coś nieosiągalnego, poza tym w domu nawet pod prysznicem spieszyłem się, gdyby przypadkiem Nando się obudził. Nalałem wody do połowy, aby nie przesadzić i niemal rozpłynąłem się z nadmiaru przyjemności. Umyłem włosy, a potem dopiero zacząłem to wszystko przeżywać. Przymknąłem oczy, myślałem że na chwilę, ale otworzyłem je ponownie gdy ktoś potrząsnął moim ramieniem.
   — Pukałem, ale się nie odzywałeś. Nie chciałem się drżeć bo Nando śpi.
   Zamrugałem oczami kilka razy i usiadłem bardziej do siadu, całe szczęście że nalałem dużo płynu, bo piana wciąż unosiła się na powierzchni chroniąc moją prywatność.
   — Musiałem przysnąć...
   — Chciałem podać ci ręcznik.
   — Dzięki.
   Znowu ta cisza, a gorzej zaczęło robić się wtedy gdy Minho nie wyszedł z tej łazienki, tylko przykucnął i oparł się o rant wanny gapiąc się na moją twarz.
   — Pocałowałem ciebie wtedy. — rzucił złotym tekstem.
   Wstrzymałem oddech udając, że nie rozumiem o czym mówi, więc wyjaśnił mi, że pomylił mnie z moją siostrą. Kłamiąc powiedziałem, że musiałem mieć twardy sen, bo niczego nie pamiętam. Bzdura, bo doskonale pamiętałem najmniejszy szczegół. Szybko wyjaśnił, że nie było to nic specjalnego tylko zwykły smoczek.
   — Jaki smoczek? — spytałem podciągając kolana do klatki piersiowej. — Co to smoczek?
   I wtedy dosłownie pokazał mi smoczka, który dla mnie był cmoczkiem. Mógł jaśniej się określić, bo myślałem o smoczku Nando do buzi. W każdym razie dostrzegłem to jak chwilę patrzy w moje usta, a potem wychyla się, żeby zrobić identycznie to samo co kiedyś. Nie odsunąłem się pozwalając mu na to całkowicie, natomiast dłonie ścisnąłem w pięści, chcąc w ten sposób zachować jakąś trzeźwość swojego umysłu. Nie byłem w stanie określić tego, jak w ułamku sekundy zrobiło mi się ponownie dobrze, bo bałem się konsekwencji jego czynów.
   — Nie baw się mną, jeżeli oczekujesz zapłaty za tę noc to mogłeś prędzej się określić. — poinformowałem zduszonym głosem, gdy się odsunął.
   — Nie miałem tego na myśli.
   Minho nie wypowiadając nic więcej wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie z tymi wszystkimi myślami. Wtedy ja też wstałem, aby wyjść z wanny i się ogarnąć. Jakoś nie chciałem szybko do niego wychodzić i rozmawiać, ale nim się obejrzałem ja już stałem ubrany w jego rzeczy w salonie marszcząc brwi w podobny sposób, jaki on zrobił to wcześniej.
   — Przepraszam.
   — Nie... To ja przepraszam, nie powinienem tego robić i...
   Nerwowo poprawił pozycję, bo siedział na sofie. Ja wciąż stałem i przeczesałem dłonią mokre włosy do tyłu. Swój wzrok zawiesił ponownie na mnie, przez co poczułem się jakbym był nagi, ale całe szczęście nie byłem.
   — Od tego czasu... W sensie wtedy gdy mnie zepchnąłeś, to wszystko siedzi w mojej głowie... — zaczął gadać zdenerwowany wzdychając co chwilę jakby przebiegł maraton.
   — Że co siedzi?
   — Ty.
   — Minho, ty jesteś z Gulmi. — przypomniałem mu, z czego pewnie zdawał sobie sprawę.
   Nie chcąc tak po prostu sztywno stać usiadłem również na sofie trzymając dystans.
   — Od dawna nam się nie układa co widać gołym okiem. Trzymam to wszystko tylko dlatego, bo dzięki niej mogę być bliżej ciebie.
   Znowu cisza, ale z mojej strony.
   — Usunąłeś tamto zdjęcie? — zapytał, co potwierdziłem.
   Minho westchnął jakby żałując swojej wtedy odpowiedzi, abym je usunął. Stwierdził, że możemy sobie zrobić wspólne selfie, a ja wzruszyłem ramionami mówiąc, że jest mi to obojętne. On więc wziął ze stolika telefon i używając dwóch przycisków włączył aparat. Usadowił się bliżej mnie i włączył przedni aparat odsuwając znacznie rękę, aby ujęło nas obu na zdjęciu. Foto wyszłoby nawet super fajnie, gdyby na mnie nie spojrzał. Ja zbytnio nie orientując się o co mu chodzi, czy może coś zwyczajnie jest nie tak odwróciłem też w jego kierunku twarz, a on w tym momencie pocałował mnie ponownie nie smoczkujac, ani cmoczkując. Wtedy właśnie w tym momencie zrobił zdjęcie, a sam pocałunek był już bardziej namiętny i całe szczęście, że nie włożył mi do ust swojego języka.
   — Nie chcę, żebyś miał takie zdjęcie na swoim telefonie! Zrobiłeś to specjalnie! — wrzasnąłem trochę za głośno oburzony odpychając go od siebie.
   Byłem wściekły jak osa, a przypominając sobie Jinoha który nagrywał nasz akt, aż mi oczy zaszły łzami.
   Jak się okazało Minho natychmiast powiedział, że domyślał się tego, a telefon którym robił zdjęcie nie był jego, tylko mój.

Tadam! Jak ja się cieszę z tej całej akcji 🥰❤️

Facet mojej siostry / 2minOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz