Rozdział 14

100 8 0
                                    

Chłopak pomógł mi wstać i skierowaliśmy się do ogniska przy, którym wszyscy śpiewali jakąś piosenkę. Usiadłam obok Alexa a czarnowłosy obok Emmy co chwilę na mnie spoglądając. Czuje się z tym dziwnie uświadamiając sobie co się przed chwilą stało... Po naszym przyjściu opowiadali straszne i śmieszne historie. Po jakimś czasie ustalili godzinę o której mamy się stawić w namiocie Phila i przydzielili nam namioty ja byłam razem z Estel i Emmą, szykując się do snu dotarły jeszcze nasze rzeczy, a także Anna, którą uściskałam i położyłam się spać.

***

Godzina 6 rano musimy wstać, aby zaplanować wszystko jak odebrać władzę Burnat'owi. Założyłam luźne ubrania, bo Techno obiecał mi wczoraj trening. Wyszłam z namiotu, po czym od razu do niego wróciłam by wziąć koc, zarzuciłam go na ramiona kierując się w stronę namiotu Phila. Wchodząc przywitałam się ze wszystkimi uściskiem nawet z Corpse'm kiedy go przytuliłam czułam się inaczej... bezpieczniej? To dziwne... Usiadłam na wyznaczonym miejscu. Czekaliśmy już tylko na Phila, który przyniósł nam ciepłą herbatkę, oczywiście nie sam pomagała mu służba, która przyniosła również śniadanie. Każdy z nas dostał na śniadanie omlet z pomidorami, skrzywiłam się lekko bo nie lubię pomidorów, niestety Phil to zauważył.

-Coś się stało Lio?

-Nie, nie wszystko jest w porządku

-Widziałem przecież-wszyscy na mnie patrzeli co nie było fajne

-Po prostu nie za bardzo przepadam za pomidorami

-Mów od razu poprosimy, aby zrobili bez pomidorów

-Nie, nie trzeba naprawdę, a nóż może przekonam się do pomidorów

-No dobrze, ale jak coś to mów od razu

-Dobrze, zapamiętam-uśmiechnęłam się lekko tak samo zrobił Phil

Wszyscy zaczęli jeść, razem ze mną. Po pierwszym kawałku pokułam ten smak, którego tak nie lubię, ale się już nie skrzywiłam. Zjadłam to co znajdowało się na talerzu oraz wypiłam herbatę dalej opatulona kocem. Służba zabrała naczynia ze stołu. po wyjściu ostatniej osoby z namiotu, rozpoczęły się rozmowy.

-A więc jaki mamy plan?-zapytał Alex

-Jaki iż jesteś najlepszą osobą w walce możesz iść pozbyć się strażników Burnata- chłopak kiwnął głową

-Co?! Dlaczego? Przecież on zginie-zaprotestowałam spanikowana

-Spokojnie, nic mi się nie stanie Lio- różowowłosy próbował mnie uspokoić

-Jak ty tam idziesz to ja z tobą

-Nie, ty się nigdzie nie wybierasz

-Wybieram...

-Nie.

-Lio posłuchaj Alex ma racje powinnaś zostać-odezwał się Phil

-Nie chcę stracić przyjaciela i jeśli on idzie to ja również

-Lio, gdyby Alexa zaatakowało 5 rycerzy on sobie bez problemu z nimi poradzi

-Nie wiecie, że król pewnie już wie, że po niego idziecie i na sto procent da sobie do ochrony najsilniejszych i najlepszych? Przecież on jeden nie poradzi sobie z nimi wszystkimi

-Nie pójdę sam

-To z kim- spojrzał na mojego ojca a ja razem z nim

-Nie! Nie możecie!- Techno do mnie podszedł i przytulił

-Nie idziesz nic się nam nie stanie

-Też jestem dobra w walce. Dlaczego nie chcecie mnie wziąć?

-Bo to nie jest wojna na drewniane miecze- odezwał się po raz pierwszy Corpse ze wzrokiem wbitym w podłogę

-Zamknij się i nie rób ze mnie idiotki!- wstałam gwałtownie nie zważając na to, że Alex mnie dalej przytula- To że ty nie pójdziesz walczyć bo jesteś potrzebny później nie znaczy, że ja chcę być bezużyteczna!-wykrzyczałam, wyrywając się z uścisku Techno wybiegłam z namiotu.

Miałam mętlik w głowie. Targały mną różne negatywne emocje. Przeważały smutek, złość i rozczarowanie. Nie mogłam uwierzyć, że chcą aby Alex i tata walczyli sami przeciwko takiej liczbie osób jaka tam może się znajdować. Biegnąc tak dobiegłam do małego lasku, usiadłam na psi starego złamanego drzewa próbując sobie to wszystko poukładać. Od natłoku myśli trochę mi się zaczęło kręcić w głowie. Po chwili usłyszałam wołanie, wołali mnie postanowiłam się nie ruszać z miejsca. Zobaczyłam, że gałązki i liski za którymi nie było mnie widać, bo było ich tak gęsto, zaczęły się ruszać potem ujrzałam Corpse'a wychodzącego zza listów i gałązek. Spoglądał na mnie z ulgą w oczach

-Jest tutaj!-zawołał pozostałych

-Przepraszam to... to nie miało tak zabrzmieć... Chcemy, abyś po prostu była bezpieczna- zan= nim pojawili się inni. Alex do mnie podbiegł razem z Estel i mnie przytulili

-Nie rób tak więcej!-skarcili mnie, a ja cały czas siedziałam w ciszy, byłam już na skraju płaczu. Czyłam na sobie wzrok Corpse'a spojrzałam na niego, w jego oczach widać było smutek, ale także ulgę.


Książę ciemności ★ Corpse Husband ★ ZawieszonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz