Rozdział 25

254 15 0
                                    


Greyson

Ona wie. Wszystko poszło się rypać, bo ja jak ostatni idiota zostawiłem tę pieprzoną kartkę na stole. Skończony debil. Co ja sobie kuźwa myślałem?

- Co? – pyta zdezorientowana. Myśli, że źle usłyszała? Ja mam nadzieję, że żadne moje słowo nie doszło do jej uszu. Podchodzę bliżej i wyciągam rękę by dotknąć jej ramienia, ale ona cofa się. Nie dobrze.

- Mój ojciec z .. – nie daję rady dokończyć, bo ona krzykiem przerywa mi w połowie zdania. Takim prawdziwym, przeraźliwym krzykiem przez który po moich plecach przechodzą nieprzyjemne dreszcze.

- Chyba sobie żartujesz – wybucha jakimś dziwnym, niezidentyfikowanym śmiechem. Włącza mechanizm obronny – to jest fakt. Udaje przed samą sobą, że to tylko chory żart, ale powoli zaczyna do niej dochodzić cała prawda.

Nienawidzi mnie, bo mój ojciec okazał się potworem, gnojem i zabójcą. Nie czeka na dalsze wyjaśnienia, ale od razu wycofuje się do wyjścia. Obraca się plecami. Podbiegam do niej i chwytam ją za nadgarstek. Muszę błagać ją o wybaczenie. Muszę coś zrobić.

- Rosie .. – wyszarpuje swoją dłoń z mojego uściska i obraca się do mnie. Jej twarz jest cała czerwona, oczy zaszklone.

- Nie dotykaj mnie! – jej krzyk roznosi się echem po pomieszczeniu, a ona sama w geście obronnym podnosi ręce do góry. Przegryza dolną wargę, by powstrzymać się przed wybuchem, sam nie wiem czego.

Płaczu?
Gniewu?
Rozpaczy?

- Rosie, musisz mnie wysłuchać, proszę – błagam ją, ale ona nie słucha. Kiedy na chwilę spuszczam głowę, dostrzegam jak zaciska dłonie w pięści. Mocno, bo jej knykcie aż bieleją.

- Jakim prawem to zrobiłeś?! – wyrzuca z siebie pełnym goryczy głosem, co zmusza mnie do podniesienia głowy. Mój wzrok spotyka się z jej oczami przepełnionymi rozczarowaniem i smutkiem i wiem już, że tym razem nie wybaczy mi tak łatwo. Jestem stu procentowo pewny, że jestem w tej sytuacji totalnym przegrywem, dopiero w momencie gdy czuję na swoim policzku piekący ból. Uderzyła mnie.

Nic nie mówię. Nie odzywam się. Jeśli wyżycie się na mnie jest w stanie ukoić jej ból, niech pobije mnie do nieprzytomności.

To będzie moja kara.

Nastaje niezręczna cisza. W salonie słychać tylko nasze nierównomierne oddechy. Dotykam piekącego miejsca i masuję je. Jak na kogoś jej postury użyła niespodziewanie dużo siły.

- Przepraszam – wzdrygam się, bo widzę, że z jej oczu płyną łzy. Przegryza wewnętrzną stronę policzka. Walczy sama ze sobą, a mi pozostaje tylko bezradne spoglądanie na jej piękną, smutną twarz. Nie zasługuję nawet na pocieszanie jej. Nie po tym co jej zrobiłem.

- To dlatego mnie odpychałeś i krzywdziłeś? Serio? Nie mogę w to uwierzyć – opuszkami palców przeczesuje już i tak za bardzo zmierzwione brązowe loki – Pamiętasz co obiecałeś mi tuż przed tym gdy wyznałeś mi swoje uczucia? – jej głos łamie się, ale ona sama wpatruje się we mnie z zaciśniętymi ustami. Kiwam niepewnie głową dając jej znać, że wszystko bardzo dobrze pamiętam. Takiego dnia nigdy nie potrafiłbym zapomnieć.

- Obiecałeś mi, że nigdy mnie nie okłamiesz i, że nigdy nie skrzywdzisz mnie specjalnie. Jesteś pewny, że to pamiętasz? – patrzę na nią zdziwiony mrużąc oczy, bo nie pojmuję o co jej dokładnie chodzi.

- Rosie ..

- Obiecałeś, a mimo wszystko kilka dni później zrobiłeś to. Okłamałeś mnie i skrzywdziłeś. Specjalnie – mówi ponuro, a do mnie powoli zaczyna dochodzić sens naszej całej dzisiejszej rozmowy.

Chwila.
Nie obwinia mnie za to co stało się z moim ojcem?
Nie krzyczy na mnie, że jestem taki sam jak on?
Mówi, że okłamałem ją i skrzywdziłem?

Nie wiem co powiedzieć. Ma rację. Okłamałem ją.

Zamiast powiedzieć wszystko na samym początku, wyznać jej całą prawdę, ja wolałem kłamać. Mimo, że obiecałem, że nigdy specjalnie jej nie skrzywdzę, w przeciągu ostatnich dni ciągle to robiłem. Specjalnie. Ona nie krzyczy na mnie, bo mój ojciec okazał się mordercą, ale krzyczy, bo czuje się zraniona przez moje tajemnice.

- Ja .. Nie wiem co powiedzieć – wybucha sarkastycznym śmiechem.

- Oczywiście, że nie wiesz. Ale wiesz co? – tym razem ona podchodzi do mnie. Wyciąga rękę i palcem uderza o moją nagą klatkę piersiową – W tym momencie szczerze cię nienawidzę. Nie dlatego, że twój ojciec to skończony kutas. Tego naprawdę mogłabym się spodziewać.

Nienawidzę cię za to, że kłamałeś mi prosto w oczy. Bez żadnego zająknięcia. Tego nie mogę ci wybaczyć – kolejne uderzenie w tors – Myślałam, że jesteś inny niż reszta facetów, ale ty jesteś zupełnie taki sam, a może nawet gorszy. Ufałam ci. Nie widziałam świata poza tobą, a ty zachowałeś się jak skończony dupek – jej uderzenia robią się coraz gwałtowniejsze.

- Jesteś kłamcą. Nie chcę cię znać – gdy coraz szybciej i mocniej uderza palcem w mój tors, a jej poważny, spokojny głos zamienia się w krzyk, chwytam ją za dłoń. Nie chcę by zrobiła sobie krzywdę. Nie zniosę tego.

– Zostaw mnie! – krzyczy próbując wyrwać dłoń z mojej dłoni, ale to ja tym razem jestem szybszy i silniejszy – Zostaw, dupku! – ciągnę ją za ramię i przytulam do siebie z całej siły.

- Przepraszam, Rosie. Tak bardzo cię przepraszam. Nie chciałem żebyś cierpiała. Nie chciałem – powtarzam tak jakbym był w amoku. Łapie mnie za biodra i próbuje odepchnąć się, ale tym razem trzymam ją i nie zamierzam puszczać. Owijam ramiona wokół jej talii i przyciągam z całej siły.

Chwilę wierzga się, aż po kilku sekundach przestaje. Tak jakby zabrakło jej sił. Ramiona opadają w dół. Nie owijają się wokół mnie tak jak kiedyś. Są ode mnie daleko.
Tak bardzo chciałbym wrócić do przeszłych nas.
Kiedy jej szloch powoli ustaje, w końcu odzywa się.

- Nie miałeś prawa decydować o tym co powinnam wiedzieć, a czego nie powinnam – mówi to tak beznamiętnym, pozbawionym emocji głosem, że zdziwiony odsuwam się od niej. Jej twarz nie wyraża żadnych emocji. Ma zaczerwienione oczy i policzki. To jest jedyny dowód na to, że jest człowiekiem. Reszta to kamienna maska – Nie chcę cię już nigdy więcej widzieć. Jesteś winny, ale nie dlatego, że twój ojciec zabił mojego. Jesteś winny, bo mogłeś dokonać innego wyboru. Mogłeś mi powiedzieć, a wybrałeś kłamstwo. Wolałeś wpędzić się w uzależnienie i umyślnie mnie krzywdzić, niż wszystko wyznać – podchodzi do mnie bliżej. Na tyle blisko, że czuję na skórze jej ciepły oddech. Podnosi głowę do góry.

 – Pierdol się – syczy przez zaciśnięte zęby, odwraca się plecami i wychodzi z domu trzaskając przy tym drzwiami. Zaciskam dłonie w pięści. Kątem oka zauważam na stole jakąś szklankę. Bez zastanowienia chwytam ją w dłoń i z całej siły rzucam w pobliską ścianę, zostawiając na niej mokrą plamę.

- Kurwa – krzyczę wkurzony. Lucas miał rację. Trzeba było powiedzieć jej wszystko tuż po tym gdy dowiedziałem się prawdy. Dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Muszę coś zrobić. Nie wiem już jak mógłbym bez niej funkcjonować.

Nie ma opcji.
Nie poddam się.
Muszę ją odzyskać.

1# Pragnienie serca [+18] {ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz