— Nie mogę uwierzyć, że to już jutro! — zapiszczała Eva biegając jak szalona po moim pokoju. — Spakowałaś wszystko? Kosmetyki, ładowarkę, najlepsze ubrania?
— Gadżety erotyczne — wtrącił siedzący na różowej walizce Grayson. Spojrzałyśmy z politowaniem, a Evans rzuciła w niego leżącym obok, prawym vansem w odcieniu czerni.
— Nie pomagasz — zganiła go brunetka.
— No co? Mówię tylko co mi byłoby potrzebne — wzruszył ramionami i sięgnął do paczki paprykowych chipsów.
— Tobie, to przydałaby się baba — stwierdziła z przekąsem Evans. — Jest szansa, że któraś skusiłaby się na twój obleśny zad.
Grayson puścił zaczepkę dziewczyny mimo uszu, bowiem był przyzwyczajony do głupich żartów przyjaciółki. Każde z nas było na swój sposób dziwne i podkreślaliśmy to na każdym kroku.
— Ja na twoim miejscu wyrwałbym się na Ibizę.
Wybałuszyłyśmy oczy na chłopaka, który jak gdyby nigdy nic dalej opychał się chrupkami.
— No co? — zdziwił się. — Jak się bawić, to się bawić.
Momentami żałowałam nagłej decyzji o wyjeździe. Co prawda, były to jedynie dwa miesiące, ja nie rozstawałam się z nimi na zawsze, a we współczesnych nam czasach komunikacja online stanowiła podstawę większości kontaktów, jednak bolały mnie przekreślone plany na wakacje, które snuliśmy jeszcze kilka tygodni wcześniej. Nagle miałam wylecieć na drugi koniec kontynentu i to zupełnie sama. Z drugiej strony potrzebowałam odskoczni. Nie wyobrażałam sobie każdego dnia wpadać na pałętającego się pod moim domem Grega czy czuć presję wyczekującej naszego porozumienia matki.
Późnym wieczorem czekałam na Wilsona w jednej z naszych ulubionych restauracji. Na tę okazję założyłam czarną, skórzaną ogrodniczkę i prążkowany półgolfik koloru khaki, a do tego skompletowałam srebrny wisiorek i bransoletkę, aby wyglądać mniej zwyczajnie. Chciałam, by tak mnie zapamiętał, a może po prostu potrzebowałam poczuć, że w jego oczach mogę być ,,lepsza" niż Alison. Nie wiedziałam, jak to rozegrać. Czy uciekać, czy starać się to odbudować. O blat drewnianego stołu wybijałam palcami rytm lecącej z narożnego głośnika piosenki.
— Pięknie wyglądasz — usłyszałam nad sobą niski głos, a następnie poczułam muśnięcie na lewym policzku. Uniosłam głowę. Greg zdjął szary płaszcz i przewiesił go przez oparcie granatowego, pikowanego fotela. Błękitna koszula współgrała z jego jasnymi tęczówkami, a krótko ostrzyżone włosy nadawały młodej i delikatnej twarzy Wilsona powagi. Mimo unoszącego się w powietrzu zapachu jedzenia, doskonale czułam znajomy zapach perfum. Przez chwilę zapomniałam o całym świecie.
— Tęskniłam za takim tobą — wyznałam bez zastanowienia. Było to impulsywne i nierozważne. W końcu nie potrafiłam się określić. I choć nikt nie wymagał bym grała w otwarte karty, tak bardzo nienawidziłam niejasności, że chcąc jakoś uprzątnąć uczucia, kończył
— Brooke, przepraszam — wyszeptał. — przepraszam, że cię zraniłem. Dam ci tyle czasu i przestrzeni, ile tylko potrzebujesz... ale proszę, daj nam szansę.
Dalsza część spotkania minęła nam na jedzeniu i powrocie do domu. Taka była oficjalna wersja, bo koniec końców uległam mu i zgodziłam na odbudowę relacji. Uznałam, że czasem trzeba postawić na rozsądek i schować uczucia głęboko w kieszeń. Wilson nie zareagował źle na wieść o wyjeździe do San Francisco. Po kolacji poszliśmy na spacer i - za prośbą blondyna - do kościoła, by w ciszy pomodlić się za ten związek. W sumie, to on prowadził rozmowę z bogiem, gdyż ja dawno zeszłam z drogi wiary i kierowałam się zasadą życia tu - na ziemi, więc w milczeniu obserwowałam jak ten wpatruje się w ołtarz. Następnie długo chodziliśmy po nocnych ulicach Bostonu, Greg wręczył mi ponownie róże, które tym razem zabrałam ze sobą, i lekko po trzeciej odprowadził mnie pod domu.
CZYTASZ
Behind my back/+18
Roman d'amourBrooke Devils podąża przez życie zgodnie z ideą wzrostu - jest wysoka i mierzy wysoko. Choć wychowana w przekonaniu, że miłość swojego życia poznaje się w narożnej kawiarni przy kawałku ciasta i dobrej latte, związki postrzega jako układ niosący obu...