dwudziesty ósmy

249 24 16
                                    

Długi majowy weekend spędziliśmy w domu. Pogoda nie zachwycała, a zdrowie Jerzego też pozostawiało wiele do życzenia. Był drażliwy i łatwo było wyprowadzić go z równowagi. Nie dziwiło mnie to, bo był bezsilny i nie przyzwyczajony do tego, że ktoś go we wszystkim wyręczał. Wyładowywał na mnie swoją frustrację i przyjmowałam wszystko z pokorą, chcąc chyba w ten sposób odkupić swoje błędy wobec niego.
Wyszłam na taras z tacą, na której miałam filiżanki z kawą i podeszłam do siedzącego w fotelu męża. Nie odwrócił się w moją stronę i z lekkim niepokojem przyspieszyłam kroku. Rzuciłam tacę na stolik, widząc śpiącego Jurka i lekko nim poruszyłam. Nie zareagował i zanim dodzwoniłam się do lekarza, dotknęłam jego tętnicy. Na szczęście żył. Karetka przyjechała w kilka minut i natychmiast zabrali go do szpitala. Ja musiałam zaczekać na przyjazd Joli, bo bardzo nie chciałam zabierać ze sobą Piotra.
Nie zwracałam uwagi na przepisy i na złamanie karku pędziłam w stronę szpitala. Kiedy wbiegłam na oddział, pielęgniarka wzrokiem wskazała mi miejsce pod ścianą. Wiedziałam, że moje nerwy nie pomogą, a jednak nie umiałam się uspokoić. Zerkałam co chwilę na zegarek, dziwiąc się, że czas tak wolno płynął, aż w końcu drzwi się rozsunęły i stanął w nich lekarz Jurka. Od razu do niego podeszłam, ale zamiast wpuścić mnie do sali, odciągnął mnie na bok.
–Nie jest dobrze – odezwał się po chwili. – Serce nie daje rady. Opanowaliśmy sytuację, ale nie wypuścimy męża w najbliższym czasie do domu.
–Panie doktorze… – Zaczęłam i sama przestraszyłam się własnych myśli. – Niech mi pan powie prawdę, on wróci kiedyś do domu?
–Nie jestem w stanie tego wiedzieć na pewno, ale rokowania są kiepskie. Musimy zwiększyć dawkę leków.
–Rozumiem. Mogę go zobaczyć?
–Za chwilę zostanie przewieziony na kardiologię. – Pokiwałam głową. – Wciąż jest nieprzytomny.
–To nic. – uśmiechnęłam się przez łzy.
Gdy pielęgniarki wyszły z sali Jurka, usiadłam przy jego łóżku i złapałam jego dłoń. Byłam przerażona i w sekundę zaczęłam płakać. Nie mogłam pozwolić, żeby odszedł, nie teraz. Po kilku godzinach poczułam jak porusza palcami i poderwałam głowę z pościeli.
–Jurek? – szepnęłam, nie chcąc go straszyć.
–Pić – wychrypiał z wciąż zamkniętymi powiekami.
Natychmiast sięgnęłam z szafki kubek z zanurzoną słomką i podałam mu ją do ust. Po wzięciu kilku łyków otworzył nieznacznie oczy i od razu uśmiechnął się na mój widok.
–Dobrze, że jesteś, strasznie się bałam.
–Niepotrzebnie. – Zacisnął swoją dłoń na mojej, ale zrobił to delikatniej niż zawsze.
–Potrzebnie. – Starałam się ukrywać emocje, żeby go nie niepokoić. – Czegoś potrzebujesz? Przywieźć albo kupić?
–Niczego nie potrzebuję poza tobą. – Próbował podnieść moją doń, lecz był zbyt słaby. – Już niedługo nie będziesz musiała tak nade mną skakać. – Uśmiechnął się i poprawił głowę na poduszce.
–Lekarz na razie nie przewiduje szybkiego twojego powrotu do domu. Poleżysz trochę, ale to nic, wrócisz silniejszy.
–Ja nie o tym, skarbie.
–A o czym?
–Nie wrócę do domu. Nie dam rady i nie mów, że nie mam racji. Ja to po prostu czuję.
–Jurek, nie myśl w ten sposób. – Nerwowo zaciskałam zęby, nie chcąc wybuchnąć. – Poradzisz sobie, przecież jesteś dużym, silnym facetem.
–Nigdy nim nie byłem i ze strachu o siebie związałem się z tobą, przepraszam cię.
–Jurek… – westchnęłam i otarłam spływające łzy.
–Wiedziałem, że nie dożyję starości, wiedziałem, że nie będziesz chciała mieć ze mną dzieci i myślałem, że po mojej śmierci zwiążesz się z kimś, przecież jesteś bardzo młoda i piękna, na pewno poznasz kogoś wartego ciebie.
–Przestań. – Płakałam, ale on patrzył w sufit i subtelnie się uśmiechał.
–To wszystko, co cię spotkało, to moja wina. Byłem pieprzonym egoistą i za pieniądze chciałem kupić sobie twoje towarzystwo. Kochałem cię i kocham nadal, ale nie powinienem się z tobą wiązać, wiedząc, że zgotuję ci wdowieństwo w wieku trzydziestu lat. – Spojrzał na mnie, a ja nie przestawałam płakać. – Nie bój się, kochanie.
–Nie boję. – Załkałam tak żałośnie, że odruchowo zacisnęłam dłoń na ustach. – Nie chcę, żebyś mnie zostawił samą, nie dam sobie bez ciebie rady, słyszysz? Nie dam! Jurek proszę, wróć o mnie, do Piotrusia! Ostatni raz zbierz w sobie siły i na pewno się uda.
–Jesteś moim aniołem – szepnął bezsilnie. – Zawsze byłaś moją podporą i dzięki tobie dożyłem pięćdziesiątki, bez ciebie już dawno byłbym po drugiej stronie. Wiesz… – Zawiesił głos i odwrócił wzrok do okna. – Głupio mi było przed tobą przyznać się do problemów. Moje serce nie tylko było słabe, ale też wpływało na inne aspekty mojego życia. – Przeniósł na mnie wzrok, lecz ja nie bardzo go rozumiałam. – To nie tak, że ty mnie nie pociągałaś.
–Daj spokój, nie to jest teraz ważne.
–Daj mi dokończyć. – Upomniał mnie. – Ja mam zaburzoną nie tylko pracę serca, ale też popęd. Nie chciałem, żebyś o tym wiedziała, nie byłem przecież idiotą. Wiedziałem, że dla ciebie seks był obowiązkiem. Ja po prostu tego nie czułem tak, jak normalni ludzie.
–Mogłeś mi powiedzieć.
–Ciekawe jak? – Zaśmiał się. – Mialem powiedziec młodej dziewczynie, że nie czuję potrzeb seksualnych, że czeka ją w łóżku nuda i nic więcej?
–Przynajmniej nie czułabym rozczarowania, nie czułabym się winna.
–Wybacz mi.
–To nie twoja wina, może gdybym była lepszą żoną, gdybym od początku nie obwiniała cię o swoje nieszczęście, łatwiej by ci było się otworzyć. Nieistotne, ważne żebyś teraz odpoczął i wrócił do zdrowia. I nie! – zawołałam, widząc, że chce się odezwać. – Nie chcę słyszeć, że to bez sensu, że nie tym razem! Masz wrócić do domu, może nie dziś i nie za tydzień, ale masz wrócić!
Z głośnym wydechem położył głowę na poduszce i już się nie odezwał. Do wieczora siedziałam przy jego łóżku i wcale nie miałam ochoty wracać do domu. W końcu po kolejnym krzywym spojrzeniu pielęgniarki pożegnałam się z mężem i pojechałam do domu. Jola czekała na mnie w kuchni i na mój widok podeszła bliżej. Opowiedziałam jej w skrócie co się stało i podziękowałam, że zajęła się Piotrem. Po kąpieli poszłam do pokoju syna i położyłam się w jego łóżku, nie chciałam, żeby czuł się sam.
Sobotni poranek powitałam z uśmiechem, dostając od lekarza wiadomość o ustabilizowaniu się stanu zdrowia Jurka, i nieco spokojniejsza zeszłam na kawę. Dopiero po chwili mój wzrok zatrzymał się na kalendarzu. Dziś był wielki dzień dla przyszłych państwa Kozickich. Bez zawahania wyjęłam telefon i po odblokowaniu kontaktu, wybrałam numer Damiana. Zanim usłyszałam jego głos, dotarły do mnie jego głośne oddechy.
–Luiza? – zapytał i w wyobraźni widziałam jego szeroki uśmiech.
–Tak, przeszkadzam?
–Nie no skąd, cieszę się, że dzwonisz, Boże mam ci tyle…
–Ja na krótko. – Przerwałam mu. – Wiem, że zaraz zaczniesz się szykować do ślubu, że nie będziesz miał czasu, dlatego dzwonię teraz.
–Skąd wiesz?
–Wiem. – Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. – Dzwonię, żeby ci pogratulować, żeby życzyć tobie i wam wielu pięknych chwil.
–Luiza, zaraz…
–Kochajcie się i szanujcie, to najważniejsze.
–Przepraszam cię – westchnął z żalem. – To nie miało tak wyglądać.
–Dobrze zrobiłeś, ona cię bardzo kocha. Zasługujecie na szczęście, na bliskość i na wsparcie w trudnych chwilach. Życie to nie film Damian, nie zawsze jest happy end. – Uśmiechnęłam się wspominając słowa, które powiedziałam mu w hotelu w Warszawie. – Ale wy macie jeszcze wszystko przed sobą.
–Ty miałaś być happy.
–Byłam. – Opuściłam wzrok. – Byłam szczęśliwa i to dzięki tobie. Pokazałeś mi, że czasem warto zaryzykować wbrew rozsądkowi. To co stało się później jest niczym w porównaniu z tym, co dostałam. – Teraz podjąłeś lepszą decyzję niż ten romans ze mną. Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, żeby nie zepsuć szansy, którą dostałeś.
–Nawet nie wiem co mam ci odpowiedzieć. Nigdy nie sądziłem, że to się tak potoczy.
–Kochajcie się, wbrew wszystkiemu i na przekór wszystkim. Po prostu chciejcie ze sobą być, nic innego się nie liczy, uwierz mi. Zacznij nowe życie i nie zastanawiaj się co by było gdyby. 
–Przepraszam cię Śliczności.
–Nie ma za co. Pozdrów narzeczoną. Pa!
–Zaczekaj, ja…– Rozłączyłam się, zanim zdążył dokończyć i z powrotem zablokowałam jego numer. To był definitywny koniec. On miał się już nie pojawić i wbrew pozorom poczułam dawno niezaznaną ulgę, jakby ktoś zabrał mi z pleców ogromny ciężar.
Kolejne dni spędzałam między domem a szpitalem. Nie przejmowałam się zawalonymi studiami ani firmą Jurka. Piotruś coraz częściej pytał o tatę, a ja nie miałam serca opowiadać mu o chorobach, nie mówiąc już o wizycie w szpitalu.
Na początku czerwca Jurek bardzo osłabł i nawet mówić nie miał siły. Czuwałam przy jego łóżku w ciągu dnia i wracałam do domu na noc. Jola delikatnie próbowała mi dawać do zrozumienia, że mam dziecko i powinnam się nim zajmować, ale ja nie mogłam zostawić męża. Zaczęłam się zastanawiać czy to nie miłość. Czy to wlasnie nie tak wygląda.
Kiedy przyjechała siostra Jurka, mogłam odetchnąć. Zmieniałyśmy się w szpitalu, dzięki czemu miałam więcej czasu dla syna, który od września miał już pójść do żłobka. Byłam z niego bardzo dumna, bo jak na swój wiek był dobrze rozwinięty i radził sobie ze wszystkim sam. Martwiło mnie jedynie to, że coraz bardziej przypominał mi Damiana. Poza cechami wyglądu umiał unosić jedną brew, a ani ja, ani Jurek tego nie umieliśmy. Damian przeciwnie, za każdym razem, jak mówiłam mu o swoich obawach, właśnie tak na mnie spoglądał, a później w głos się śmiał. Piotr zachowuje się podobnie, kiedy coś mu tłumaczę, milknie, unosi jedną brew, a kiedy skończę, to zaczyna się śmiać.
Obudził mnie dzwoniący telefon i przez chwilę  nie mogłam go zlokalizować, mimo że leżał tuż obok mnie. Widząc na ekranie numer lekarza, od razu odebrałam i już z telefonem przy uchu pobiegłam do sypialni Ani. Płacząc, założyłam na siebie byle jaki dres i wybiegłam na podjazd. W szpitalu byłam po kilku minutach i nie zwracając uwagi na nikogo, wbiegłam do sali, w której leżał Jurek. Przy jego łóżku stało kilku lekarzy, wszyscy spojrzeli na mnie, ale żaden się nie odezwał. Dopiero kiedy podeszłam bliżej, uspokoiłam się na widok monitora wskazującego tętno.
–Co się dzieje? – zapytałam szeptem.
–Przestał reagować na leki, jest na respiratorze, ale długo tak nie pociągnie. Przykro mi.
Potarłam twarz dłońmi, chcąc się z tego koszmaru obudzić, jednak wciąż stałam w szpitalnej sali, przy umierającym mężu. Kiedy lekarze zostawili mnie samą, usiadłam przy łóżku i nie powstrzymywałam już łez. Tak bardzo chciałam cofnąć czas, by móc temu wszystkiemu jakoś zapobiec.
Dochodziła czwarta w nocy, kiedy usłyszałam delikatny szelest pościli i spojrzałam w twarz Jerzego. Nie przypominał siebie, był bardzo zmęczony.
–Ciągle jesteś? – spytał.
–Zawsze będę.
–Kocham cię. – Jego głos był słaby, ledwo słyszalny i trochę obcy.
–Też cię kocham, Jurek. – Tym razem wcale się do tego wyznania nie zmuszałam. – Bardzo cię kocham i chyba zawsze kochałam. Nie znałam wcześniej tego uczucia, nie wiedziałam, jak to wygląda, ale chyba właśnie to była miłość.
–Nieprawda – westchnął. – To nie miłość, ale ciesze się, że to powiedziałaś, będzie mi lżej odejść. Gdzie Piotruś?
–W domu z Anią. – Uśmiechnęłam się z czułością. – Śpi, jest czwarta.
–Ania przyjechała? 
Przymknęłam oczy, bo najwyraźniej wspomnienia zaczynały mu się mieszać.
–Tak, Wojtek ma być w południe.
–Zdąży – wyszeptał bezdźwięcznie.
–Na co?
–Na mój pogrzeb.
–Jurek, błagam, skończ z tym. Nie myśl tak, masz dla kogo żyć.
–Ty również. Żyj Lusia, żyj dla siebie i dla Piotra. – Pikanie monitora nieznacznie zwolniło i spojrzałam na drzwi do sali. – Zadzwoń…
–Po pielęgniarkę? – Chwyciłam pilot przy łóżku, ale zatrzymał moją rękę.
–Po Anię, niech przywiezie Piotrusia.
–Jurek nie…– Płakałam.
–Zadzwoń. – Przyciągnął mnie do siebie. – I nie pozwól mi żyć tylko dzięki kablom.
–Co ty mówisz? – Płakałam w głos i wciąż wycierałam łzy rękawem.
–Zawsze będę was kochał – wyszeptał i nagle aparatura zaczęła piszczeć.
Do pokoju wpadło kilka osób i ktoś odsunął mnie od łóżka. Patrzyłam nieprzytomnie jak próbują reanimować Jurka i wyjęłam z kieszeni telefon. Ania odebrała po pierwszym sygnale, ale nie zdołałam jej niczego powiedzieć. Rozpłakałam się i od razu mnie zrozumiała. Kiedy kolejny strzał defibrylatora nie poskutkował, zaczęłam przepychać się między personelem. Wyłam i krzyczałam, ale nikt mnie nie słuchał. Lekarze walczyli znowu i znowu, a ja wołałam Jurka, musiał się do cholery obudzić! Kiedy w końcu udało mi się do niego zbliżyć, złapałam jego dłoń, a stojący przy łóżku lekarz, wyłączył piszczące nad głową Jerzego urządzenie. W sali zapadła głucha cisza przerywana moim szlochem i po chwili wszyscy kolejno opuścili pokój. Siedziałam z jego dłonią schowaną w swoich i wycierałam w nią twarz. Odwróciłam się, gdy ktoś z hukiem wpadł do sali i na widok przejętego synka wstałam z krzesła i wzięłam go na ręce. Od razu wyszłam na korytarz, chciałam mu oszczędzić widoku i dałam Ani szansę na pobycie z bratem.
–Mamo, jesteś smutna? – Słodki głos Piotrusia rozbrzmiał na pustym korytarzu.
–Tak kochanie.– Mocno go do siebie przytuliłam.
–Bo tata jest chory?
–Tak skarbie. – Odwróciłam twarz, nie chcąc, żeby widział moje łzy.
–A kiedy tata wróci? – Na te słowa wybuchłam i jeszcze mocniej go przytuliłam.
–Nie wiem słoneczko. – Opanowałam się i potarłam kciukiem jego zaróżowiony policzek. – Na pewno nieprędko, tata musi teraz odpocząć, wiesz? Musimy poczekać.
–Jeden dzień?
–Myślę, że troszkę dłużej. – Starałam się uśmiechnąć. – Ale tatuś na pewno bardzo o tobie myśli.
–Bo ja mu narysowałem obrazek.
Zacisnęłam powieki, przypominając sobie jak jeszcze niedawno razem z Jurkiem rysowali dla mnie laurki.
–Na pewno tata się bardzo ucieszy, jak go zobaczy.
Podniosłam wzrok na podchodzącą do nas Anię. Żadna z nas nie wiedziała co powiedzieć. Posadziłam Piotrusia na krześle, a sama obięłam płaczącą szwagierkę. Było mi jej strasznie żal. Kiedy się uspokoiła, oddałam jej dziecko, a sama poszłam do gabinetu lekarza. Po krótkiej rozmowie, ponownie weszłam do sali Jurka i usiadłam przy jego łóżku. Nie miałam już siły na płacz. Spojrzałam w jego spokojną twarz i lekko się uśmiechnęłam. Wiedziałam, że mnie nie słyszał, a jednak nie potrafiłam niczego nie powiedzieć.
–Zmarnowałam nam życie – odezwałam się na głos. – Może gdybym nie przyjęła twoich oświadczyn, poznałbyś kobietę, która lepiej ode mnie by cię potraktowała. Nie wiem. Wiem, że dałeś mi więcej, niż zasługiwałam. Jeśli życie po śmierci istnieje, to już pewnie wiesz jaka naprawdę byłam i ile krzywdy ci wyrządziłam. To ja powinnam prosić cię o wybaczenie, a nie ty mnie. Ja ci dziękuję. – Po pożegnaniu wyszłam ze szpitala i od razu pojechałam do domu.
W przygotowaniach do pogrzebu bardzo pomogła mi Jola i rodzeństwo Jurka. Oczywiście poruszenia mi nerwów nie oszczędziła mi kochana mama, która zaraz po tym jak dowiedziała się o śmierci Jerzego zapytała o jego testament. Nie wiem czego się spodziewała i jakiej odpowiedzi oczekiwała, ale nie zamierzałam w tym trudnym czasie wchodzić z nią w jakiekolwiek dyskusje. Z każdej strony napływały kondolencje, z uczelni, od Jurka kontrahentów i pracowników, od naszych wspólnych znajomych. Było mi miło, że tyle osób zaproponowało mi pomoc i wsparcie.
Wieczór przed pogrzebem, zostałam w domu sama. Położyłam Piotra spać, kolejny raz chlipiąc i tłumacząc mu, że tata jeszcze nie wróci, po czym usiadłam przy kominku z lampką wina. Byłam zmęczona i niewyspana, a przede wszystkim bardzo samotna. Nie podejrzewałam, że tak bardzo będzie mi brakować jego towarzystwa, jego spojrzeń i zapachu. Tak, tęskniłam za jego zapachem. Boże, jak mi było źle samej ze sobą.
Obudziłam się w fotelu przed siódmą rano i od razu nasłuchiwałam głosów z pokoju Piotra. Na szczęście jeszcze spał. Po prysznicu weszłam do pokoju syna i zastałam go siedzącego na podłodze z dwoma dinozaurami. Przysiadłam się do zabawy, ale żałobny nastrój i jemu się udzielił ,bo nie świergotał jak zawsze. Milczał i nawet na mnie nie patrzył.
–Co robisz, kochanie? – zapytałam i pocałowałam go w czubek głowy.
–Bawię się z tatą dinozaurami. – Na jego słowa zamarłam i nieco zaniepokojona rozejrzałam się po pokoju.
–Z tatą?
–To jego ulubiony. – Podniósł zabawkę i pokazał mi ją z każdej strony.
–Mogę pobawić się z wami?
–Nie – odparł jakoś obco, jak nie on, ale nie nalegałam. Przez to wszystko mało czasu mu ostatnio poświęcałam, mało mu tłumaczyłam i mógł czuć się zagubiony i odtrącony. Nie naciskałam na rozmowy, ponieważ ten dzień miał być ostatnim w biegu.
W południe byłam już gotowa do wyjścia. Ubrana w czarną sukienkę z cienkiego materiału stanęłam przed lustrem i spojrzałam sobie w oczy. Przede mną był najtrudniejszy moment życia. Wsunęłam na stopy czarne zamszowe czółenka i złapałam leżącą na komodzie torebkę. Na dole czekała już na mnie Jola. Objęła mnie i przez chwilę tak stałyśmy. Nie musiała niczego mówić, czułam jej wsparcie i byłam jej za to ogromnie wdzięczna.
Do kościoła przyjechałam z rodzeństwem Jerzego. Cieszyłam się, że ich miałam i że nie traktowali mnie jak obcej. Dla nich byłam najbliższą rodziną, dokładnie jak oni dla mnie. Całą mszę modliłam się o wybaczenie mi moich win oraz o to, żeby jego winy wobec mnie zostały mu wybaczone. Ja nie miałam mu czego wybaczać, bo sama zachowywałam się wobec niego karygodnie. Byłam podła i zasługiwałam na każdą karę.
Na cmentarzu trudno mi było powstrzymać łzy. Wojtek stał między mną a Anią i obejmował nas obie. Mój płacz długo nie ustawał, ludzie podchodzili do mnie z kondolencjami, a ja nawet odpowiedzieć nie byłam w stanie. Kiwałam tylko głową i ściskałam kolejne dłonie, nie zwracając uwagi kto do mnie podchodzi. Dopiero kiedy zostałam przy grobie sama, usiadłam na chwilę na ławce i wyjęłam z torebki obrazek narysowany przez Piotrusia.
–Wiem, że ty już znasz prawdę, ja wciąż wierzę, że Piotr jest twój. Jest twój. Byłeś najlepszym ojcem na świecie. – Wsunęłam kartkę między wieńce. – Nigdy nie pozwolę, aby Piotruś o tobie zapomniał. Zawsze będziesz obecny w naszym życiu. – Podniosłam się z ławki i spojrzałam w stronę czekającego przy bramie szwagra. Od razu poznałam stojącą przy nim kobietę i po ostatnim pożegnaniu męża poszłam w ich stronę.
–Co tu robisz? – spytałam Kryśkę i zerknęłam na Wojtka, który od razu odszedł do samochodu.
–Myślałaś, że nie przyjdę?
–Nie podejrzewałam, że będziesz tu na mnie czekać.
–Chciałam cię przeprosić za to wszystko, co się stało.
–Nie gniewam się – odparłam całkiem szczerze.
–Tam nie było uczuć, to była potrzeba…
–Błagam, oszczędź mi szczegółów. – Uniosłam dłonie. – Krysia, jego już nie ma. Nie kłóćmy się o niego, bo to bez sensu. Miałam szansę być z nim szczęśliwa, a nie byłam. Teraz za późno na wyznania, na wielkie słowa o miłości. Kochałam go. – Dojrzałam jej zaskoczony wzrok. – Może nie była to wielka miłość, nie taka, jaka powinna być żony do męża , ale jakaś była. Może gdybym miała do niego mniej żalu, łatwiej przyszłoby mi go pokochać. Teraz to bez znaczenia.
–Co zamierzasz dalej robić?
–Z czym? – Wzruszyła tylko ramionami. – Piotr idzie do żłobka, ja zajmę się prowadzeniem firmy po Jerzym. – Na samo wspomnienie męża poczułam szczypanie w nosie. – Tęsknię za tobą Kryśka. Bardzo mi ciebie brakuje. – Rozpłakałam się w głos i od razu mnie objęła. – Nigdy sobie tego wszystkiego nie wybaczę, nigdy! – Mój krzyk tłumiło jej ramię.
–Cicho, to nie twoja wina.
–Moja! Gdybym przestała myśleć tylko o sobie… – Oderwałam się od niej i spojrzałam w twarz. – Chciałam go pokochać, naprawdę bardzo chciałam!
–Nie zmusisz nikogo do miłości – odparła smutno. – Myślę, że Jurek ześle ci kogoś, kogo w końcu pokochasz.
–Nie chcę. Nie chcę tego już nigdy poczuć.
–Już nigdy?
Pokiwałam szybko głową i widząc nadchodzącego Wojtka, otarłam łzy.
–Jest mi wstyd przed tobą, przed Jurkiem, przed rodziną. Nie byłam godna miłości i trafiłam na dwie niemiłości, jednego ja nie chciałam, drugi nie chciał mnie. – Wzruszyłam ramionami. – Zasłużyłam. Spotkamy się jeszcze?
–Nie wiem. Pojutrze wyjeżdżam do kuzynki do Australii. Cieszę się, że zdążyłam pożegnać Jurka.
–Krysia… – Z prawdziwym żalem objęłam ją za szyję. – Szkoda. Życzę ci powodzenia, odezwij się czasem do mnie.
–Na pewno. – Po pocałowaniu mnie w policzek poszła do swojego samochodu, a ja stałam w bezruchu, zastanawiając się nad sobą i swoim przyszłym życiem. Życiem w pojedynkę, bez męża, bez przyjaciół, bez bliskich. Miałam syna, moje oczko w głowie i największe szczęście. On był wart mojej uwagi i jego jednego kochałam naprawdę.

Epilog pojawi się wieczorem :)

Niemiłość [Zakonczona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz