Ernest nie kłamał. Na przesłuchaniu nie pojawiło się pytanie, przed którym aplikant by go nie uprzedził. To potwierdzało przypuszczenia, że celowo by go nie zwodził w sprawie Luigiego.
Kershaw nie mógł jednak w to uwierzyć. Mechanik miałby robić krecią robotę dla komendanta? To stanowiło dla Aloisa oksymoron poznawczy. Poza tym Ernest musiał też pokładać w Luigim nadzieję, że przyjdzie do niego. W końcu raczej nie pisałby całej analizy sytuacji dla sztuki.
A może to w Aloisie leżał problem? Może był zbyt sentymentalny? Może próbował być bardziej wyrozumiały niż inni ludzie byli względem niego?
Kershaw starał się jechać na rowerze jak najszybciej, aby nie skupiać na sobie spojrzeń Kariorumczyków. Ci bowiem z każdym dniem stawali się coraz czujniejsi, łypiąc oczami niczym wściekłe psy w boksach.
Z bożej łaski słońce skrywało się za równomierną warstwą chmur. Przypominała mleczną pokrywę na paterze. Czasami przez miasto przepływały wartkie strumienie wody, która spadała w formie gęstej mżawki. Wtedy też kontury budynków i ulic rozmywały się przed oczami niczym akwarela w wodzie. Z tego względu nikogo nie dziwiło, kiedy przechodnie narzucali na ramiona płaszcze albo obniżali ronda kapeluszy. Nie pozwalało to ostatecznie uchronić się przed wilgocią, która oblegała każdego jak druga skóra.
Alois jednak mógł dzięki temu maskować symptomy choroby, dlatego doceniał tą zbieżność. Nie tylko zresztą...
Choć nie odbyła się rozprawa, a śledczy nie stwierdzili potrzeby zamknięcia kogoś w areszcie, postanowili podzielić się kilkoma szczegółami z mediami.
Zdradzili dziennikarzom istotną rolę pewnego świadka. Służącego, który w celi komendantury popełnił samobójstwo. Nie zdradziły już, w jaki sposób ani tego co wnosił swoimi zeznaniami.
Dziennikarze nie pominęli też pikantnej ciekawostki, jakoby Aloisa K. oraz żonę komendanta łączyła niegdyś bliska relacja. Naturalnie, wykluczyli udział Sophii w otruciu Maxwella już w następnym zdaniu, ale samo to było jak pstryczek w nos dla Butlera. Pstryczek w obliczu wykluczenia, które robiło się coraz bardziej odczuwalne.
Tak też Kershaw nie miał zamiaru narażać się ludziom, aby ci potem nie utrudniali życia pani Deve. Przez to, że gosposia uparcie postanowiła mu pomagać za wszelką cenę, musiała liczyć się niezasłużonym afrontem.
Mało brakowało, aby Alois wywrócił się, schodząc z roweru. Gdy sięgał po klucze do kieszeni, jedni sąsiedzi zdążyli już schować się w domach. Drudzy natomiast tkwili nadal na mżawce, popadając fajki i cygaretki.
Gdy Kershaw wjechał na podwórko i zamknął bramę, rozejrzał się ponownie. Wykluczył możliwość, aby milicjanci przypadkiem zrobili sobie przerwę na papierosa, przystając w sam raz w przerwie między budynkami z widokiem na jego dom.
Tyczyło się to także kolejnego sąsiada, który od niedawna miał zwyczaj czytać gazetę na ganku i to pomimo mżawki. Nie rozwijał jej jednak, tylko trzymał na kolanie, chrząkając pewnie w odzewie na zawarte w niej treści, które przepływały mu przez ręce do mózgu.
Alois już od dłuższej chwili dygotał od lodowatej wilgoci, toteż prędko przeprowadził rower przez podwórko na ganek, a następnie sam schował przed mżawką.
Kershaw westchnął, czując, jak zimno wysysało z niego siły. Miał jednak na uwadze, że nierozsądnym było zostawianie wycieraczki zasłanej listami. Alois sięgnął po koperty, po czym pośpiesznie wszedł do domu. Rzucił papiery na stół.
Ledwie poczuł ciepłe powietrze ma twarzy, kiedy zaswedzialy go plecy. To, że pot z niego spływał, stanowiło podrzędną motywację, aby zerwać z siebie każdy zbędny element garderoby. Z każdą ubywającą warstwą to uczucie się wzmagało. Alois nie miał zamiaru się drapać przez ubranie. Do gabinetu dotarł odziany jedynie w spodnie, buty oraz podkoszulek.
CZYTASZ
Seria Noruk: Dziecię Nieba cz.II
FantasiTrzecia część z serii Noruk *** Południe po jednej stronie Rzeki. Północ po drugiej. To, co łączy ludzi, to granica, na którą spoglądają, gdy szukają winnych swoich nieszczęść. Bo przecież wszystko to wina zmiennych... Prawda, Republiko? *** Ambicje...