W krainie węży_3

76 6 0
                                    

Pierwszą rzeczą, jaką Harry zobaczył po otworzeniu rano oczu była głowa zawieszona w przestrzeni. Lewitowała sobie ona spokojnie w ciemności pokoiku tuż przy zasłonie wejściowej. Rozglądała się na boki i chyba czegoś szukała, ponieważ poruszała się wolno, lustrując każdy cal pokoju.

Harry nie wiedział, jak powinien na to zareagować. Dlatego zamiast się poruszyć, leżał dalej nieruchomo, obserwując ją. Czy w świecie czarodziejów latające czerepy były czymś normalnym? Czy może ta konkretna tylko tak się zachowywała? Należała może do jakiegoś ducha? Tylko czy duchy istniały w tym świecie? Pewnie tak...

Dopiero po dobrej chwili do chłopca dotarło, że głowa chyba szukała jego. To zaś rodziło kolejne pytania. Czy duchy nie powinny widzieć w ciemnościach? A jeśli tak, to czy głowa jednak nie należała do ducha? W takim razie czym u diabła była?

Chłopiec dalej obserwował poczynania czerepu, myśląc intensywnie nad jego pochodzeniem, kiedy nagle wzrok gościa zogniskował się pośrodku łóżka.

- O, hej! - wyszeptała głowa. W dormitorium było teraz tak cicho, że Harry słyszał ją bez problemu. Odnotował też, że miała szkocki akcent.

- Sąsiad z dołu jestem! Clifford Cocker, do usług! - głowa lekko się pochyliła w dół, po czym do środka pokoiku wgramolił się bez zaproszenia jej właściciel. Harry, choć nie chciał przyznać się do tego sam przed sobą, odetchnął z ulgą na ten widok. Nie miał pojęcia, czemu wkręcił sobie coś tak głupiego i co gorsza, w to uwierzył.

Aby nie robić już z siebie dalej durnia, udał, że ledwo co się obudził. Teatralnie ziewnął i ociężale podniósł się do siadu.

Sąsiad, na szczęście, chyba niczego nie zauważył, bo kontynuował mówienie dalej.

- Przyszedłem przeprosić za hałas. Zwykle budzę się bardzo wcześnie, to i mogę raz na jakiś czas robić trochę zamieszania bladym świtem. Musisz mi wybaczyć – wyjaśnił, przystając w rogu.

Harry skinął mu uprzejmie głową w odpowiedzi, pokazując, że rozumie. Po prawdzie, spał tak mocno, że nie miał pojęcia o czym mówił jego sąsiad, ale tego Clifford już wiedzieć nie musiał. Odruchowo poszukał kontaktu na ściance. Wcale nie po to by utwierdzić się w przekonaniu, że głowa Clifforda jest do niego na stałe przytwierdzona. Wcale.

Na ten widok jego gość się roześmiał.

- Ok, widzę sami swoi! Tutaj to nie takie oczywiste – powiedział, a potem wyjął różdżkę z kieszeni szaty i machnął nią w stronę lampy.

- Alohomora!

W tej samej chwili magma wewnątrz lampki zaczęła na nowo oświetlać pomieszczenie. Harry mógł w końcu zobaczyć, że jego gość był szatynem, starszym od niego na oko o trzy, może cztery lata. Jego głowa zdecydowanie była na stałe przytwierdzona do szyi, a on sam, pomimo wczesnej pory, był już ubrany w pełen mundurek.

Harry'ego jednak zainteresowała zupełnie inna kwestia.

- Co to było za zaklęcie? - zapytał kompletnie rozbudzony.

- Zaklęcie? - sąsiad zrobił taką minę, jakby nie wiedział, o co chodzi. Szybko jednak załapał.

- A, że alohomora. No tak, jesteś pierwszakiem. Alohomora służy do otwierania rzeczy – wyjaśnił, chowając różdżkę do sporej kieszeni. - Otworzyłem nim przegródkę w lampie, aby gorąca magma mogła spłynąć do wnętrza. Nie martw się, nauczysz się tego za niedługo i sam będziesz to robił bez zastanowienia. Niestety, w Hogwarcie nie ma kontaktów, a elektryka siada zaraz po wniesieniu na teren szkoły. Upierdliwe, jak cholera...

Harry Potter i Nowy PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz