przyjemnej lektury, zacharki zegarki :) — wika
~*~
W środę znowu do mnie wpada, chwilę przed piątą rano. Ma na sobie ogrodniczki z wyhaftowanymi na kieszonce kwiatkami, gruby szalik i za duże, żółte lenonki osuwające się z grzbietu nosa. Zauważyłem, że ma dość dziwaczny, chaotyczny styl ubierania, jakby codziennie oblekał się przypadkowymi szmatkami i wieszał na sobie niepasujące przedmioty mające krzyczeć o jego indywidualności i braku poczucia estetyki. Przynosi ze sobą zimną pizzę, której żadnemu z nas nie chce się odgrzewać. Na dokładkę wywołuje we mnie potrzebę milczenia i słuchania, jak wzdycha raz za razem, narzekając na doskwierającą mu nudę.
Kiedy jednak proponuję mu, by wrócił do siebie i pograł w gry komputerowe, stwierdza, że czuje się u mnie zbyt dobrze, aby stąd wychodzić. Mówi, że nuda panująca w moim mieszkaniu mu nie przeszkadza, a ja nie wiem, czy powinienem mu wierzyć. Czasami miewam wrażenie, że słowa, które wypowiada w moją stronę, mają zupełnie inne znaczenie. Jestem ciekaw, czy on zdaje sobie z tego sprawę — z tego, co do mnie mówi — ale w pewnym sensie boję się odpowiedzi.
Dlatego nie pytam. Zwyczajnie godzę się z tym, że Jonaszek bez przerwy pierdoli głupoty.
W pewnym momencie wyjmuje lakier do paznokci oraz ugina nogę tak, by oprzeć brodę o kolano i mieć jak najwygodniejszy dostęp do stopy. Oczyma wyobraźni widzę, jak osuwa mu się ręka, a pędzelek pozostawia plamę lakieru na mojej zielonej kanapie. Wiem, że Jonaszek byłby do tego zdolny, dlatego na wszelki wypadek nie spuszczam z niego wzroku. Przyglądam się uważnie, jak płytki paznokci u jego prawej stopy stają się żółte, tak samo jak skórki wokół. Jonaszek jest jednak przygotowany. Przyniósł ze sobą także zmywacz, którym nasącza patyczek do uszu.
— Harry Zachary. — Jonaszek nie unosi głowy w moją stronę, skoncentrowany na swoim żółtym lakierze. — Jak myślisz, co by było, gdyby słońce było księżycem?
Krzywię się brzydko, najbrzydziej jak potrafię.
— Pewnie światło byłoby srebrne, nie wiem — mówię, wzruszając ramionami. — Co mnie obchodzą jakieś księżyce?
Odchylam się do tyłu, aż moje plecy zapadają się w oparciu kanapy, i patrzę na sufit, starając się nie udusić od zapachu lakieru i zmywacza do paznokci, które działają na mnie gorzej niż terpentyna. Przydałoby się powywieszać wszędzie odświeżacze do samochodu, te w kształcie choinek o zapachu lasu sosnowego. Mogą być nawet palmy albo patyki. Cokolwiek.
— Czasami wchodzę na stronę twojabiblia.pl i losuję sobie cytat. To taki mój własny horoskop na dany dzień — wyznaje, wypluwając jakieś przypadkowe słowa. Nie wiem, co musiało się stać w jego głowie, że mi to powiedział. Ktoś poprzestawiał mu zwoje mózgowe, a teraz zabrał się za przestawianie moich. — Dziś trafił mi się cytat z Księgi Wyjścia, który brzmiał: „A on powiedział «Ja będę z tobą»". Ale ze mną nikogo nie ma. To znaczy, to chyba dobrze. Gdyby ktoś był, to chyba oznaczałoby, że mam schizofrenię. No... jesteś jeszcze ty, ale jesteś ze mną z przymusu, prawda? Prawda, Harry Zachary? Jesteś dla mnie kimś więcej niż wytworem choroby psychicznej, choć ja jednocześnie jestem dla ciebie nikim. To dość ciekawe, nie uważasz?
Ignoruję go, co skutkuje tym, że Jonaszek daje mi na jakiś czas spokój. Rozkoszuję się ciszą co najwyżej przez trzy minuty, bo usta Jonaszka bardzo się nie lubią i czują ciągłą potrzebę rozstawania się. Ja nie mam na to żadnego wpływu i powoli przyzwyczajam się do tego stanu rzeczy.
— A jak myślisz, co będzie w przyszłości?
Głupio odpowiedzieć młodemu chłopakowi, że samobójstwo, więc znów nie mówię nic. Zamiast tego gniję na kanapie i przypominam sobie, co jest w lodówce, jakie oceny miałem na świadectwie w liceum i ile razy zaciąłem się, goląc sobie owłosienie łonowe. Nie jestem pewien, czy to rzeczywiście jeszcze środa, czy może już czwartek, z kolei miesiąc w tej historii nie ma najmniejszego znaczenia.
CZYTASZ
AM 4:56
Fiksi Umum[zakończone] ❝Wpadłem, bo pomyślałem, że możesz czuć się trochę samotnie❞. Zamknięta w dwóch tygodniach historia, widziana oczami dwudziestoczterolatka na krańcu nieszczęścia i apatii, któremu codziennie rano wizytę składa bezwstydny nupturient samo...